Nigdy więcej nie kupię akcji! – ta myśl wciąż siedzi głęboko w głowach drobnych inwestorów, o czym świadczą wyniki badań zaprezentowanych przez „The Wall Street Journal” (Jason Zweig,autor artykułu edytował wydanie "Inteligentnego Inwestora" Benjamina Grahama). Jak mówi emerytowany lekarz Fritz Dixon – Możesz strzyc owcę wiele razy, ale tylko raz obedrzeć ją ze skóry.
Dixon tak się właśnie poczuł po poprzednim krachu i pytany o to jaka jest szansa, że kiedykolwiek kupi jeszcze w życiu akcje, krótko odpowiada: - Zero.
Bardzo często na giełdzie tracą właśnie lekarze, a dlaczego?
Przenoszą swoją ekspercką wiedzę na rynki – i w końcu, jeśli lekarz diagnozuje: angina i przepisuje jakieś tam leki, pacjent głęboko w to wierzy i stosuje się do zaleceń fachowca. Gorzej, kiedy lekarz wyrokuje, że to hossa, a rynek mu nie wierzy. Wtedy lekarz postanawia udowodnić rynkowi kto ma rację i efekt wiadomy.
Dlatego lepiej sprawdzają się na rynkach finansowych żołnierze, którzy trzymają dyscyplinę i tak jak nie roztrząsają jaki sens ma rozkaz dowódcy, podobnie nie muszą zastanawiać się czy sygnał sprzedaży ma uzasadnienie fundamentalne na giełdzie. „Sell” to „sell” i tyle.
Wróćmy do Dixona, ponieważ podoba mi się, że w wyraźnie stojącym po stronie Wall Street i „banksterki” konserwatywnym „WSJ” pojawiła się taka wypowiedź:
„Wszystko co robi Rezerwa Federalna, to tylko patrzy na rynek akcji i wielkie banki zastanawiając się jak je wykupić moimi pieniędzmi. Potem bankierzy wypłacają sobie moje pieniądze jako bonusy, kiedy Fed wciąż obniża wartość wszystkich oszczędności, które kosztowały mnie wiele lat ciężkiej pracy.”
Tu wypada dodać, że inflacja CPI według ostatniego odczytu wyniosła w USA aż 3,6%. Aż, dlatego, że lokata w banku płaci zaledwie nieco ponad 1% rocznie.
Diagnoza Dixona jest niestety zapewne trafna, a takie informacje jak ta z Bloomberga tylko uzupełniają ponury obraz.
Patrząc na nasz rynek, zauważmy, że na szczęście w tym względzie jest lepiej i przy inflacji CPI 4,1% (dane z przeszłości, ale oczekiwania są dość podobne - lekko do góry, na kolejne miesiące) damy radę znaleźć lokatę czy nawet konto oszczędnościowe lepiej oprocentowane. Dodajmy do tego jeszcze obligacje korporacyjne i da się zbudować portfel o relatywnie niskim ryzyku pokonujący inflację, ale nie ma co się obrażać na rynek akcji.
To jest instrument pomagający zarabiać, taki sam jak złoto, nieruchomości, surowce czy waluty, ale wbrew temu co wmawiają żyjący z prowizji nie wystarczy kupić akcji w dowolnym momencie i poczekać kilka lat, aby zarobić krocie.
Zwracam uwagę na to teraz, kiedy mimo mojego pewnego krótkoterminowego optymizmu podejrzewam, że wracamy do bessy i dla inwestorów ze strategią „kupi i wytrzymaj” mogą nadchodzić znowu ciężkie czasy.