Trwa wojna z epidemią. Sytuacja zmienia się z dnia na dzień i na wiele rzeczy nie mamy wpływu.
Natomiast powinniśmy starać się podejmować rozsądne decyzje, aby zatrzymać rozprzestrzenianie się koronwirusa oraz jego negatywne oddziaływanie na nasze życie.
Przede wszystkim powinniśmy ograniczyć kontakty z innymi ludźmi, czyli siedzieć na tyłku w domu. Wychodźmy tylko wtedy, kiedy musimy. Słuchajmy zaleceń ministerstwa zdrowia (profil na Twitterze z bieżącymi komunikatami).
Wiele osób źle znosi psychicznie obecną sytuację. Dlatego uważam, że do rozważenia jest limitowanie strumienia bieżących, negatywnych informacji - może na przykład wystarczy sprawdzić wiadomości raz dziennie? Porozmawiaj z bliskimi, poczytaj książkę, obejrzyj film, zagraj w coś..
No i odwiedzaj blog :-)
To już kwestia indywidualna - akurat nie mam z tymi negatywnymi informacjami większego problemu. Jednak wiem, że różni ludzie różnie reagują, zwłaszcza ci, którzy pierwszy raz w życiu zetknęli się z tak ekstremalnymi warunkami.
A co z finansami osobistymi?
Dla regularnych Czytelników bloga nie jest zaskoczeniem, że unikanie długów konsumpcyjnych oraz budowa funduszu awaryjnego i bezpieczeństwa powinny być fundamentami zdrowych finansów osobistych.
Te środki muszą być łatwo dostępne i tu przydatne są konta oszczędnościowe.
Ze względu na nadzwyczajne warunki proponuję zwiększyć fundusz bezpieczeństwa do co najmniej równowartości półrocznych wydatków danej rodziny, lepiej większy.
Koronawirus przyniesie wiele negatywnych skutków, w tym gospodarczych, czyli upadnie część firm, wzrośnie bezrobocie. Wszelkie ogłaszane programy pomocowe jedynie nieco złagodzą szok wywołany nagłym całkowitym zatrzymaniem się całych branż (w tym hotelarstwa, restauracji, kin, organizatorów konferencji itd.).
Dlatego potrzebna jest grubsza poduszka finansowa niż zwykle.
Z tych samych powodów powstrzymałbym się teraz przed podejmowaniem poważnych decyzji finansowych typu zaciągnięcie kredytu hipotecznego.
Podobnie ostrożnie podchodzę do pomysłów z jego nadpłacaniem:
Jak zapewne wiecie, od lat trzymam część prywatnej rezerwy na czarną godzinę w walutach obcych. Zazwyczaj kupowałem waluty za drobne w kantorze online Walutomacie i następnie przelewałem je do banku.Dostałem już trzecie takie samo pytanie:— Zbyszek Papiński (@appfunds) March 21, 2020
"Czy nadpłacać kredyt hipoteczny?"
Moim zdaniem w aktualnej sytuacji priorytetem jest zachowanie płynności finansowej, czyli wstrzymałbym się z nadpłacaniem.#kredyty #banki #nieruchomości
Od pewnego czasu już tych walut nie dobieram i ze spokojem obserwuję wystrzał na notowaniach dolara (aktualny kurs wynosi 4,23 zł) czy franka (4,29 zł).
Złoty zaczął wyraźniej słabnąć po ogłoszeniu o planowanym odpaleniu bazuki NBP.
Nie umiem odpowiedzieć na pytanie, czy teraz warto zamienić część oszczędności w złotych na waluty.
Ze względów higienicznych polecam płacenie kartą/bezdotykowo (Mastercard i Visa zwiększyły limit płatności bez podawania PIN do 100 zł). Natomiast trzymam trochę gotówki w domu na wszelki wypadek i noszę ją w rezerwie w portfelu - przykładowo: w aptece popsuł się terminal i musiałem zapłacić gotówką; zdarza się.
Co do banków i bezpieczeństwa środków - proponuję dywersyfikację, czyli korzystanie z kilku banków i pod żadnym pozorem nie przekraczajcie limitu BFG w jednym banku (równowartość 100 tys. euro).
