wtorek, 28 września 2010

Sprzedawać złoto?

Pamiętacie sygnał z okładki „Wyborczej”, który idealnie wyznaczył wakacyjny szczyt ceny pszenicy? Nie bardzo?

No to proszę uprzejmie.


Tym razem ten sam wskaźnik zagroził złotu.

Dlaczego jest to niepokojące?

Jeśli media niefinansowe zamiast ustalać czyja racja jest najmojsza niespodzewanie szeroko zajmują się jakimś aktywem, obojętnie jakim (akcjami, funduszami inwestycyjnymi, złotem czy innymi metalami/surowcami) oznacza to, że każdy chętny do zakupów już został złowiony.

Teraz wystarczy mały kamyk i rusza lawina w dół.

Jednak uwaga! Nie należy na siłę wyprzedzać ruchu rynku (co mi się oczywiście zbyt często zdarza), ponieważ możesz tego żałować do końca życia jak choćby Leo Melamed, który na poprzedniej „metalowej” gorączce zainwestował w srebro płacąc 5 dolców za uncję w czerwcu 1978 roku uważając je za niedowartościowane. Jesienią 1979 roku srebro „zapaliło” i ruszyło do góry, a kiedy dotarło do 15 dolarów Melamed uznał, że to powyżej wartości „fundamentalnej”, więc je sprzedał ciesząc się wielkim zarobkiem.

Wszystko byłoby OK., ale srebro w styczniu 1980 roku doszło do … 50 dolarów za uncję napędzane spekulacją braci Hunt skupujących je z rynku.

Czemu wracam do tak zamierzchłych czasów?

Natura ludzka aż tak bardzo się nie zmienia i teraz widzimy coś podobnego na złocie.

OK, 1300 dolarów za uncję to dużo, ale kurs może równie dobrze dojść do 1500, 2000 czy 5000 USD. Po co się tym martwić? Niech rynek zdecyduje, a naszym zadaniem nie jest celowanie w dołki i szczyty, tylko cierpliwe czekanie aż ten wierzchołek miniemy i dopiero potem sprzedaż.

Nagryzmoliłem coś takiego, żeby lepiej pokazać o co mi chodzi (niebieska linia to cena czegokolwiek, w co inwestujemy):


Oczywiście, im większa różnica między K i S, tym lepiej, ale z góry nie ma co zakładać, że sprzedamy po cenie X czy Y, szczególnie kiedy widzimy tak silny trend wzrostowy.

Głównym problemem jest rzecz jasna ustalenie czy minęliśmy już szczyt, czy też mamy do czynienia wyłącznie z korektą.

No i tu można pobawić się średnimi, poziomami wsparcia, formacjami czy po prostu określić procentowy spadek od maksimum, który wyznaczy moment sprzedaży (exit strategy).