Po wakacjach dzieci i młodzież wracają do szkoły, więc i my ponownie sięgamy po "Elementarz Inwestora", a motywem przewodnim we wrześniu są fundusze inwestycyjne.
Dlaczego?
To najpopularniejsza forma inwestowania w Polsce, co nie znaczy, że dobrze zrozumiana. Już w styczniowym artykule wskazywałem na pewne nieporozumienie - wiele osób mylnie sądzi, że wystarczy kupić jednostki uczestnictwa i trochę poczekać, a zyski automatycznie pojawią się same. Tak działa lokata, ewentualnie fundusz pieniężny, i to nie każdy.
We wszystkich innych przypadkach stopy zwrotu bywają bardzo zróżnicowane, a im krótszy okres czasu, tym wyniki inwestycyjne stają się bardziej loteryjne.
Fot freeimages.com |
Jak to się skończyło, wszyscy doskonale pamiętamy. Niektórzy do dziś nie wylizali się z tamtych ran i nie chcą nawet słyszeć o inwestowaniu.
Spróbujmy uniknąć tych pułapek i dziś zastanówmy się, jak skutecznie wybierać fundusze inwestycyjne oraz samodzielnie zbudować portfel dopasowany do naszych celów inwestycyjnych, sytuacji życiowej i profilu ryzyka.
W okresie od września do listopada 2014 r. Partnerem cyklu "Elementarz Inwestora" jest Dom Maklerski Banku Ochrony Środowiska S.A.
DM BOŚ jest wieloletnim liderem rynku kontraktów terminowych. W 2014 roku został wybrany Najlepszym Domem Maklerskim w rankingu gazety „Parkiet” oraz wyróżniony tytułem Finansowa Marka Roku za najwyższej jakości usługi internetowe oraz zbudowanie pozycji eksperta rynku finansowego. Wielokrotnie nagradzany za aktywność i innowacyjne produkty związane z inwestowaniem na giełdach polskiej i zagranicznych (pod marką bossa.pl), funduszami inwestycyjnymi (bossaFund.pl) oraz rynkiem walutowym Forex (bossaFX.pl). DM BOŚ oferuje Klientom wysokiej jakości produkty oraz wspiera inwestorów licznymi analizami, rekomendacjami oraz komentarzami ekspertów.
To jest artykuł z cyklu "Elementarz Inwestora" prowadzonego równolegle na blogach Jak oszczędzać pieniądze? oraz App Funds. Jeśli chcesz być na bieżąco powiadamiana/-y o nowych artykułach, zapisz się na newsletter. Akcję można śledzić też na Facebooku przez dołączenie do grupy Elementarz Inwestora (tu na bieżąco podajemy zawierane transakcje) oraz na Twitterze - #ElementarzInwestora. Aktualny spis wszystkich materiałów znajdziesz tutaj.
UWAGA! Informacje przedstawione w tym artykule i na tej stronie internetowej są prywatnymi opiniami autora i nie stanowią rekomendacji inwestycyjnych w rozumieniu Rozporządzenia Ministra Finansów z dnia 19 października 2005 roku w sprawie informacji stanowiących rekomendacje dotyczące instrumentów finansowych, ich emitentów lub wystawców (Dz. U. z 2005 roku, Nr 206, poz. 1715). Czytelnik podejmuje decyzje inwestycyjne na własną odpowiedzialność!
Na początku warto zastanowić się i sprecyzować cel oszczędzania i inwestowania. W moim przypadku jest to po prostu długoterminowe pomnażanie kapitału, ale zwykle zdecydowanie skuteczniej motywuje konkret typu: studia dzieci, samochód czy mieszkanie. Te cele powinniśmy następnie zamienić na liczby, czyli kwoty w złotych. Jeśli mówimy o wieloletniej perspektywie, należy też uwzględnić spadającą wartość pieniądza, czyli inflację.