Część oszczędności ulokowałem w obligacjach skarbowych indeksowanych inflacją CPI (oferta). Są one gwarantowane przez Skarb Państwa, czyli relatywnie bezpieczne (pomijamy zupełnie ekstremalne scenariusze, typu wojna - w takim przypadku mielibyśmy inne, poważniejsze rzeczy na głowie).
Wzrost inflacji CPI oraz ostatnie ścięcie stóp procentowych przez RPP wskazują, że takie obligacje powinny wygrywać z lokatami.
Co do metali szlachetnych, głównie złota - traktuję je jako swoistą polisę ubezpieczeniową, a nie sposób na osiągnięcie wysokich zysków (5-10 procent portfela).
Co ciekawe, od niedawna dostaję wyjątkowo dużo pytań o inwestowanie od osób, które chcą zacząć.
Dlatego w czwartek 19 marca umieściłem osobny post na ten temat na Facebooku:
Co jeszcze mogę dodać?
Ryzyko jest zdecydowanie wyższe niż zwykle i wybór pojedynczych spółek wydaje się jeszcze trudniejszy.
Dlatego alternatywnym pomysłem jest zakup całego, gotowego, zdywersyfikowanego, taniego portfela w postaci funduszu ETF (co to jest ETF?).
Możemy takie fundusze kupować na warszawskiej giełdzie (ograniczony wybór) lub na rynkach zagranicznych (na przykład w holenderskim DeGiro, w tym bez prowizji - lista).
Stawiałbym głównie na renomowane instytucje typu Vanguard i ETF-y z wysokimi aktywami oraz niskimi opłatami (przykład). Nie szarżujcie z wielkością pozycji.
Moim zdaniem najlepiej na początku wpłacić nieduże pieniądze i sprawdzić w praktyce, czy nam dany broker odpowiada.
Disclaimer DeGiro i AFM:
Inwestowanie może być satysfakcjonujące, ale nie jest pozbawione ryzyka. Możesz stracić (część) swojego depozytu.
Ze względu na obecnie wyjątkowe warunki rynkowe zachęcam do szczególnej rozwagi. Nie wystrzelajcie swojej amunicji za szybko i inwestujcie wyłącznie nadwyżki finansowe, które w najgorszym wariancie stracicie.
Takie podejście pomoże zachować zimną krew.
Technicznie indeks S&P 500 znalazł się już w bessie. Tempo spadków jest niesamowite. Jeszcze 19 lutego Amerykanie bili rekordy wszech czasów. Potem polecieli w przepaść.
Ucierpiały moje amerykańskie spółki dywidendowe i wyceny akcji poszły w dół. Część spółek obetnie, a inne w ogóle przestaną płacić dywidendę - będę indywidualnie rozpatrywał, czy jest sens je trzymać dalej. Liczę się z dalszymi problemami i bardzo ostrożnie dobieram na spadkach.
Całe Stany zamarły praktycznie z dnia na dzień.
Wierzę, że w długim terminie poradzą sobie również z tą przeszkodą, ale łatwo nie będzie.
Oczywiście możemy sobie szukać analogii historycznych i polować na dno, również na polskiej giełdzie:
#WIG20 minimum w 2009 r. 1253,24 pkt.— Zbyszek Papiński (@appfunds) March 16, 2020
Minimum dziś 1248,77 pkt.
Teoretycznie fajny punkt na dołek paniki.
Zobaczymy, czy tak będzie w praktyce.
Jednak traktuję te próby z przymrużeniem oka jako ciekawostkę. Zresztą zapewne znacie mój mocno sceptyczny stosunek do GPW - lokuję na niej naprawdę niewiele kapitału.
PODSUMOWANIE
W tym momencie przede wszystkim zadbajmy o zdrowie i bezpieczeństwo najbliższych oraz własne, zapewnijmy sobie płynność finansową na dłuższy czas, a dopiero potem myślmy o inwestowaniu, ze świadomością wysokiego ryzyka.
Nie wykluczam, że weszliśmy w okres bessy i szybko z niej nie wyjdziemy.
Nie panikujmy, ale bądźmy przygotowani też na te gorsze scenariusze. Plusem bessy jest fakt, że daje nam ona okazję do zakupów w promocji.
Najważniejsze, aby właściwie ustawić swoje priorytety w obliczu obecnego wyzwania. Inwestycje nie powinny nam przysłonić istotniejszych spraw.
A jak Wy radzicie sobie w tych trudnych czasach? Zapraszam do komentarzy.