Poprzedni post kończyłem myślą, że najszybsze zyski przynoszą spadki i szaleństwo przerażonego tłumu. Wzrosty wymagają dłuższego czasu i dopiero w ich końcówce nabierają hiperbolicznego przyspieszenia.
Każda hipoteza powinna być (w miarę możliwości) zweryfikowana naukowo i dlatego zachęcam do samodzielnych testów na różnych rynkach, natomiast dziś proponuję zapoznać się z największymi transakcjami w historii Wall Street ( i nie tylko).
A w jakim celu?
Oprócz pewnej dozy rozrywki intelektualnej, otrzymujemy też sporo materiału do pracy nad swoim świętym Graalem. A w końcu analiza techniczna (akurat nie jest tu istotne, czy w nią wierzysz; ważne, że wierzą w nią inni) opiera się na założeniu, że historia się powtarza.
Podobne zestawienie zaprezentowałem lipcu ubiegłego roku we wpisie "10 spektakularnych spekulacji."
No to przejdźmy do rzeczy.
Materiałem wyjściowym jest artykuł z Business Insidera, który otwiera oczywiście Jesse Livermore. Do najbardziej spektakularnych "trade'ów" Livermore'a należało"zaszorcenie" (krótka sprzedaż = gra na spadki) akcji amerykańskich spółek w 1907, potem obstawienie spadków pszenicy w 1925 oraz wreszcie "big short" w 1929 tuż przed krachem na Wall Street, co miało mu przynieść aż 100 mln dolarów zysku, co w dzisiejszych dolarach odpowiadałoby mniej więcej 1,3 mld USD.
Od samych kwot ważniejsze są zapewne zasady (system), które doprowadziły go do tego. Kilka z nich znajdziesz tutaj.
Przykładowa ponadczasowa myśl Livermore'a:
Niewielu ludzi odnosi sukces na rynku, ponieważ brakuje im cierpliwości. Oni silnie pragną, aby szybko się wzbogacić.
Spragnionych więcej wiedzy odsyłam do polskiego wydania książki "Wspomnienia gracza giełdowego."
Kolejny mistrz to Paul Tudor Jones i jego legendarne 100 mln dolarów zarobione na krachu w 1987 roku (link do archiwalnego filmu o nim "Trader", który Jones chciał zablokować, ponieważ podobno zdradzał za wiele z jego sekretów). Jones jest jednym z bohaterów serii książek Schwagera (bardzo polecam, wiele z nich ukazało się po polsku) o największych traderach. Naprawdę przydatne dla praktyków.
Ciekawym przypadkiem jest też Andy Krieger, który wykorzystując opcje w czasie turbulencji w 1987 r. zarobił na spadku dolara nowozelandzkiego aż 300 mln dolarów, ale dla swojego pracodawcy Bankers Trust. Sam otrzymał premię... 3 mln dolarów.
Pozostając przy walutach, spektakularne zarobki na umocnieniu niemieckiej marki odnotował Stanley Druckenmiller.
Z kolei najbardziej efektowną transakcją na walutach było zapewne upokorzenie Banku Anglii przez George'a Sorosa (co skutkowało też w pozostaniu funta poza strefą euro) i skasowanie 1,1 mld dolarów przez obstawiającego słabość funta György Schwartza. Sam pomysł podsunął mu wspomniany wcześniej Druckenmiller, a Soros zdecydował się pójść na całość..
Ze stajni Sorosa pochodzi też przewijający się na blogu Jim Rogers. Teraz stał się bardziej celebrytą finansowym niż aktywnym inwestorem, ale kiedyś w Quantum Sorosa wykręcał niesamowite wyniki, a potem pracując już na własny rachunek promuje towary i surowce, zwłaszcza rolne. W sumie tu nie widzę żadnej efektownej pojedynczej transakcji, ale były takie na pewne w Quantum - fundusz zarobił w dekadę.. 4200 procent, a Rogers zrobił sobie bardzo długą przerwę, którą spędził między innymi na motorze objeżdżając cały świat.
Dużo ludzi zarobiło na bańce internetowej i przypomina mi się gość, którego można teraz oglądać w kanale Polsat Biznes w kanadyjskiej edycji "Dragons' Den." W 1999 r. u szczytu szaleństwa Kevin O'Leary w zamian za warte aż 3,6 mld dolarów akcje producenta Barbie - firmy Mattel oddał kontrolę nad swoją firmą software'ową The Learning Company. Transakcję zalicza się do dziś do najgorszych przejęć w historii.
Nieco inaczej na bańce dotcomowej skorzystał Johm Templeton, który w 2000 roku zagrał na spadki spółek internetowych. Zarobione w krótkim czasie 80 mln dol. nazwał najłatwiejszymi pieniędzmi, jakie zyskał w karierze inwestora.
Skoro przechodzimy do współczesnych nam czasów, więc będę lakoniczny, ponieważ materiały na ten temat ciągle się ukazują, ale przypomnijmy sobie między innymi takie postaci, jak Kyle Bass, John Paulson czy David Tepper.
Po co?
Jesienią ubiegłego roku Kyle Bass straszył nas wojną, ale z konkretów wskazał między innymi na wtedy i teraz wciąż moim zdaniem świetny trade (trend trochę już trwa, więc ryzyko zmiany kierunku stopniowo wzrasta), który zarabia do dziś (kliknij w obrazek, aby powiększyć):
Biorąc pod uwagę dźwignię wykorzystywaną na foreksie, te z pozoru skromne 22,6 proc. to od groma kasy zabranej ze stołu...
A kogo warto śledzić (niekoniecznie ślepo powielać to, co mówią w mediach na temat aktualnych ich zdaniem opłacalnych transakcji?). Jedną z postaci na topie jest na przykład Ray Dalio. Jego fundusz Bridgewater Associates naprawdę intryguje.
Natomiast sam uważam tak, że nieważne jaką wybieramy strategię: czy kupujemy akcje małych spółek, budujemy jakieś zawiłe struktury opcyjne, albo obstawiamy umocnienie dolara do jena. Liczy się ciągle kalkulacja podejmowanego ryzyka po to, żeby w odpowiednim momencie móc przycisnąć gaz, ale z pełnym bakiem. Wtedy mamy szansę na wygraną...