Oprócz kwoty niezwykle istotny jest czas, w którym chcemy osiągnąć cel. Jeżeli środki będą nam potrzebne za kilka miesięcy, powinniśmy pozostać przy lokatach, kontach oszczędnościowych i funduszach pieniężnych. Jeśli planujemy pomóc dzieciom w starcie życiowym, możemy sobie pozwolić na zdecydowanie więcej, ale tu też wiele zależy od takich czynników jak nasza sytuacja zawodowa i finansowa, poziom wiedzy o inwestowaniu czy tolerancja ewentualnych strat (lub jej brak).
W takim razie pora na przykład z życia - za pięć lat planuję zmienić auto i chciałbym zgromadzić dodatkowe 30 tysięcy złotych (uwzględniając inflację CPI na poziomie 2,5 procent - taki jest cel inflacyjny formułowany przez NBP).
Ile powinienem odkładać i inwestować co miesiąc?
Do obliczenia wykorzystam kalkulator przygotowany przez Marcina Iwucia i Michała Szafrańskiego. Oto rezultat:
Możecie sami pobawić się w tego typu symulację zmieniając różne parametry.
Oczywiście każde założenie można zakwestionować i 500 zł co miesiąc nie gwarantuje, że za 5 lat uzbieram dokładnie taką kwotę. Należy w to wątpić i traktować te dane jako duże przybliżenie. Na szczęście w przypadku samochodu nie stanowi to wielkiego problemu - najwyżej kupię nieco tańszy niż planowałem.
Poza tym widać tu zaletę funduszy, czyli możliwość systematycznego oszczędzania nawet niewielkich sum pieniędzy. Te drobne składają się na całkiem solidne sumy - na przykład nasze sztandarowe 200 zł, które co miesiąc dokładamy z Michałem do portfeli w ramach "Elementarza Inwestora" przez 10 lat przy założonej średniorocznej stopie zwrotu na poziomie 6 procent przyniesie około 33 tys. zł (kalkulator):
Ktoś w tym momencie zapyta - Tylko 6 procent rocznie? Dlaczego tak mało?
Większość inwestorów wykazuje nadmierne oczekiwania wobec rynków kapitałowych. Tymczasem z badań przeprowadzonych w USA na przestrzeni ostatnich dwudziestu lat wynika, że realia są zupełnie inne i średnia roczna stopa zwrotu w różnych okresach wygląda następująco:
źródło danych: Dalbar, lata 1994-2013 |
Ze względu na trochę wyższą inflację w Polsce, którą możemy przyjąć w horyzoncie wieloletnim na mniej więcej 3 procent, nominalne zyski polskich inwestorów mogą być nieco wyższe.
Nikt z nas nie chce być przeciętny. Wiadomo. Jednak w inwestowaniu lepiej nieco ograniczyć swoje początkowe oczekiwania, aby uniknąć niepotrzebnych rozczarowań, a ewentualne lepsze rezultaty traktować jako przyjemny bonus. Szczególnie zaleca się takie podejście nowicjuszom oraz osobom, które nie mają czasu na aktywne inwestowanie.
Niedoświadczeni młodzi ludzie posiadają jednak pewną przewagę nad starszymi - długi czas, który mogą poświęcić na zrealizowanie swoich celów finansowych. Z tego wynika, że mają absolutnie prawo zaryzykować nieco więcej, tym bardziej, że na początku drogi zawodowej nie dysponują jeszcze znaczącym kapitałem i nawet utrata jego dużej części nie oznacza tragedii życiowej.
Z kolei ci starsi często bardziej cenią sobie bezpieczeństwo niż wysoką stopę zwrotu, ale nie zawsze. Osoba o wysokich dochodach i ustabilizowanej sytuacji zawodowej może podjąć wyzwanie i szukać co najmniej dwucyfrowych zysków, akceptując możliwość poniesienia strat.
