niedziela, 21 grudnia 2008

Jak bronić się przed oszustwami finansowymi?


Obawiam się, że ten temat będzie na czasie wraz z postępującym kryzysem. Kiedy nie da zarobić się na akcjach czy nieruchomościach, ludzie szukają innych alternatyw. Dodatkowo, jeśli recesja uderzy silniej w gospodarkę wiele osób straci pracę i będzie desperacko poszukiwać szybkiego zarobku. Całe rzesze naiwnych znowu zostaną ogolone z kasy. Z pewnością o koniunkturę nie musi martwić się nasze Lotto i im podobni. Niektórzy mówią, że to niegroźny hazard. Moim zdaniem to dość szkodliwy nałóg z wielu względów.

 Po pierwsze, utrwala w nas błędne przekonanie, że droga do bogactwa to jeden złoty strzał, a nie powolna akumulacja kapitału. Co więcej, z pozoru niewinna rozrywka przy trzech losowaniach w tygodniu oznacza dla większości to samo co wyrzucenie przez okno co roku laptopa czy telewizora (jakieś 1500 zł), a jak wczoraj spojrzałem na amatorów milionów przy automacie w sklepie większość z nich nie wygląda za bogato. Ciekawe jakie by mieli miny, gdyby byli świadomi tego co robią. Jeśli jest to faktycznie sporadyczna rozrywka przy kumulacji, nie widzę problemu. Gorzej, że według tylu ludzi to jedyny sposób na dojście do większej kasy – przykład z USA: Ray Otero, który wydał na kupony w zeszłym roku $30 000 (blisko 90 000 zł).



Podejrzewam, że jeśli chodzi o giełdę ludzie teraz będą z pewnością wykazywać ostrożność czasem nadmierną, ale zupełnie inaczej jest z różnymi dziwnymi piramidkami. Internet zrodził cały łańcuch HYIP, czyli High Yield Investment Programs, szumnie tu nazywanych „programami inwestycyjnymi o wysokiej stopie zwrotu”. Ulubionym segmentem rynku dla oszustów jest Forex. W gruncie rzeczy większość powtarza znany schemat Ponziego. Z zasady obiecują przy małych inwestycjach wysoką stopę zwrotu. Początkowo rzeczywiście płacą pewnej grupie osób, które stają się żywą reklamą. Agresywnie ogłaszają się na forach i przez e-maile, a kończą jak zawsze.

Wystarczy odrobina zdrowego rozsądku i matematyki, żeby zrozumieć absurd tych łańcuszków. Weźmy pierwszy z brzegu przykład. Na stronce pod dość szumną nazwą Best FX World - Online Investment znajdziemy różnorodne kosmiczne możliwości zysku. Przykładowo dla kwoty powyżej 5000 $ profit wyniesie rzekomo 3% dziennie. Każdy normalny człowiek parsknie śmiechem, ale niestety są tacy, którym zaświecą się oczy.

No dobra, w takim razie chwila matematyki dla opornych. Wpłacamy załóżmy 6 000$, czyli w zaokrągleniu 18 000 zł. Po 1 dniu mamy 6180 $, po 2 dniach 6365,4 $, po 3 dniach 6874,63$ itd. Po roku kwota rośnie do ponad 290 000 $, po 2 latach przekracza 14 mln $, po trzech 683 mln $, czyli 2 mld złotych. A przecież jeszcze gdzieś po drodze zyskuje organizator tej bzdury.

Może byłoby to i zabawną ciekawostką o niedouczonych gimnazjalistach „inwestujących” pieniądze, ale po wpisaniu do wyszukiwarki Google słowa HYIP otrzymamy 3 mln 820 000 rezultatów. Tylko filozoficznie można stwierdzić, że głupota ludzka nie zna granic.

Do ochrony przed takimi oszustwami wystarczy chwila zastanowienia. Jeśli ktoś oferuje zysk przekraczający oprocentowanie kredytu w banku już powinna zapalić się nam w głowie czerwona lampka ostrzegawcza. Na świecie nie ma nic za darmo i jeśli ten system jest taki genialny, autor powinien zastawić swoje mieszkanie czy nerkę i zainwestować wszystko, a za parę miesięcy stanie się milionerem. Co więcej, może przecież nawet nie brać kredytu, tylko zwiększyć dźwignię na Forex.

Kolejną istotną kwestią jest sama inwestycja. Zasada jest bardzo prosta. Inwestujemy pieniądze wyłącznie w produkty, których mechanizm do końca rozumiemy. Nie może być tak, że wrzucamy kasę do czarnej skrzynki Madoffa i czekamy na 15% zysku rok w rok bez względu na koniunkturę.

Następna sprawa to kontrola ryzyka. Oznacza to, że nie powinniśmy nigdy dopuszczać do zbyt wielkiej straty na pojedynczej transakcji. 5% wartości portfela wydaje się maksimum dobrym dla młodego hazardzisty. Lepiej jeśli jest to 1-2%. Czasem będzie to trudne jak w przypadku nieruchomości, ale z reguły maksymalne straty da się z góry ustalić.

Jeszcze jednym elementem układanki jest dywersyfikacja. Utracjusze wchodzą zawsze za całość i bardzo szybko bankrutują na jednej nieudanej inwestycji nawet po świetnej serii sześciu czy siedmiu czerwonych z rzędu w życiowej ruletce. Nie ma co się napalać, wystarczy spokojnie powiększać kapitał, a resztę załatwi procent składany.

Nawet jeśli teraz nastąpi jakiś tam rajd na giełdzie i potem rozdanie akcji naiwniakom na lokalnej górce, cały czas uważam, że co paradoksalne właśnie na rynku giełdowym znajdziemy wiele okazji do naprawdę tanich zakupów. Teraz mamy tylko przygrywkę.

Poruszałem temat oszustw wcześniej na notowany.pl i starałem się nie powtarzać, a jedynie uzupełnić tamten artykuł, który też chętnym proponuję przeczytać.