Kredyty dzielę na dobre i złe według prostego kryterium: te pierwsze służą zwiększeniu wartości netto naszego majątku/tworzeniu dodatnich przepływów pieniężnych, a drugie zaspokajają nasze zachcianki konsumpcyjne, często kreowane przez speców od marketingu.
Do tak zwanych dobrych kredytów zaliczam kredyt studencki z powodu jego korzystnych warunków spłaty. Na dodatek od nowego roku akademickiego kredyt studencki będzie oferowany na lepszych warunkach.
Pisałem o tym kredycie już kilka razy, ale nastąpiło kilka zmian, więc pora na uaktualnienie.
Do tej pory wszyscy musieli znaleźć sobie poręczycieli i to zawężało krąg potencjalnych kredytobiorców. Od października osoby z dochodem do 600 zł na członka rodziny będą miały żyranta w postaci państwa (BGK), a ci z przedziału 600-1000 zł zyskają 70% poręczenia.
Poza tym odpadnie uciążliwy wymóg zanoszenia do banku co kilka miesięcy zaświadczenia z uczelni, że jesteś studentem. Teraz wystarczy ważna legitymacja studencka.
Pojawiła się też nowa opcja: możliwość zawieszenia spłaty kredytu na rok, na przykład w razie wystąpienia kłopotów typu utrata pracy.
Na czym polega atrakcyjność kredytu studenckiego?
Dostajesz 400 lub 600 zł przez 10 miesięcy w roku w trakcie całych studiów.
Załóżmy, że jest to 6000 zł rocznie, czyli 30 000 zł przez 5 lat.
Jeśli jesteś zdyscyplinowaną osobą i wszystkie środki wpłacasz na lokatę (przy założeniu, że niech to będzie Open Finance i lokata optymalna na 5,65% rocznie netto) uzbierasz jakieś 35 000 zł na koniec (wiadomo, że warunki się zmienią, zarówno stopy procentowe jak i oprocentowanie lokat i jest to tylko przykład).
.
Niezła sumka na start, prawda? Może ona też na przykład posłużyć jako wkład własny w kredycie hipotecznym, a jeśli nie, to jeszcze przez dwa lata dołożysz co nieco odsetek, zanim zaczniesz spłacać.
Na dodatek szybka spłata kredytu nie bardzo się opłaca (niczym kredyt hipoteczny „Rodzina na Swoim”), ponieważ kredyt jest oprocentowany zaledwie w wysokości 50% stopy redyskontowej weksli, a przekładając to na język polski na obecną chwilę daje to 3,75% x 0,5= 1,875%. Kredyt na niecałe 2% rocznie brzmi chyba nieźle?
Następna sprawa – nowe kredyty zaciągnięte od października tego roku będzie obowiązywała klauzula, że rata kredytu nie będzie mogła przekraczać 20% zarobków absolwenta.
Ostatnia ważna zaleta- kredyt studencki spłacamy przez okres dwa razy dłuższy niż był pobierany, czyli nie stanowi większego obciążenia budżetu.
Poza tym najlepsi studenci mogą mieć umorzone 20% kredytu pod warunkiem osiągnięcia odpowiedniej średniej (standardowo 4,5). I tu właśnie widzę drugie rozwiązanie- żeby pieniądze inwestować w swoją wiedzę i umiejętności, a niekoniecznie kisić na lokatach. Za te środki można zrobić sobie jakiś specjalistyczny kurs zawodowy czy językowy, kupować fachową literaturę, nowy komputer (po co przepłacać na raty?) itd.
Trzeba pamiętać, że wnioski należy składać do 15 listopada i przyjmują je takie banki jak PKO BP (najwięcej osób korzysta i zdaje się najgorsze warunki), Pekao SA, Gospodarczy Bank Wielkopolski, Bank Polskiej Spółdzielczości oraz Mazowiecki Bank Regionalny.
Jeśli jesteś osobą nieodpowiedzialną i czujesz, że przehulasz całość, lepiej daj sobie spokój z tym kredytem.
Pozostali studenci lub przyszli studenci powinni się nad nim przynajmniej zastanowić i wybrać do banków zaraz po wakacjach.