Dziś w nocy dostałem radosnego maila z Degiro z nagłówkiem: "DEGIRO wprowadza zero", w którym broker chwali się, że już od najbliższego poniedziałku umożliwi handel na giełdach w USA i Kanadzie bez prowizji.
Disclaimer: Inwestowanie wiąże się z ryzykiem strat.
Jednak to nie wszystko.
Degiro prowadzi rachunek w euro i przy zakupie akcji za dolary musi przewalutować euro na USD, co robi automatycznie z prowizją za tą usługę 0,1 proc. (tzw. AutoFX).
W takim razie jeśli kupuję 10 akcji spółki XYZ po 100 dolarów na giełdzie nowojorskiej, obecnie ponoszę koszty 0,5 euro + 0,04 USD + 1 USD za przewalutowanie (to wszystko razem przeliczane na euro).
W poniedziałek znikną dwie pierwsze opłaty i zostanie jedynie dolar za przewalutowanie.
I wszystko byłoby pięknie, gdyby nie mała gwiazdka, czyli nowa tabela opłat obowiązująca od 20 grudnia br.
A cóż w niej znajdziemy?
Owszem handel w USA i Kanadzie będzie teoretycznie bezprowizyjny, ale już na stronie 7 Degiro pisze o... opłacie 0,5 euro za wykonanie zlecenia, czyli niby 0,5 euro zniknęło, ale wróciło.
Co więcej, broker istotnie podnosi opłatę za przewalutowanie z 0,1 do 0,25 proc.
Z tego wynika, że za zakup 10 akcji spółki XYZ po 100 dolarów po 20 grudnia zapłacimy 0,5 euro za wykonanie zlecenia + 2,5 dolara za przewalutowanie, czyli w sumie więcej niż obecnie.
Tak naprawdę taniej będzie dla osób wykonujących transakcje pomiędzy 22 listopada, a 17 grudnia br. - tu wyszłoby dla tej przykładowej transakcji jedynie 1 USD za przewalutowanie.
Poza tym jeśli ktoś sprzeda akcje w USA i wyłączy AutoFX, wtedy może obracać tymi dolarami bez ich przewalutowania.
Do tego należy jeszcze dołożyć opłatę roczną za połączenie z giełdą 2,5 euro.
Dla akcji z GPW aktualnie obowiązuje prowizja 1 PLN + 0,09 proc. Po 20 grudnia br. będzie to 1 PLN + 5 PLN opłata stała, czyli nie będzie opłacało się składanie bardzo małych zleceń, rzędu kilkuset złotych.
W sumie Degiro wciąż pozostaje w gronie tanich brokerów, ale stało się nieco mniej atrakcyjne. Poza tym po przejęciu przez flatex z niemiecką licencją bankową zdecydowanie wzrosło bezpieczeństwo.
Moim zdaniem nadal przydatnym produktem pozostają bezprowizyjne fundusze ETF - tutaj pisałem o nich na blogu.
Natomiast konkurencja nie śpi.
Interactive Brokers nie wymaga już aktywów 100 tys. USD, aby nie pobierać opłat miesięcznych.
W przypadku zagranicznych brokerów dla wielu osób problemem jest brak formularza PIT-8C i konieczność samodzielnego wyliczania podatków. W tym momencie nie da się tego przeskoczyć przy inwestowaniu dywidendowym w amerykańskie spółki i w Polsce wciąż pobierany jest podwójny podatek 30 procent zamiast 15 proc., pomimo ciągłych obietnic o likwidacji tej niedogodności.
Dla inwestujących we wzrostowe spółki czy ETF-y akumulujące dywidendy niewątpliwie wygodniej korzystać z polskiego brokera/domu maklerskiego, zwłaszcza jeśli jest niedrogi.
Dlatego przypomnę, że w Polsce od zeszłego roku bezprowizyjny handel akcjami i ETF-ami oferuje XTB (do 100 tys. euro miesięcznie, minimalne zlecenie 100 USD/euro lub 500 PLN).
W tym roku zacząłem kupować w XTB ETF-y bez prowizji - na przykład VWCE i jest ok.