piątek, 17 kwietnia 2009

Google pokazuje lepsze wyniki kwartalne niż banki

Google podało wczoraj kwartalne wyniki finansowe i na plus należy zaliczyć wypracowanie 5,16 USD ($4,49 bez uwzględnienia programu kompensacyjnego dla pracowników) zysku na akcję oraz wygenerowanie aż 2,25 mld zielonych w gotówce. Tu widzimy żywy kontrast z amerykańskimi bankami, którym gotówkę drukuje Fed. Zresztą można je porównać do zombi, bo to takie żywe trupy w garniturach i ich aktualnie podawane rzekomo dobre rezultaty wynikają w głównej mierze z kreatywnej księgowości. Myślę, że niedługo banki jeszcze wrócą na pierwsze strony gazet, gdy na początku maja powoli zacznie się pokazywać wyniki analizy wrażliwości przeprowadzonej przez nadzór finansowy. Na razie są tajne.

Google skupia się teraz na poprawieniu klikalności reklam oraz pracuje nad monetyzacją serwisu YouTube (we współpracy ze studiami filmowymi). Poza tym ma zamiar nadal rozwijać platformę Android i zastanawia się co zrobić z górą gotówki, którą ma w kasie.


Wiele osób, także czytelników tego bloga zarabia na reklamach Google AdSense, więc pewnie żywo ich interesuje ten temat. Przychody łączne z klikania w AdSense wzrosły o 17% rok do roku i recesja przede wszystkim wpłynęła na dużych reklamodawców. Małe i średnie firmy cały czas wydają kasę na AdSense jak dawniej, a wręcz wybierają internet kosztem gazet czy telewizji, bo skuteczność jest dobra, a koszty niskie.

Właśnie cięcie kosztów przyniosło pozytywne efekty w Google, bo sama spółka po raz pierwszy w historii zanotowała niższe przychody w stosunku do poprzedniego kwartału (5,5 mld USD). Zresztą zarząd dość ostrożnie wypowiada się na temat kolejnych kwartałów i wiadomo że, gdy gospodarka zwalnia to i spadają wpływy z reklam, w tym także AdSense.

Wczoraj Amerykanie pod koniec notowań nagle rzucili się na Google:


Jednak po sesji nieco wystygli, bo zysk faktycznie jest ładny, ale przychody już niekoniecznie i przyszłość też wydaje się niepewna.

Ostatecznie w notowaniach posesyjnych Google zakończyło na niewielkich minusach.

Google interesuje mnie nie tylko dlatego, że dostaję od nich regularnie pieniądze z reklam, ale także jako inwestycja. W sumie spółka przecież spełnia wszelkie wymogi wspomnianego w środę Lyncha, czyli korzystamy z jej usług codziennie i raczej nikt nie ma do Google takich pretensji jak na przykład do TPSA (pozdrowienia). Myślę, że większość czytelników zgadza się z taką oceną.

Jednak nie podoba mi się wyśrubowana cena. P/E 27? Hej, czy to hossa?

No i wykres też wydaje mi się, że znalazł się na lokalnym szczycie:


Jak cena wróci gdzieś na 250 dolarów i pochodzi w bok, wtedy zainteresowałbym się otwarciem rachunku u brokera zagranicznego i tematem Google. Na pewno jest to spółka, której akcje kiedyś chcę kupić.