niedziela, 10 lutego 2013

Jak zarobić bez etatu?

Szukam pracy bezskutecznie już od ponad półtora roku, od czasu, kiedy skończyłem studia, nie mam już zasiłku, a kolejne wyprawy na rozmowy kwalifikacyjne do większych miast nic nie dają, mam już wyrzuty, że narażam tylko rodziców na koszty - napisał do redakcji "Polska The Times" Tomasz ze Słupska, w którym bezrobocie przekroczyło 22,5 proc.

W podobnej sytuacji znajdują się całe rzesze Polaków i nie mam zamiaru teraz przedstawiać na ten temat analizy (przykład).

Dodatkowo trzeba pamiętać, że nawet jeśli spełnią się przewidywania optymistów i gospodarka znajdzie dno w połowie roku, a potem zacznie odbijać, bezrobocie należy do opóźnionych wskaźników, czyli może nadal rosnąć, nawet po minięciu dołka.

Z tego powodu tytułowe pytanie - jak zarobić bez etatu zaprząta umysły coraz szerszej grupy ludzi.


Jeżeli masz jakiś pomysł/pomysły - zapraszam do komentarzy

Najprostszą odpowiedzią może być: skoro nie ma etatu, sam załóż firmę. Jednak nie każdy ma konkretny pomysł czy chęci, a nawet jak ma, brakuje mu na przykład samozaparcia czy kapitału.

Z pewnością burczący brzuch powinien jednak pobudzać do myślenia.

Co na szybko możemy znaleźć?

Jestem pewien, że prawie wszędzie potrzebna jest jakaś pomoc sąsiedzka - na przykład teraz odśnieżanie, przez cały rok opieka nad dziećmi, pomoc w odrabianiu lekcji/korepetycje itd.

Oczywiście w naszym pięknym kraju wszystko jest teoretycznie działalnością gospodarczą, ale firmę zakładałbym dopiero, jeśli faktycznie byłby stały i konkretny popyt na dane usługi.

Sporo pomysłów znajdziesz na infografice i w starym moim wpisie sprzed blisko pięciu lat (niektóre pokrywają się albo wydają mi się teraz śmieszne).

Jednak czasem warto się zastanowić nad prostą sprawą: czy posiadasz jakieś hobby/zainteresowania, które możesz jakoś zmonetyzować, a jeżeli tak, to w jaki sposób?

Co do zarabianiu na blogach i ogólnie w internecie - nie ma co się podniecać zestawieniami z najlepszymi i liczyć na krocie. To jest coś takiego jak zaczynając treningi piłkarskie chłopak myślałby, że za parę lat będzie wyciągał 50 tys. zł miesięcznie. Tak, niektórzy zarabiają nawet sporo więcej, ale 95 proc. piłkarzy marzy o takich pieniądzach.

Ze swojej strony proponuję traktować blog jako swoją wizytówkę (moja trochę jest wizualnie zaniedbana z różnych powodów - na przykład zyskuje przez to wymiar zamierzonej autoironii), a niekoniecznie jako głownie miejsce do zbierania klików/odsłon reklamowych czy sprzedaży jakichś produktów. Owszem, można coś tam dorobić przy okazji (prawie zawsze mam lepszą motywację po przelewie z AdSense :), ale nic na siłę.

Zauważmy, że w tej chwili istnieje problem przeładowania informacją, co oznacza, że wpływy z reklam przeliczanych na odsłony prawdopodobnie spadną (reklama mobilna - prawdziwy dramat). Dlatego nastawianie się na bezpośredni zysk z samych reklam z bloga może prowadzić donikąd (właściwie powinno).

Na pewno pojawia się pytanie zasadne na tym blogu - a może zostać zawodowym inwestorem i rzucić wszystko w diabły?

Istnieje taka opcja - jednak dla mojego stylu życia i normalnych wydatków muszę jednak uzbierać wielokrotnie większy kapitał niż w tej chwili posiadam (zatem jeszcze jakiś czas na pewno będę także pracował dla innych)

Poza tym w inwestowaniu nie ma czegoś takiego jak gwarancja zysków - nasza metoda może nagle zawieść, albo my sami, albo okradnie nas bank/broker itd. Życie przynosi tyle niespodzianek, że naprawdę potrzebne są prędzej miliony, a nie setki tysięcy, aby nie przejmować się comiesięcznym generowaniem gotówki z innych źródeł.

Inny pomysł, czyli wynajmowanie nieruchomości. Cóż, pogadajcie z tymi, którzy tym się zajmują, jak to wygląda teraz (nie tych, co zarabiają na szkoleniach/książkach, albo dopiero zaczynają w tym biznesie).

Poza tym jakieś drobne wpadają z odsetek z lokat, z programów lojalnościowych itp., ale tu naprawdę trzeba grubszej gotówki, aby te wpływy miały realnie większe znaczenie (zwykle większy efekt daje ominięcie jednego piątkowego wypadu do baru). W przypadku lokat i kont oszczędnościowych liczy się bardziej sam nawyk oszczędzania niż polowanie na wielkie zyski z odsetek.

No i istnieje jeszcze wariant poszukania sobie etatu w innym kraju...

A Ty jak dorabiasz poza etatem?