poniedziałek, 5 kwietnia 2010

Co robić z pieniędzmi w II kwartale 2010?

Na tytułowe pytanie co robić z pieniędzmi, tradycyjna odpowiedź brzmi: dajcie mi i ja już nimi odpowiednio „zarządzę” lub nieco poważniejsza, ale też wielce ogólnikowa: oszczędzać i inwestować.

O ile problem z bezpiecznymi instrumentami typu lokaty i konta oszczędnościowe rozwiązać jest stosunkowo prosto i tu odsyłam do poprzedniego wpisu z zestawieniem najlepszych lokat i kont w kwietniu, o tyle z typowymi inwestycjami sprawa się komplikuje, a ze względu na długość poprzedniego posta przeniosłem drugą część na dziś.


Zacznę od tego, że jeśli masz jakikolwiek system inwestowania (inna sprawa czy skuteczny), nie powinieneś na tym blogu czy gdziekolwiek indziej szukać odpowiedzi na pytania typu „co jutro kupić na GPW?” lub „czy należy sprzedawać akcje lub fundusze z powodu możliwej korekty?”

Z tym zastrzeżeniem przedstawię swoją wielce subiektywną opinię na temat rynku.

Uznałem, że jest on lekko przegrzany i nie wiem czy pójdziemy wyżej niż w czwartek, czy też cofniemy się, ale z powodu oferty PZU nie muszę tego sprawdzać.

Po prostu wszystko wskazuje na to że zaangażuję w IPO ubezpieczyciela całkiem sporo środków (co najmniej 15- 20% portfela), więc lekko ostrożne obecne podejście do rynku akcji z mojej strony wydaje się uzasadnione.

Natomiast dla osób inwestujących w nieco dłuższej perspektywie czasu proponuję dość prostą miarę, która pozwoli nam wycofać się z rynku bez celowania w szczyt i pozostawiając mu możliwość na pewne korekty.

Zacznijmy od indeksu WIG20.

Tu dla średnio- i długoterminowców bardzo ciekawym pomysłem jest obserwowanie średniej dwustusesyjnej, która w ostatnich dwunastu miesiącach dwukrotnie zatrzymała spadki. Jej przełamanie można uznać za ewentualny sygnał sprzedaży i wycofania się z rynku.


Osobiście uważam, że dla posiadaczy jednostek funduszy oraz akcji spoza "WIG6" ważniejszy jest WIG i tu mam bardzo prostą wartość do zapamiętania, czyli okrągłe 40 000 pkt, a dla tolerujących większą zmienność może to być mniej więcej 37 300 pkt (okolice tegorocznego dołka).

Taką dość pasywną inwestycję prowadzę od niedawna w funduszu inwestycyjnym Legg Mason Akcji i z braku parasola chroniącego przed Belką chciałbym tu wycofywać się jak najrzadziej zgodnie z założeniami prościutkiego systemu zaprezentowanego tutaj w ubiegłym miesiącu. Cały czas obowiązuje sygnał kupna i mam nadzieję, że sytuacja się nie zmieni i dzięki temu pod koniec kwietnia dopłacę kolejne dwie setki do puli.

Jeżeli chodzi o fundusze typu MIŚS, przyniosły one w ostatnim miesiącu także bardzo dobre stopy zwrotu i gdyby nie wspomniane wcześniej PZU nadal trzymałbym UniKorona MIŚS, a pozostałym posiadaczom tego i innych funduszy z tej grupy proponuję śledzić poziom 11 700 pkt na sWIG80 oraz 2400 na mWIG40 i dopóki indeksy są ponad tymi wartościami, właściwie nie widzę powodów do niepokoju.

A co po sprzedaży akcji czy funduszy?

Czekałbym na bezpiecznych instrumentach typu lokaty/konta oszczędnościowe czy fundusze pieniężne na kolejny sygnał kupna lub na przykład powoli je odkupywał w równych porcjach miesięcznych/kwartalnych, albo mieszał te podejścia.

Co sam zamierzam zrobić?

Moja taktyka na najbliższe miesiące jest chyba znana: większa ekspozycja na fundusze obligacji (raczej krótkoterminowo, tylko do momentu kiedy wygrywają z pieniężnymi), wejście w PZU, sprzedaż tych akcji zaraz po godz. 10 rano w czasie obwieszczania sukcesu przez prezesów Sobolewskiego i Klesyka (oby, oby), czekanie na nieco niższe ceny na GPW - na przykład w okolicach 200 SMA na WIG20 i pozostanie dość wybrednym co do poszczególnych akcji.

Po rozliczeniu podatków i zakończeniu przygody z PZU zaktualizuję plan na ten rok i po pierwszym kwartale przyrost wartości sugeruje, że będzie to zdecydowanie więcej niż ostrożne 57,5 k.

Dobrze jest ustalić sobie realistyczne cele i monitorować ich realizację na bieżąco.

W moim przypadku wyglądało to tak: 1 września 2007 0 zł, 16 września 2007 3003,24 zł, koniec 2007 roku: stan 12 920,55 zł, koniec 2008 roku: cel 20 000 zł- wynik 25 901,62 zł, 2009: odpowiednio 35 000 zł i 46 139,84 zł, 2010: 57 500 zł i ???.

Zaraz ktoś znowu „odkryje”, że to przede wszystkim dzięki stałemu oszczędzaniu i regularnym dopłatom oraz reinwestowaniu 100% wpływów z reklam (z tego powodu nie miałem żadnych oporów przed ich umieszczeniem na blogu) i dotacji. Tak jest, nie musisz być żadnym geniuszem rynku, aby zgromadzić niezłą sumkę –choć nieco poważniejsze wyzwanie właśnie się powoli krystalizuje z powodu nieco większego kapitału.

Gdybym na przykład miał powiedzmy 50 000 zł na początku bloga we wrześniu 2007 roku i wszystko wpakował w jeden z najlepszych funduszy na rynku - Arka Akcji i potem biernie czekał na efekty długoterminowego inwestowania, dziś zostałoby mi niespełna 36 tys. zł.

To chyba wystarczająco przekonujący argument do regularnego oszczędzania i inwestowania, do czego nieustająco zachęcam. A zacząć można choćby zaraz.

W takim razie dorzucam stówę do rachunku oszczędnościowego w Eurobanku.