sobota, 2 listopada 2013

Ile jeszcze potrwa hossa? Które akcje kupić?

Po udanym debiucie PKP Cargo wciąż napływają do mnie pytania związane z inwestowaniem - zacytuję jeden z maili:

Przede wszystkim dziękuję za bardzo wartościowego bloga. Wymiernie przełożyło mi się to na zysk na PKP CARGO. Dzięki! A co dalej? Czy warto jeszcze kupić spółki o których Pan wspominał CD Projekt, Getin, Krynicki Recykling, MCI, Trakcja? 

Część osób zapewne i tak wybierze wyłącznie bezpieczne formy lokowania pieniędzy i zamiast szukać pieniędzy na giełdzie, skupi się na tym, na czym zna się najlepiej. Jak najbardziej rozumiem taką postawę.

Jednak przy pewnych nadwyżkach finansowych warto przynajmniej zastanowić się nad inwestowaniem i zacząć choćby od funduszy inwestycyjnych. Szerzej na ten temat tutaj.

Widać, że atmosfera wokół giełdy wyraźnie się poprawia, choć daleko nam do euforii z czasów poprzedniej hossy. Nie zmienia tego fakt, że coraz więcej osób pyta, które akcje kupić i ile jeszcze potrwa hossa, czyli w domyśle, czy nie jest już za późno na zakupy.

No to spróbujmy zmierzyć się z tematem.


Zacznijmy od indeksu szerokiego rynku akcji WIG w ujęciu miesięcznym (wykresy powiększają się po kliknięciu w obrazek):



Zwraca uwagę wysoka, październikowa biała świeca i dynamiczne wybicie ponad poziom 50 tys. pkt, który w 2011 roku skutecznie zatrzymał zwyżkę..

W przypadku poszczególnych akcji czy agresywnych, polskich funduszy inwestycyjnych proponuję ten poziom uznać teraz za potencjalne wsparcie i po dodaniu 2-3 proc. jako filtr uznałbym strefę 48,5-49 tys. pkt jako miejsce ewakuacji, jeżeli akceptujesz stratę na poziomie ok. 10 procent.

Oscylatory ostrzegają przed nadchodzącą korektą, podobnie jak słabość rynku na dwóch ostatnich sesjach w październiku. Jeśli uważasz, że po niej (o ile w ogóle w listopadzie zanotujemy istotne spadki) hossa będzie dalej trwać w najlepsze, możesz wykorzystać przecenę do zakupów po schłodzeniu rynków. W sumie nie widzę przeszkód, abyśmy w ślad za wieloma innymi parkietami (wczoraj Indie) nie przebili sufitu.

Można wysnuwać różne teorie, także w oparciu o fundamenty. Przy niskich stopach procentowych i stymulowaniu gospodarek tanim pieniądzem kapitał krąży po świecie i podbija ceny wielu aktywów, w tym akcji. Dlatego zagranica po dwóch dniach szoku związanego z OFE wzięła pompowanie bańki na GPW w swoje ręce i notujemy kolejne rekordy. Jak długo?

Sądzę, że nie warto na siłę prognozować (od tego są wróżbici występujący w pop-mediach), tylko lepiej reagować. Na razie przyjmuję hipotezę, że obowiązują wzrosty, a jeśli WIG wyraźnie spadnie poniżej 50 tys. punktów, trzeba będzie się zacząć zastanawiać nad odtrąbieniem końca zwyżek.

Zanim przejdziemy do konkretnych spółek, zwróciłbym uwagę na parę rzeczy, które umykają wielu inwestorom.

1. Niedoszacowanie rzeczywistego ryzyka portfela

Załóżmy, że posiadasz kapitał 50 tys. zł i w ramach dywersyfikacji portfela dzielisz go pomiędzy 5 spółek. Dla uproszczenia każdy pakiet niech będzie wart 10 tys. zł. Teraz przyjmujesz, że w jednej transakcji możesz stracić maksymalnie 2 procent kapitału, czyli 1000 zł. Z tego wynika, że na każdej spółce strata wyniesie 10 procent, czyli dość dobry stop, nie za wąski, nie za szeroki. I tu pojawia się pułapka.

