Z przeprowadzonych ostatnio badań w Wielkiej Brytanii wynika, że dla 29% respondentów główną metodą na poprawę ich sytuacji finansowej jest... gra w Lotto. Wyspiarze nie są zapewne wyjątkiem.
W pierwszych trzech kwartałach tego roku Totalizator Sportowy odnotował 2,28 mld złotych przychodów z gier hazardowych, czyli na Polaka przypada niespełna 7 złotych na miesiąc, ale weźmy pod uwagę, że niemowlaki nie grają, więc kwota raczej powinna przekraczać 10 zł. Niby niewiele jak na podatek od marzeń, ale...
Czy w ten sposób część osób nie próbuje zagłuszyć swojego sumienia i usprawiedliwić inercji?
Tu na blogu sytuacja wygląda nieco inaczej i na pytanie "ile miesięcznie wydajesz na Lotto i pokrewne?" (ankieta jeszcze trwa przez parę godzin) odpowiedzi wyglądają następująco:
Zapewne wynika to z faktu, że blogi finansowe czytają z reguły osoby, które są zdecydowanie aktywniejsze niż wspomniani wcześniej marzyciele.
Sam nie uważam, żeby gra w Lotto była czymś szczególnie nagannym i nawet wziąłem udział we wrześniu w wielkiej kumulacji (statystyka zadziałała i nic nie wygrałem). Jednak hołduję zasadzie "graj tylko wtedy, kiedy masz przewagę" i proponuję się jej trzymać (w Lotto przewagę ma kasyno).
A niektórym proponuję w końcu dorosnąć i poważnie zastanowić się jak się wzbogacić w realny sposób korzystając ze sprawdzonych sposobów.