Poza tym należy podkreślić jeszcze jedną rzecz - traktujmy fundusze jako kolejne narzędzie w rękach inwestora, a nie magiczną czarną skrzynkę, do której wrzucamy pieniądze, aby po pewnym czasie wyciągnąć z niej określoną, dokładnie zaplanowaną kwotę.
Jeżeli kupimy jednostki funduszu akcji, to nie możemy spodziewać się, że oczekujący spadków zarządzający sprzeda akcje. Jego głównym zadaniem jest wybór najlepszych akcji, a nie celowanie w dołki i szczyty na giełdzie. Zazwyczaj statut pozwala mu na pewne zmiany zaangażowania procentowego w poszczególne klasy aktywów, ale zasadniczo fundusz akcji nie może znienacka zamienić się w gotówkowy.
Istnieją tego typu fundusze, którym powierzamy środki, zdając się całkowicie na zarządzających - fundusze absolutnej stopy zwrotu. Jednak ich dotychczasowe rezultaty w Polsce nie powalają na kolana.
Dlatego inwestor powinien wziąć pełną odpowiedzialność za swoje decyzje oraz lepiej poznać siebie.
Pomocniczo do tego zadania można wykorzystać ankietę przygotowaną przez bossafund.pl: Jakim jesteś inwestorem?
Zachęcam do poświęcenia choćby kilku-kilkunastu minut na jej sumienne wypełnienie oraz głębsze zastanowienie nad sensem tych pytań, ponieważ długoterminowo chodzi tu o naprawdę poważne pieniądze. Znacznie poważniejsze, niż w przypadku smartfona czy laptopa, kiedy podejmując decyzję o wyborze, często zastanawiamy się bardzo długo, analizując nawet najdrobniejsze detale. Poza tym taka wiedza o sobie bardzo przydaje się we wszystkich formach inwestowania, nie tylko w fundusze.
Do czego służy ta ankieta?
Na jej podstawie program oceni twój profil inwestycyjny i zaproponuje do wyboru kilka portfeli.
Po wypełnieniu testu zobaczyłem następującą ocenę:
Kliknij, aby powiększyć |
Jako inwestor "umiarkowanie agresywny" otrzymałem do wyboru kilka propozycji portfeli:
No i na co teraz powinienem się zdecydować?
W tym miejscu postanowiłem zatrzymać się na chwilę i zadać kilka pytań Opiekunowi cyklu "Elementarz Inwestora" z ramienia DM BOŚ - Sebastianowi Zadorze.
- Czy na funduszach da się w ogóle zarobić?
- Na funduszach oczywiście da się zarobić, ale trzeba pamiętać że można również stracić – jak zapewne wiele osób przekonało się na własnej skórze w trakcie ostatniego kryzysu po roku 2008. Najważniejsze jest uświadomienie sobie, że zarabianie na rynkach finansowych, w tym także poprzez fundusze inwestycyjne, to nie jest recepta na osiąganie darmowych profitów. Ceną, jaką płacimy za ewentualne zyski, jest w tym przypadku ryzyko inwestycyjne, które przy kupnie jednostek uczestnictwa zawsze ponosimy. W zależności od rodzaju funduszu może ono być większe lub mniejsze, ale istnieje zawsze. Pomimo faktu, że fundusze inwestycyjne to najwygodniejsza forma inwestowania na rynkach, w której szczegółowe decyzje o kupnie czy sprzedaży danych walorów podejmują za nas zarządzający funduszem, to jednak do nas należy pierwsza i najważniejsza decyzja – jaką skalę tego ryzyka decydujemy się podjąć.
- Wiele osób inwestujących przy pomocy funduszy nie posiada odpowiedniej wiedzy na ten temat. Do kogo mają się zwrócić? Skąd czerpać wiedzę, że na przykład teraz powinni dokonać konwersji? Jak często sprawdzać notowania?
