Gdyby ktoś na początku roku stwierdził, że warto sprzedać bitcoiny i zamienić cyfrową "walutę" na ukraińskie hrywny, na pewno pomyślałbym, że ten ktoś wygaduje brednie podobne do tych o niskim pressingu trenera Nawałki.
Tymczasem okazuje się, że wcale nie był to taki zły pomysł.
Akurat kończy się pierwsze półrocze i sprawdźmy, na czym zarabiamy w tym roku, a na czym tracimy z polskiego punktu widzenia, czyli traktując jako walutę bazową złotego:
Oczywiście należy spojrzeć na wszystkie kursy również w nieco szerszej perspektywie i wspomniana hrywna w rzeczywistości jedynie lekko odreagowuje wcześniejsze załamanie:
Natomiast bitcoin do grudnia ubiegłego roku notował astronomiczne wzrosty.
Sygnałem ostrzegawczym przed nadchodzącym przekłuciem balona spekulacyjnego było opisywane na blogu wprowadzenie kontraktów terminowych na BTC na rynkach regulowanych. Po prostu zawodowi spekulanci mogli zagrać na spadki bez obawy o wypłacalność drugiej strony.
Osobiście nadal nie przekonałem się do kryptowalut i pozostaję obserwatorem.