sobota, 17 grudnia 2011

Polska zrzuca się na bogatszych. Kupować waluty?

Nie da się tego w żaden sposób ukryć: Polska należy do najbiedniejszych krajów Unii Europejskiej. Z tym większym zdumieniem obserwujemy bałagan, do którego doprowadzili politycy.

Z jednej strony otrzymujemy dotacje unijne (strumyczek powoli schnie), a z drugiej mamy teraz zrzucić się na ratowanie strefy euro pieniędzmi z rezerwy walutowej NBP.

Co najdziwniejsze, politycy nie wiedzą, albo nie chcą powiedzieć ile tych środków powędruje do MFW. Mówi się o kilku miliardach euro (patrz tabelka w linku), a duże wątpliwości ma nawet Leszek Balcerowicz, który na szczęście jest najpierw ekonomistą, a potem dopiero politykiem.

Czy to oznacza, że nadszedł czas kupować waluty?


A może strefa euro rozpadnie się, zanim te ustalenia wejdą w życie? Czytelnicy bloga liczą, że w przyszłym roku raczej jednak przetrwa (ale z tą większością i jej racją różnie bywa):


Sam od bardzo dawna namawiałem do zdywersyfikowania swoich oszczędności o rezerwę walutową. Najpierw preferowałem euro, potem franki szwajcarskie:


Kupowałem wtedy też prywatnie i w sumie kwota jest na tyle istotna, że zwracałem i zwracam uwagę na sytuację na rynku walutowym, ale nie licząc pipsów na FX, tylko trzymając pieniądze w skarpecie i bankach.

Najlepsze lokaty i konta walutowe

Jednak cały czas zastanawiałem się nad alternatywami. Wspominałem o koronach norweskich i zacząłem je powoli kupować, aż w końcu "zapaliły" w wakacje, kiedy praktycznie już pozbyłem się franków (nie wróciłem do nich ze względu na decyzję SNB - łatwo jest osłabiać walutę po prostu ją drukując).


No tak, fajnie sobie snuć narrację przesuwając się w lewo na wykresach, ale od tego są lepsi bajkopisarze ode mnie i robią to często zawodowo (pewniejsze niż ryzykowanie własnej kasy; ewentualnie dywersyfikowanie przychodów), więc nie mam co nawet stawać z nimi w szranki.

Może lepiej w takim razie przytoczę moją odpowiedź na zadane mi wczoraj pytanie przez znajomego, który prowadzi jakiś tam biznes (niezależny od kursów walut): - Mam trochę oszczędności, ale widzę, że mi topnieją i powiedz mi jakie waluty kupować?

Odpowiedziałem tak: - Skoro nie grasz na rynkach walutowych, po prostu zdywersyfikuj portfel kilkoma różnymi walutami, czyli na przykład koronami, jenami, frankami, a nawet dolarami. Jeśli na przykład dolar zacznie faktycznie upadać, będziemy z naszymi złotymi pukać od spodu.

Jednak timing jest dość wątpliwy i skłaniający do myślenia- wskazałem mu, że skoro dotąd nie interesował się specjalnie walutami, a teraz tak, może to jest psychologiczny szczyt słabości złotego? Tego nie wiem.

Wiem natomiast, że krótkoterminowo złoty ma szansę się umocnić, kiedy rząd będzie starał się na koniec roku podciągnąć kurs złotego z powodu przeliczania długu denominowanego w euro na naszą walutę.

Poza tym w konkretnym przypadku znajomego zauważyłem, że długoterminowo, jeśli złoty się umacnia, zwykle oznacza to dla niego nieco lepszą koniunkturę w biznesie (konsument jest bardziej optymistyczny i więcej wydaje) i lepsze przychody, więc ewentualne straty z rynku walutowego zostaną prawdopodobnie zamortyzowane.

Osobiście nic nie dokupuję już od kwartału i tylko czekam na realizację większości zysku na jakąś panikę podobną do tej z lutego 2009 roku (ewentualnie, w mało realnym scenariuszu sprzedam część na stopie, ale wątpię w taki wariant).