piątek, 26 października 2018

Czy w USA zaczęła się bessa?

Inwestorzy z całego świata zadają sobie teraz ważne pytanie, czy w USA zaczęła się bessa.

Przy okazji zachęcam Was do udziału w ankiecie na Twitterze:

Od dołka z 6 marca 2009 r. do szczytu z 21 września br. indeks szerokiego rynku akcji S&P 500 wzrósł aż o 341 procent:


Jest to najdłuższy rynek byka w historii, jeśli za taki uznamy okres, w którym rynek ani przez moment nie spadł o 20 lub więcej procent od swojego ostatniego szczytu.

Z tego punktu widzenia obecna, gwałtowna korekta nadal jeszcze nie zgasiła hossy, ponieważ sięgnęła do środowego dołka ok. 10 procent. Dopiero zjazd poniżej 2350 punktów formalnie usankcjonuje bessę. Natomiast jest na pewno sygnałem ostrzegawczym, podobnie jak przełamanie średniej 200 SMA na wykresie czy zwiększona zmienność w notowaniach.

Całkiem możliwe, że powolne zacieśnianie polityki pieniężnej przez banki centralne zaczyna w końcu zbierać żniwa. Zresztą po fakcie analitycy bez trudu znajdą milion innych przyczyn: wojny handlowe, cykle koniunkturalne, pęknięcie nowej bańki technologicznej (spółki FAANG) itd.


Osobiście od dłuższego czasu angażuję jedynie niewielką część kapitału w amerykańskie akcje i to tylko pośrednio przez ETF-y oraz od niedawna tani fundusz indeksowy inPZU.

Ten ostatni wystartował publicznie w pechowym dla siebie momencie, kiedy giełdy mocno poszły w dół i niskie koszty zarządzania nijak nie rekompensują przeceny jednostek.

Natomiast wciąż uważam, że to będzie ciekawy eksperyment również dla początkujących, pod warunkiem, że bierzemy pod uwagę ryzyko strat i nie angażujemy się od razu z poważnymi pieniędzmi.

Nawet jeśli faktycznie zaczęła się bessa w USA, regularne zakupy funduszy indeksowych w długim horyzoncie czasu prawdopodobnie przyniosą zyski, o ile kupujący wytrzyma presję i zignoruje negatywne sygnały płynące z mediów.

Więcej o tych funduszach znajdziecie w oddzielnych wpisach:

Wystartowały fundusze indeksowe PZU. Testuję!

Rewolucja w polskich funduszach inwestycyjnych! Czas przygotować strategię

W tak trudnych warunkach wiele osób szuka choćby względnie bezpiecznej przystani i za taką możemy uznać w ostatnich miesiącach amerykańskiego dolara. Od początku roku zyskał on w stosunku do złotego 9 procent:


Sam kupuję dolary regularnie przez kantor internetowy Walutomat, choć nie ukrywam, że przy obecnym kursie jedynie za naprawdę symboliczne kwoty. Jeżeli ktoś woli bank, może na przykład skorzystać z darmowego kantoru w Aliorze.

Uwaga! W artykule znajduje się kilka linków afiliacyjnych, czyli dostanę wynagrodzenie, jeśli z nich skorzystacie przy zakupie jednostek funduszu indeksowego inPZU czy założeniu rachunku w kantorze internetowym. Z góry dziękuję!

Przy kolejnych podwyżkach stóp procentowych w USA i ich braku w Polsce USD nie wydaje się głupim wyborem. Czas pokaże, czy słusznym. Słyszałem nawet głosy, że dolar pełni obecnie funkcję złota, co wydaje się pewną przesadą.

Poza tym uważam, że czasem pojawiają okresy, kiedy nie warto na siłę ryzykować:


Dla lepszej płynności do tych dolarów dorzuciłbym solidne konta oszczędnościowe i lokaty.

A co do naszej giełdy, to... szkoda gadać. Szczególnie źle wyglądają mniejsze spółki:


Owszem, wiele z nich jest tanich. Jednak nie tylko prawie nikt nie kupuje, lecz trwa wręcz ucieczka z polskich funduszy inwestycyjnych. W samym wrześniu wycofano z nich aż 3,5 mld zł.

Popyt nie jest w stanie zrównoważyć tej lawiny, wiec nic dziwnego, że cierpi również mój akcyjny portfel IKE. Jeszcze parę słabych sesji i zejdzie na minus.

Bieżące transakcje będę podawał tradycyjnie w komentarzach do tego wpisu.

Niby i tak dość długo udaje mi się jakoś bronić, ale marna to pociecha, tak samo jak fakt, że te dwadzieścia parę tysięcy w akcjach nie jest jakąś przesadnie dużą kwotą. Nikt nie lubi tracić pieniędzy. Również i ja.

W przyszłym roku przekonamy się, czy i jak pomoże GPW start funduszy PPK.

Tymczasem na koniec przypominam o jednej z najważniejszych zasad, czyli najpierw chroń kapitał, a dopiero potem szukaj zysków.