Obecnie trwająca pandemia COVID-19 odcisnęła swoje negatywne piętno również na finansach osobistych. Podchodzący do nich na zdrowych zasadach znaleźli się w zdecydowanie lepszym położeniu od lekkoduchów, którzy dotąd żyli chwilą.
Teraz, kiedy ludzie tracą pracę i źródła dochodów, możemy docenić przydatność funduszu bezpieczeństwa - poduszki finansowej, która znacznie łagodzi stres.
Mam nadzieję, że zdołaliście zbudować odpowiedni bufor.
Jestem ciekaw, czy faktycznie tak się stało. Dlatego zapraszam do komentarzy i głosowania w ankiecie na Twitterze:
Czy posiadasz fundusz bezpieczeństwa? A jeżeli tak, to w jakiej wysokości - na ile miesięcy życia wystarczy?
— Zbyszek Papiński (@appfunds) May 18, 2020
Zakładamy typowe twoje wydatki/twojego gospodarstwa domowego.#funduszbezpieczeństwa #poduszkafinansowa #oszczędzanie #personalfinance
Wiadomo, że tu na blogu zwykle spotykają się osoby o znacznie wyższej świadomości finansowej od średniej krajowej, a ta ostatnia wciąż nie wygląda zbyt różowo.
Z raportu ING Banku Śląskiego cytowanego w "Rzeczpospolitej" wynika, że na koniec 2019 r. aż 30% ankietowanych nie posiadało żadnych oszczędności, a pozostałym z reguły nie starczy ich na długo - jedynie 17% posiada środki powyżej rocznych zarobków.
Moim zdaniem warto zaznaczyć subtelną, ale istotną różnicę: powinniśmy patrzeć nie na wielokrotność zarobków, ale typowych wydatków.
A jaka jest optymalna wielkość takiego funduszu?
To kwestia indywidualna, zależna od wielu czynników. Przyjąłbym za minimum równowartość półrocznych wydatków.
Uważałbym też, aby nie przesadzić i nie trzymał jako poduszkę finansową na przykład oszczędności wystarczających na 5 lat życia, ponieważ te pieniądze realnie tracą na wartości z powodu inflacji, której nie rekompensuje oprocentowanie depozytów.
Głównym celem funduszu jest zapewnienie nam właściwiej płynności, także po utracie dotychczasowych dochodów lub ich istotnej części. Daje nam on więcej czasu na zastanowienie i dostosowanie się do nowych warunków, a z takimi mamy do czynienia obecnie. I to w skali globalnej.
Dlatego nadal trzymam fundusz bezpieczeństwa w bankach (w tym trochę walut obcych) i częściowo w obligacjach skarbowych, a zysków szukam w inwestycjach.
Głównym celem funduszu jest zapewnienie nam właściwiej płynności, także po utracie dotychczasowych dochodów lub ich istotnej części. Daje nam on więcej czasu na zastanowienie i dostosowanie się do nowych warunków, a z takimi mamy do czynienia obecnie. I to w skali globalnej.
Te pieniądze powinny być przede wszystkim łatwo dostępne - od zarabiania są inwestycje czy prowadzenie biznesu.
Owszem, denerwuje mnie drastyczny spadek oprocentowania lokat i kont oszczędnościowych. RPP ścięła stopy procentowe do rekordowo niskich poziomów (referencyjna sięga od 9 kwietnia br. zaledwie 0,5%), a w ślad za Radą idą teraz banki, które nie potrzebują nowych depozytów, skoro w czasach kryzysu spada również akcja kredytowa.
Na razie nie widać żadnych szans na poprawę.
W banku cokolwiek da się wycisnąć praktycznie tylko z łatwych promocji, najlepiej bez wychodzenia z domu.
Przykładowo do zgarnięcia jest ponownie 200 zł premii w Banku Millennium za założenie konta i spełnienie prostych warunków:
Również oferta detalicznych obligacji skarbowych uległa w maju znacznemu pogorszeniu. Nic dziwnego, że w kwietniu Polacy "wykręcili" absolutny rekord sprzedaży obligacji w ofercie "last minute": ponad 5,4 mld zł, z czego więcej niż połowa przypadła na "czterolatki" indeksowane inflacją.
Wspomniana inflacja CPI również oddziałuje negatywnie na oszczędzających - według oficjalnych danych GUS wyniosła ona w kwietniu 3,7% w skali rok do roku.
Oczywiście nasza prywatna inflacja może być zupełnie inna, a ta wyliczana przez GUS opiera się na pewnych założeniach - na przykład, że wydajemy akurat 25,4% budżetu domowego na żywność i napoje bezalkoholowe. Mnie ostatnio wkurzyło, że jednego dnia kupowałem paprykę czerwoną za 10 zł za kilogram, a następnego kosztowała już 17 zł.
Kto chce poznać swoją prawdziwą, własną inflację, powinien po prostu skrupulatnie prowadzić budżet domowy, a potem porównywać ceny i wydatki. A zadanie utrudnia zmiana struktury wydatków - nie wydajemy w ogóle na bilety do kina czy na koncerty, dużo mniej na paliwo, za to więcej na żywność itd.
W tych warunkach na pewno nie jest łatwo zmobilizować się do rozpoczęcia oszczędzania i tworzenia funduszu bezpieczeństwa. Natomiast zapewniam, że zbudowanie takiej poduszki finansowej daje znacznie większy komfort nie tylko w przypadku finansów domowych, ale również przy podejmowaniu kolejnego kroku, czyli inwestowania. Presja jest zdecydowanie mniejsza.
Naprawdę znacznie łatwiej inwestuje się, kiedy nie musisz tych pieniędzy szybko wycofywać, ponieważ masz rachunki do zapłacenia czy wręcz spłacasz długi.
Dlatego nadal trzymam fundusz bezpieczeństwa w bankach (w tym trochę walut obcych) i częściowo w obligacjach skarbowych, a zysków szukam w inwestycjach.