Dwa tygodnie temu Alior Bank poinformował (raport 40/2013), że dziesięcioro kluczowych pracowników/insiderów (w tym prezes, wiceprezesi i przewodnicząca rady nadzorczej) dokonało sprzedaży pakietu 678 856 akcji po 87,2 zł za sztukę wartego blisko 59,2 mln zł.
Sama transakcja miała miejsce 1. października, a jej kontrowersyjność najlepiej widać w kontekście rynkowym, kiedy spojrzymy na wykres spółki (kliknij w obrazek, aby powiększyć):
Dramatyzm sytuacji podkreśla fakt, że ledwie w czwartek rano kurs akcji banku po raz pierwszy w historii przekroczył poziom 100 zł (maksimum na 100,5), aby jeszcze tego samego dnia zacząć się wyraźnie osuwać. W piątek możemy już mówić o prawdziwym krachu - notowania akcji banku otworzyły się z wielką luką w dół, aby zakończyć tydzień na poziomie zaledwie 73,3 zł. Inaczej mówiąc - od czwartkowego szczytu straciły aż 27 procent.
Co stoi za krachem?
Czwartkowy raport po sesji giełdowej. Alior Bank przyznał w nim, że zgodnie z zaleceniami KNF z marca tego roku (po wymianie korespondencji) dokona zmiany księgowania przychodów z tytułu ubezpieczeń, co bardzo negatywnie wpłynie na wynik finansowy banku za III kwartał 2013 roku. Zysk netto spadnie o ok. 105 mln zł, a kapitały własne banku obniżą się o ok. 330 mln zł.
W tym świetle ostatnie transakcje zarządu nie wyglądają najlepiej, a były szef KNF Stanisław Kluza grzmiał wczoraj w Polskim Radiu - Zachodzi wiec pytanie, czy ta wyprzedaż nie jest przypadkiem efektem spadku zaufania do tego podmiotu, albo w ogóle do spółek notowanych na rynku regulowanym. Patrząc na tą sytuację od strony nadzorczej, wydaje mi się, że istnieje kilka kwestii, które trzeba zdecydowanie wyjaśnić. Po pierwsze, czy w związku z tak dużym zdarzeniem (wymuszenie na banku sposobu księgowania przychodów z tytułu bancassuarance), miała miejsce kara dla zarządu i druga kwestia, gdyż takich spraw nie załatwia się w jeden dzień, to musiało się toczyć miesiąc, dwa, trzy, to jeśli tak było, to konieczne jest ustalenie, czy i w jaki sposób dochodziło do sprzedaży dużych pakietów akcji banku, chociażby w okresie ostatniego kwartału.
Czyżby w Alior Banku szykowała się grubsza afera?
Poczekamy, co zrobi nadzór finansowy. Tymczasem w piątek kilka innych banków dostało rykoszetem z powodu obaw o stosowanie przez nie podobnych praktyk:
Na razie są to jedynie niepotwierdzone plotki.
Czy straty na akcjach Alior Banku dało się uniknąć?
Moim zdaniem było to bardzo trudne. Sprzedaż akcji przez zarząd wynikała z wygaśnięcia lock-upu (15 września), a pozbyto się tylko części walorów.
Poza tym aż do czwartkowego ranka kurs pięknie rósł i przebił 100 zł (ciekawostka - wczoraj Google po raz pierwszy powyżej 1000 USD), doskonale wpisując się w hossę bankową. Potem nastąpiła korekta, a po sesji wpadło info o księgowaniu ubezpieczeń. W piątek notowania wystartowały po wielkiej luce w dół z 93,9 na 75 zł i żadne stop-lossy na wiele się tu nie zdały. Jeżeli ktoś ciął straty, musiały być one bolesne w porównaniu z pięknym czwartkowym początkiem.
Zastanawia tylko panika na akcjach Aliora. Jeśli chodziłoby tylko o jednorazową operację księgową, skala przeceny wygląda nienaturalnie. I niektórzy mówią, że to jest wręcz doskonała okazja do tanich zakupów.
Ciężko mi ocenić i bardzo ciekawie zapowiada się poniedziałkowa sesja. Zarówno jeśli chodzi o Alior Bank, jak też Millennium czy Getiny.