Większość ruchów cen akcji jest ze sobą mocno dodatnio skorelowanych i całkiem prawdopodobne, ze w czasie spadków na giełdzie nie stracisz w jednej transakcji 2 procent kapitału (1000 zł), tylko raczej 5 x 2 procent w odstępie kilkunastu dni.

Tak powstaje dodatkowy lewar, który świetnie działa w hossie szybko powiększając wartość portfela, a w bessie odbierając swoje. Możesz zarobić 200, 300 czy 500 procent, a stracić tylko 100.

Jakie jest rozwiązanie?

Między innymi wykorzystywanie ETF-ów i instrumentów pochodnych agregujących indeksy.

2. Zbyt duża liczba transakcji

Bombardowanie informacjami trwa cały czas i między innymi ma na celu wywołanie w Tobie wrażenia, że trzeba ciągle dokonywać kolejnych transakcji.  Dla większości osób nie ma to sensu i jedynie daje zarobić brokerowi.  Najtrudniej wysiedzieć na tyłku, kiedy akcje drożeją. Więcej tutaj.

3. Zła dywersyfikacja

Ogólnie jest tak, że przy małym portfelu nie ma sensu za bardzo się rozdrabniać i na przykład otwierać 10 pozycji po 500-1000 zł. Z kolei zbyt wiele spółek to wielki kłopot, choćby z ich monitorowaniem + dodatkowe koszty transakcyjne. Poza tym w ten sposób nie da się osiągnąć stopy zwrotu istotnie wyższej niż średnia rynkowa. 

4. Korzystanie tylko z jednego rodzaju analizy

Jakiś przykład?

W swoim portfelu IKE (lepiej pasowałoby portfeliku:) miesiąc temu zdecydowałem się na zakup akcji Agory. Na razie wynik wygląda obiecująco (w procentach, w złotych to i tak będą jakieś drobne):






Powiedzmy, ze zauważyłem coś tam na wykresie i kupiłem akcje. Przez ostatni miesiąc zdrożały o ponad 18 procent. W tym czasie WIG zyskał 7,5 procent, a mWIG40, w którym znajduje się Agora 7,8 proc.

Oprócz analizy technicznej dorzuciłem jeszcze parę obserwacji fundamentalnych. Jedną z nich był fakt, że spółka była wyceniana przez rynek zaledwie na 500 mln zł. Dla porównania - kapitalizacja TVN-u przekracza 5 mld zł , a Cyfrowego Polsatu zbliża się do 8 mld zł. Wiadomo, Agora nie posiada telewizji, ale na pewno łatwiej podwoić 500 mln zł niż 5 mld i to nawet jeśli nasze medium lubi publikować bzdury.  Z tego powodu przy ocenie potencjału danych akcji proponuję zwracać uwagę na wartość spółki według rynku i zastanawiać się o ile może ona wzrosnąć. To taki szybki wskaźnik pomocniczy, jak Cena/Wartość Księgowa, czy Cena/Zysk.

5  Nie myl hossy ze swoją mądrością

Kiedy wszystko rośnie, łatwo wpaść w samozadowolenie, bo działa wtedy prawie każda metoda.

Mógłbym ciągnąć listę jeszcze dłużej i jeśli uważasz, że należy coś dorzucić, podziel się swoimi spostrzeżeniami w komentarzach.

Nie uda się jej szybko wyczerpać, więc przejdźmy do spółek.

Przegląd wideo znajdziesz na przykład u Radka.

Moim zdaniem każdy powinien wypracować swoją samodzielną metodę inwestowania, dopasowaną do jego własnego profilu ryzyka i trybu życia. Przykładowo- mniejsze spółki cechuje zwykle większa zmienność i osoba, która sprawdza notowania powiedzmy raz na tydzień, może ponieść dodatkowe straty związane z brakiem szybkiej reakcji na negatywne wiadomości ze spółki/ruchy rynku.

Dlatego uprzedzam, że spółki, które mi się podobają wymagają kontroli co najmniej raz na dzień/dwa.

