30 listopada wielu Polaków będzie z niepokojem nasłuchiwać wieści ze Szwajcarii. Przede wszystkim sprawa dotyczy kilkuset tysięcy gospodarstw domowych zadłużonych we frankach. Jednak nie tylko ich, ponieważ wynik referendum może istotnie wpłynąć na notowania złotego, akcji i oczywiście złota.
W Szwajcarii obowiązuje demokracja bezpośrednia i jeśli tylko zbierzesz 100 tysięcy podpisów, twój wniosek musi być poddany powszechnemu głosowaniu - proporcjonalnie w Polsce ta liczba wyniosłaby około pół miliona.
Przez lata franka uznawano za tak zwaną "bezpieczną przystań" między innymi z tego powodu, że Helweci praktycznie nie odczuwali inflacji, a na dodatek CHF jako jedyna główna waluta częściowo opierał się na standardzie złota. Dopiero po referendum w 1999 roku stal się on typową walutą papierową (przy okazji po naciskach z zewnątrz Szwajcarzy w końcu oddali wtedy trochę gotówki z upłynnionego złota zagarniętego w czasie II wojny światowej).
![]() |
Fot. Shutterstock |
Jednak sentyment do silnego franka wciąż żyje w świadomości Szwajcarów (mojej też) i za sprawą inicjatywy Szwajcarskiej Partii Ludowej (SVP) zostanie on poddany testowi w ostatnią niedzielę listopada.
O czym konkretnie mają zadecydować Szwajcarzy?