niedziela, 10 stycznia 2016

Niedźwiedź zaryczał. Kupujemy akcje?

Pierwszy tydzień 2016 roku na rynkach kapitałowych wyglądał koszmarnie. WIG20 stracił kolejne 7%, WIG blisko 6%,  Niestety mój pesymizm z końcówki roku, kiedy oceniałem odbicie z drugiej połowy grudnia jako jedynie korektę spadków, okazał się uzasadniony.

Tym razem przyczyn przeceny poszukujemy przede wszystkim w czynnikach zewnętrznych, głównie w Chinach, gdzie w ostatnich dniach aż dwukrotnie zatrzymywano notowania z powodu paniki.

Od lat tacy ludzie jak Jim Chanos twierdzą, że tamtejsze dane ekonomiczne są niewiarygodne i wygląda na to, że świat w końcu zaczyna się przychylać do tej tezy.

Na złe wieści z Chin wrażliwi są Niemcy, ponieważ wysyłają do Azji dużą część swojego eksportu. Jeśli dodamy do tego problem z Volkswagenem (przez tydzień stracił 13,9%, podobnie inne koncerny motoryzacyjne) i polityczny związany z uchodźcami, to mamy mieszankę wybuchową, która wysadziła w powietrze hossę na DAX-ie - tylko w tym tygodniu stracił on aż ponad 8%.


A może w takim razie zachować się kontrariańsko i kupować akcje, kiedy krew się leje?

Czy ktoś z Was ma takie plany?


Osobiście uważam, że bardziej prawdopodobne jest utrzymanie się trendu spadkowego na GPW. niż jego odwrócenie.  W końcu wspomniane wcześniej Niemcy są naszym głównym partnerem gospodarczym i ich kłopoty odbijają się czkawką u nas. Na dodatek obecna władza toczy wojenkę polityczną z Berlinem.

Poza tym nie sądzę, żeby przecena złotego była zakończona, mimo prawdopodobnej próby obrony  kursu ze strony NBP przez sprzedaż euro na obecnych poziomach.

Jednak jacyś ryzykanci mogą się łudzić, że spadki zatrzymają się w połowie bessy z lat 2007-2009, ponieważ takie wsparcie zadziałało w 2013 r.  Nawet jeśli zatrzymalibyśmy się tutaj i wykonali jakieś odbicie, wciąż realnym wariantem jest dla mnie spadek co najmniej do minimów z lat 2011-2012.

Kliknij, aby powiększyć wykres
Oczywiście trend spadkowy jest na tyle silny, że nie warto na siłę rysować wsparć, zanim nie zrobi tego sam rynek.

Poza tym nie widzę skrajnego pesymizmu, tylko raczej rezygnację - we wczorajszej mini-sondzie na Twitterze (zachęcam do śledzenia profilu bloga App Funds) jedynie 34% biorących udział widzi WIG20 w tym roku poniżej 1500 pkt.

Dlatego w tej sytuacji klasycznie najlepszą strategią jest czekanie na gotówce, a w agresywnym wariancie granie na spadki za pomocą kontraktów terminowych i opcji.

Czy w takim razie w ogóle teraz nie warto kupować akcji?

Na GPW znajdziemy kilka-kilkanaście spółek w trendach wzrostowych (na przykład Duon, Puławy, Azoty, Ciech itd.), więc teoretycznie da się, ale ryzyko wydaje się spore i nie każdy je akceptuje.

Osobiście przymierzam się do otwarcia długoterminowej pozycji na PZU (pierwsza paczka) i jeszcze jakiejś spółce, ale za niewielkie pieniądze. Nie zanosi się na to, żebym w tym roku wydał na akcje więcej niż wynosi limit IKE (12 165 zł).

Dodam, że ostatnio popularna w Polsce koncepcja kupowania spółek dywidendowych na rachunkach emerytalnych wymaga silnej psychiki i odporności na wstrząsy rynkowe, co według mnie sprawia, że niewiele osób da radę ją realizować długoterminowo.

A jakie są Wasze plany inwestycyjne po ostatniej przecenie?