Co prawda nieco ucichła wrzawa wokół cypryjskich banków, ale pojawiają się kolejne "kwiatki".
Tym razem zabłysnął prezes włoskiego banku UniCredit (tego samego, który kontroluje Pekao S.A.).
Co powiedział Federico Ghizzoni w ostatni czwartek?
Późnym wieczorem zgromadzeni w Wiedniu reporterzy usłyszeli, że zdaniem prezesa w razie problemów dużych banków do ratunku należy wykorzystać duże depozyty, przekraczające 100 tys. euro, czyli cypryjski model jednak będzie wzorcem.
Na dodatek Ghizzoni postuluje, żeby rozwiązanie objęło nie tylko strefę euro, ale całą Unię (w tym Polskę) oraz inne państwa z Bazylei III.
Prezes dodał, że te depozyty powinny być włączone do programu ratunkowego dopiero wtedy, kiedy nie wystarczą standardowe środki, w tym emisja dodatkowych obligacji. Równocześnie zapewnił, że depozyty do 100 tys. euro mają pozostać nienaruszalne.
W takim razie mamy nową sytuację - jeśli bankierzy w swoich spekulacjach zarobią, kasują bonusy jak dawniej. Jeśli stracą, za ich głupotę mają zapłacić między innymi posiadacze dużych depozytów.
Dzięki temu oddala się wariant bankructwa banku.
Moim zdaniem, prezes UniCredit mówi w ten sposób jasno: jeśli trzymasz u nas w banku więcej niż 100 tys. euro, wystawiasz się na wielkie ryzyko.
OK, w sumie to nie wiem, kto miałby trzymać w Pekao na lokacie nie tylko ponad 100 k euro, ale nawet i 1000 zł:
Jednak wiadomo, że trzeba dzielić pieniądze na kilka banków i nie trzymać w żadnym zbyt wiele gotówki, ponieważ kiedy bankierzy zorientują się, że nikt nie trzyma w jednym banku ponad 100 tys. euro, zapewne "będą zmuszeni" sięgnąć po te niższe. A chyba nikt nie wątpi w ich zdolności do tracenia pieniędzy w najdziwniejszych spekulacjach (a ci gamonie, którzy regularnie zarabiają, przecież nie dostają pomocy).