sobota, 18 września 2010

Amerykanie kupią akcje GPW

Prawdopodobnie w październiku czeka nas oferta publiczna akcji GPW i już dwa tygodnie temu zachęcałem do uzbierania odpowiedniej gotówki na IPO, a tegoroczne przykłady z PZU i Tauronem na pewno skłonią wiele osób do zakupów.

Jeśli na giełdach nie zobaczymy jakiegoś wielkiego krachu, debiut w listopadzie powinien być udany, a ja dodałbym kolejny czynnik przemawiający za sukcesem, czyli Amerykanów.



GPW przyjmie system transakcyjny z NYSE, który zostanie wprowadzony w życie w 2012 roku. Dzięki niemu automaty wielkich graczy będą sobie mogły poszaleć, więc zanim włączą swoje maszynki „Goldmany” zapewne chętnie kupią akcje GPW.

W końcu trzeba pilnować interesu, a HFT właściwie zdominował parkiet NYSE (>70% transakcji na akcjach w 2009), zatem możemy przewidywać, że obecne gierki na WIG20 i futures to dopiero niewinna przygrywka przed tym co nas czeka za 2-3 lata.

Liczy się także każdy metr odległości od głównego serwera giełdy.

Uważam, że przez to będzie bardzo trudno zarabiało się osobom, które grają systemami (chodzi mi zarówno o mechaniczne jak też dyskrecjonalne) opierając się na danych historycznych ciągniętych z Warsetu, bo rynek zmieni się i wojna kompów powinna zamazać wiele wcześniej obowiązujących prawidłowości, tak jak teraz zmyla tradycyjnych techników analizujących S&P 500.

Kiedyś formacje techniczne tworzyli ludzie, teraz w dużej mierze zaprogramowane przez nich komputery, więc niektóre wzorki zupełnie nie działają.

Na szczęście dotyczy to głównie dużych, płynnych spółek oraz kontraktów terminowych.
W przypadku mniejszych reguły psychologii i AT nie powinny istotnie się zmienić (w AT dana metoda działa najlepiej, dopóki nie jest powszechnie znana).

Dla dużych spółek rozwiązaniem wydaje się przede wszystkim zmiana interwału czasowego inwestowania na zdecydowanie dłuższy (kilka tygodni, miesięcy, lat), w których nie operuje trading algorytmiczny oraz wykorzystanie takich instrumentów jak ETFy (debiut Lyxora we wtorek 22 września) czy fundusze indeksowe.

Teoretycznie można też ominąć te pułapki stosując analizę fundamentalną, ale ciekawi mnie kto z drobnych inwestorów ma tyle czasu, żeby całymi dniami i nocami dłubać w danych finansowych spółek i na dodatek może potem potwierdzić swoje spostrzeżenia spotykając się z zarządem i oglądając spółkę od wewnątrz?

Zresztą przypomniał mi się tu ktoś z funduszu hedgingowego – zdaje się Schwarzman z Blackstone, który wspominał, że na początku kariery chciał się przyłożyć do analizy i w ramach swojej roboty w dziale analiz biura maklerskiego pojechał do jakieś spółki i po krótkiej rozmowie wściekły prezes wyrzucił go za drzwi i zadzwonił do jego szefa, żeby pouczył młokosa, że zadawane pytania zmusiłyby go do zdradzenia mu poufnych informacji, których ujawnienie jest niedozwolonym insidem.

Owszem możemy sobie pooglądać cyferki historyczne i przeczytać optymistyczne prognozy na przyszłość, ale inwestowanie w stylu Buffetta tak naprawdę w dużej mierze jest mrzonką także dlatego, że sam propagator inwestowania w wartość obecnie bazuje na swoich koneksjach w Waszyngtonie i na Wall Street.

Ja też chciałbym kupić akcje Goldmana z gwarantowaną dywidendą 10% rocznie, tylko, że akurat dziś tak się składa, że nie mam wolnych 5 mld dolców w gotówce na koncie w PKO.

Czy to znaczy, że nie doceniam analizy fundamentalnej?

Absolutnie nie, wręcz uważam, że nawet najładniej namalowany wykres z milionami wskaźników, liczb i literek nie jest prawdziwym obrazem spółki tylko wciąż jedynie obrazkiem, a inną kwestią jest czy ktoś na tych malunkach zarabia czy nie. Jeśli zarabia, to super i nie musi się tego wstydzić, ani bronić przed prześmiewcami.

Po prostu analiza fundamentalna jest piekielnie czasochłonna i na dodatek kiedy zaczniemy szukać spółek, które spełniają nasze kryteria, może okazać się, że nie ma takich na rynku, albo nasze szacunki przyszłych przychodów i zysków w rzeczywistości będą zbyt optymistyczne i analiza DCF jedynie odzwierciedli nasze marzenia lub trafimy na kolejny Enron.

Zatem pozostaje liczyć, że statystyka znowu zadziała i IPO GPW da zarobić jak zdecydowana większość innych wielkich prywatyzacji - ja w przyszłym tygodniu wrzucam do poczekalni na koncie oszczędnościowym 10k zł (część z kończącej mi się lokaty trzymiesięcznej).