Miesiąc temu przedstawiałem wyniki inwestowania w oparciu głównie o analizę techniczna, a zwłaszcza ten jej element. Stopy zwrotu za sześć miesięcy wyglądały następująco:

"CD Projekt +90,8 proc.
Getin +30,8 proc. (w tym dywidenda 10 gr)
Krynicki Recykling +50 proc.
MCI +40 proc.
PGNiG +5,6 proc. (w tym dywidenda 13 gr) - tu wypadałoby zamknąć nie rokującą od dłuższego czasu zbyt dobrze pozycję

Benchmark WIG zyskał w tym czasie 8 procent."

Po odrzuceniu PGNiG i  kolejnym miesiącu zyski są znowu wyższe (licząc od otwarcia sesji 11 marca):

CD Projekt +101,3 proc.
Getin +38%
Krynicki Recykling +66,8 proc.
MCI +37,5 proc.

Tylko spółka MCI zanotowała lekką przecenę (właściwie stagnację).i przy spadku akcji poniżej 9,6 zł na zamknięciu, zapewne zamknąłbym pozycję następnego dnia. Dla pozostałych ustaliłbym zlecenia obronne (stop-lossy - u mnie mentalne, do wbicia ręcznego) i zdał się na rynek.

Z kolei bardzo dobrze spisuje się wymieniana ostatnio przy okazji oferty PKP Cargo Trakcja. To był prawdziwy hit i od wpisu na blogu 10 października podrożała aż o 48,3 proc (z tego powodu nie warto żałować straconej szansy, bo zawsze znajdą się kolejne okazje).














Czy warto akurat teraz wchodzić? Tego nie wiem. Ryzyko korekty jest tu wysokie i może być ona spora, kiedy zważymy, że dołek w kwietniu był na poziomie 36 gr i od tamtej pory spółka  zdrożała aż o 267 proc.

Teraz patrzę sobie na ten wpis i wszystko wygląda bardzo cukierkowo, zbyt pięknie, aby było prawdziwe. Ktoś pomyśli - Wezmę taką spółkę, czy siaką, a i tak w parę miesięcy zarobię kilkadziesiąt procent.

OK, szansa istnieje.  Jednak jest to tylko szansa i trzeba brać pod uwagę wariant awaryjny, czyli stratę i być na nią przygotowanym mentalnie. Tak samo jak na akceptację zysku i trzymanie się rosnących akcji.

Z tymi zastrzeżeniem proponuję zgodnie z metodą "trzymaj się liderów" wybrać akcje na kolejne pół roku (o ile wcześniej nie wyrzuci nas rynek na stratach) spośród tych, które były silne w ostatnim półroczu:

źródło: Money.pl
























Jednym z dodatkowych kryteriów powinna być odpowiednia płynność wybranych walorów. Od siebie dodałbym, żeby sprawdzić, czy to nie wydmuszka (czy spółka coś robi poza produkcją akcji i z jakim skutkiem) oraz mocno filtrował analizę techniczną na małych spółkach, gdzie łatwo rysować wykresy drobnymi zleceniami (można na przykład przerzucić się na dłuższe interwały czasowe - tygodnie lub miesiące).

Czy nie istnieje niebezpieczeństwo, że system straci skuteczność z powodu jego upublicznienia? Tak, takie ryzyko istnieje. Jednak tu przypomnę fragment "Czarodziejów rynków " i wypowiedź Richarda Dennisa:

"Wielu traderów wierzy, ze ujawnienie strategii powoduje, że przestają one działać. Ja tak nie sądzę. Jeśli to, co robisz, ma dobre podstawy. metoda będzie działać, nawet jeśli ludzie poznają ją w ogólnych zarysach. Zawsze powtarzam, że można opublikować w gazecie zasady działania na rynku - a i tak nikt ich nie będzie przestrzegać. Kluczem jest konsekwencja i dyscyplina."

Dlatego oprócz korzyści, które daje poznanie różnych ludzi i ich poglądów czy prozaicznych wpływów finansowych, głównie z reklam (wiadomo, dywersyfikacja przychodów), regularne pisanie na blogu od sześciu lat pozwala mi także ćwiczyć cechy wskazane przez Dennisa. I na tym polega w dużej mierze wartość bloga dla mnie jako jego autora.