wtorek, 28 czerwca 2011

Kiedy mniej znaczy więcej

Przez 15 lat z rzędu (1991-2005) fundusz Legg Mason Capital Management Value Trust pod sterami Billa Millera pokonywał indeks S&P 500 (niestety później było znacznie gorzej). Na pewno jednak ten przypadek przekonał w pewnej części naukowców, że rynek czasem da się pokonać i szczęście jest tylko bonusem.

Pozostając w kręgu Legg Mason - proponuję zapoznać się z tekstem, którego autorem jest Michael J. Mauboussin. Mimo, że siedzi głęboko w branży wcale nie "nagania" na fundusze.

Zauważmy, że problem większości z nas ilustruje ten wykres:
















Tak jest, kupujemy na górkach, sprzedajemy w dołkach, co potwierdzają przepływy kapitałów nałożone na stopy zwrotu.

W efekcie -jak podaje John C. Bogle, średnioroczna stopa zwrotu przeciętnego inwestora jest aż o 4,5 pkt. procentowych niższa od samego ETFu odzwierciedlającego ruch indeksu. Zatem, sama zamiana drogiego funduszu inwestycyjnego na niskoprowizyjny ETF nie wystarczy, ponieważ dochodzi nasz fatalny timing.

Oczywiście, prawie każdy w duchu przecenia swoje możliwości i tylko wzruszy ramionami: "To dotyczy tych tam głupich amerykańskich lemingów, ja jestem mądrzejszy i nie dam się przechytrzyć", ale naprawdę jest trudniej niż nam wmawia doradca, któremu wykres indeksów zaczyna się w 2009 roku.

Zresztą Mauboussin wskazuje, że podobny problem występuje z poszczególnymi aktywnie zarządzanymi funduszami - inwestorzy najczęściej pędzą do tego, który odniósł sukces w ostatnim okresie, a resztę robi regresja do średniej.

Co w takim razie proponuje w zamian?

W dłuższej wersji:



W krótszej - Mauboussin przeciętnej osobie, która nie siedzi od rana do wieczora w wykresach i nie buduje kolejnego genialnego systemu sugeruje zmniejszenie aktywności, czyli ograniczenie liczby transakcji i bardzo staranną selekcję aktywów, a potem cierpliwe czekanie na efekty.

"Kup i trzymaj" tak, ale tylko dla niedowartościowanych spółek (nad kryteriami fundamentalnymi warto popracować na przykład studiując te ponadczasowe listy), przy użyciu surowych kryteriów.

Czy jest to strategia dobra dla każdego?

Niekoniecznie.

Dla uproszczenia załóżmy, że opracowałeś strategię o dodatniej wartości oczekiwanej, z której średni zysk wynosi 3% z transakcji (pomińmy obsunięcia kapitału), ale rocznie wykonujesz tylko dwie takie transakcje.

Z kolei inna strategia przeciętnie daje ci tylko 1% zysku, ale za to rocznie sygnałów występuje 20. Którą wybrać? Odpowiedź jest oczywista.

Jednak dla wielu osób podejście proponowane przez Mauboussina wydaje się dobrym rozwiązaniem, szczególnie jeśli nie masz czasu codziennie sprawdzać czy WIG wzrósł, czy spadł i jak tam idzie twoim akcjom.

Jak zwykle nie daje ona gwarancji zysku, bo jak zawsze przyda się łut szczęścia, któremu trzeba pomóc.