Pewnie każdy ma w sobie jakąś żyłkę hazardzisty i zastanawia się jak wygrać w zdrapce czy ruletce. O ile jest to żyłka, nie widzę problemu z rekreacyjną zabawą - sam przez lata obstawiałem wydarzenia sportowe i nie tylko, chociaż ostatnio w ogóle zaniedbałem tego typu rozrywki, które mogą skończyć się niebezpiecznym uzależnieniem.
Jednak istnieją na świecie ludzie podchodzący do tego naprawdę poważnie - na przykład pewien kanadyjski statystyk, który rozgryzł lokalną zdrapkę.
Jako statystyk z dyplomami z MIT i Stanfordu doskonale wiedział, że pozorna losowość zdrapek nie może być prawdziwa, ponieważ organizatorzy muszą dokładnie kontrolować liczbę kart oraz wygranych. Na co dzień ma do czynienia z podobnym problemem wyszukując w strumieniu pozornie chaotycznych danych geologicznych miejsca z potencjalnie dużymi pokładami złota czy ropy naftowej i w grę wchodzą znacznie większe pieniądze niż dolar za kupon.
Szukał słabego punktu w zdrapkach, aż w końcu udało mu się. Srivastlava odkrył, ze w zdrapce sprzedawanej przez loterię stanową Ontario bardzo łatwo z dużym prawdopodobieństwem przewidzieć czy dana karta jest wygrana.
W tej wersji gry "kółko i krzyżyk" chodzi o zdrapanie sekwencji trzech takich samych liczb i w takim przypadku otrzymuje się wygraną. Haczyk polega na tym, że część liczb widać już wcześniej i trzeba tylko zdrapać resztę. Statystyk doszedł do wniosku, że na podstawie już widocznych liczb wiemy czy dana zdrapka przyniesie nam wygraną (szczegóły z ilustracją w artykule).
Jednak sam Srivastlava wcale nie zdecydował się na szybkie bogactwo, tylko ... zgłosił sprawę organizatorom loterii, którzy ją szybko wycofali. Pozostawił jednak nadzieję mniejszym czy większym hazardzistom, że czasem kasyno przegrywa, tylko trzeba znaleźć jego słaby punkt.