piątek, 3 maja 2013

Do czego potrzebne mi są pieniądze? Co jest najważniejsze?

Tradycyjnie uważa się, że "pieniądze szczęścia nie dają, ale musisz sporo zarabiać", czyli istnieje graniczna kwota, którą powinieneś zarabiać/posiadać, aby osiągnąć stan pewnego zadowolenia z życia i bezpieczeństwa. Jednak wyższe zarobki w pewnym momencie tracą na znaczeniu i jak mówi Arnold Schwarzenegger:

"Pieniądze szczęścia nie dają. Mam teraz 50 mln dolarów, ale jestem tak samo szczęśliwy jak wtedy, kiedy miałem 48 milionów. "

Do podobnych wniosków doszli Kahneman i Deaton określając nawet dość dokładnie próg satysfakcji w amerykańskich warunkach: 75 tys. dol. rocznie (brutto).

Po jego przekroczeniu nasz stan emocjonalny zbytnio się nie zmienia, a jedynie wierzymy, że wszystko toczy się właściwym torem.

W 2011 roku zadałem Czytelnikom bloga podobne pytanie: ile według Ciebie wynosi minimum miesięczne dochodów, aby przestać martwić się o pieniądze?


Padały bardzo różne kwoty, ale zacytuję tu jedną wypowiedź:

"Uważam że zawsze będzie za mało, tak jest przynajmniej w moim przypadku. Sięgam progu, który wcześniej by mi odpowiadał i dochodzę do wniosku że to jednak za mało:(... Myślę o kolejnym i kółko się zamyka."

Co ciekawe, do dość podobnych wniosków doszli w swojej najnowszej pracy "Subjective Well-Being and Income: Is There Any Evidence of Satiation?" Betsey Stevenson i Justin Wolfers.

Zauważmy, ze w badanych 25. najludniejszych państwach świata, wszędzie obserwujemy podobne zjawisko:


Obojętnie, czy mówimy o biednym Bangladeszu, czy bogatych Stanach, ludzie zachowują się podobnie: chcą mieć coraz więcej pieniędzy i po osiągnięciu kolejnych stopni odczuwają coraz wyższą satysfakcję. Jakoś nie widać tu progu, gdzie można się zatrzymać.

Jeśli czujesz się z tym w porządku, nie ma sprawy.

Natomiast zawsze warto sobie zadać kilka pytań, o których wspomina Carl Richards.

Do czego tak naprawdę są mi potrzebne pieniądze? Co jest najważniejsze?

Najczęściej pada standardowa odpowiedź typu: "pieniądze dają mi poczucie bezpieczeństwa/wolność finansową". Jednak warto drążyć głębiej.

Tak jak w przykładzie Richardsa i jego przyjaciółki - typowej profesjonalistki, ciężko pracującej, wspinającej się po szczeblach kariery i zarabiającej coraz więcej.

Jej pierwsza odpowiedź zabrzmiała: "aby mieć więcej wolnego czasu." Richards zadał kolejne pytanie: A co wtedy najbardziej chciałabyś robić?

- Wychowywać dziecko.

No i dopiero teraz znajoma zrozumiała, co tak naprawdę liczy się w jej życiu.

W tym miejscu należy zastrzec, że wychowanie dziecka było istotne akurat dla niej. Równie dobrze odpowiedź mogłaby brzmieć na przykład "wylegiwać się w słońcu" czy "zostać szefem swojej firmy", albo... mistrzem rodeo.

Ciekawy jestem czy ktoś z Czytelników także zada sobie na tyle dużo pytań, aby dokładniej sprecyzować swój cel w życiu, albo wręcz zdefiniować je na nowo?