Tradycyjnie uważa się, że "pieniądze szczęścia nie dają, ale musisz sporo zarabiać", czyli istnieje graniczna kwota, którą powinieneś zarabiać/posiadać, aby osiągnąć stan pewnego zadowolenia z życia i bezpieczeństwa. Jednak wyższe zarobki w pewnym momencie tracą na znaczeniu i jak mówi Arnold Schwarzenegger:
"Pieniądze szczęścia nie dają. Mam teraz 50 mln dolarów, ale jestem tak
samo szczęśliwy jak wtedy, kiedy miałem 48 milionów. "
Do podobnych wniosków doszli Kahneman i Deaton określając nawet dość dokładnie próg satysfakcji w amerykańskich warunkach: 75 tys. dol. rocznie (brutto).
Po jego przekroczeniu nasz stan emocjonalny zbytnio się nie zmienia, a jedynie wierzymy, że wszystko toczy się właściwym torem.
W 2011 roku zadałem Czytelnikom bloga podobne pytanie: ile według Ciebie wynosi minimum miesięczne dochodów, aby przestać martwić się o pieniądze?
Padały bardzo różne kwoty, ale zacytuję tu jedną wypowiedź:
"Uważam że zawsze będzie za mało, tak jest przynajmniej w moim przypadku.
Sięgam progu, który wcześniej by mi odpowiadał i dochodzę do wniosku że
to jednak za mało:(... Myślę o kolejnym i kółko się zamyka."
Co ciekawe, do dość podobnych wniosków doszli w swojej najnowszej pracy "Subjective Well-Being and Income: Is There Any Evidence of Satiation?" Betsey Stevenson i Justin Wolfers.
Zauważmy, ze w badanych 25. najludniejszych państwach świata, wszędzie obserwujemy podobne zjawisko:
Jeśli czujesz się z tym w porządku, nie ma sprawy.
Natomiast zawsze warto sobie zadać kilka pytań, o których wspomina Carl Richards.
Do czego tak naprawdę są mi potrzebne pieniądze? Co jest najważniejsze?
Najczęściej pada standardowa odpowiedź typu: "pieniądze dają mi poczucie bezpieczeństwa/wolność finansową". Jednak warto drążyć głębiej.
Tak jak w przykładzie Richardsa i jego przyjaciółki - typowej profesjonalistki, ciężko pracującej, wspinającej się po szczeblach kariery i zarabiającej coraz więcej.
Jej pierwsza odpowiedź zabrzmiała: "aby mieć więcej wolnego czasu." Richards zadał kolejne pytanie: A co wtedy najbardziej chciałabyś robić?
- Wychowywać dziecko.
No i dopiero teraz znajoma zrozumiała, co tak naprawdę liczy się w jej życiu.
W tym miejscu należy zastrzec, że wychowanie dziecka było istotne akurat dla niej. Równie dobrze odpowiedź mogłaby brzmieć na przykład "wylegiwać się w słońcu" czy "zostać szefem swojej firmy", albo... mistrzem rodeo.
Ciekawy jestem czy ktoś z Czytelników także zada sobie na tyle dużo pytań, aby dokładniej sprecyzować swój cel w życiu, albo wręcz zdefiniować je na nowo?