- Fundusze inwestycyjne nie są najlepszym narzędziem do krótko- czy nawet średnioterminowej spekulacji mającej na celu wykorzystanie bieżących wydarzeń rynkowych do zarabiania pieniędzy. Dzieje się tak ze względu na koszty transakcyjne oraz relatywnie długi czas realizacji zleceń, w porównaniu na przykład do giełdy. Stąd zaczynając w nie inwestować nie zakładałbym konieczności codziennego sprawdzania notowań, czy częstego przenoszenia środków pomiędzy różnymi rynkami czy klasami aktywów. Raczej skoncentrowałbym się na próbie zdefiniowania własnego modelowego portfela (w miarę możliwości - długoterminowego), którego skład będzie w dużo większym stopniu zależał od naszych celów inwestycyjnych, sytuacji finansowej, wieku i stopnia akceptacji ryzyka, niż od bieżącej sytuacji na danym rynku.
Aby taki portfel zbudować, można spotkać się z dobrym doradcą inwestycyjnym, najlepiej niezależnym od konkretnego dostawcy funduszy, lub posłużyć się gotowymi narzędziami – przykładem jest tu „Twój Doradca” z platformy bossaFund. Jeśli chodzi o edukację w dziedzinie inwestycji – to tej nigdy za dużo. Ale przy funduszach dużo bardziej powinna przydać się wiedza o makroekonomii czy cyklach gospodarczych dostępna nawet w książkach akademickich (ale nie tylko), niż typowe informacje przekazywane w podręcznikach dla inwestorów, jak analiza techniczna na przykład. Zachęcam też do lektury działu edukacyjnego bossaFund, gdzie można zapoznać się z najważniejszymi strategiami dbania o portfel funduszy, takimi jak rebalancing czy różne metody uśredniania.
- Jak często powinniśmy zmieniać skład portfela? Czy lepiej trzymać się z góry ustalonej strategii i w ogóle nie zwracać uwagi na zachowanie rynku?
- Sukces inwestowania, nie tylko w fundusze, zależy właściwie od dwóch czynników – od faktu posiadania jakiejś sensownej strategii oraz od konsekwencji w jej egzekwowaniu. W przypadku funduszy istotą strategii powinno być określenie optymalnego składu naszego portfela, czyli procentowego udziału w nim poszczególnych funduszy, o czym już wspominałem. Z konsekwencją bywa jednak dużo trudniej, bo często niekonsekwentnymi czynią nas emocje. Musimy sobie tu uświadomić, że nawet fakt posiadania dopasowanego portfela nie zagwarantuje nam z góry określonego zysku, a tym bardziej nie uchroni nas przed okresowymi, negatywnymi wahaniami cen jednostek uczestnictwa.
Radzenia sobie z emocjami trudno jest oczywiście nauczyć się z książek, bardzo często trzeba tego po prostu doświadczyć. Trzymanie się ustalonej na początku strategii, w przygotowanie której włożyliśmy dużo pracy, na pewno w tym jednak bardzo pomaga. To samo powiedziałbym o ograniczeniu częstotliwości sprawdzania notowań. Oczywiście chcąc dbać o nasz portfel musimy go monitorować, ale w przypadku funduszy najczęściej wystarczy to robić np. raz w miesiącu. Codzienne śledzenie wahań pokaże nam tylko czym jest tzw. szum cen rynkowych (i jak stymuluje on nasze emocje), a niekoniecznie dostarczy cennej informacji o długofalowych rozstrzygnięciach na rynku.
- Większość z nas boryka się z następującym problemem: bardzo chętnie kupujemy akcje czy jednostki funduszy w czasie ostatniej fazy hossy i wyprzedajemy w okolicy dołków. Czy istnieje jakaś w miarę prosta metoda, żeby przed tym się uchronić?
- Są dwie metody. Pierwsza to trzymać się konsekwentnie z dala od rynku. Druga to nie czekać z rozpoczęciem inwestycji do momentu w którym przysłowiowy fryzjer podpowiada nam co ostatnio dokupił do portfela. Powtórzę – inwestowanie, szczególnie w fundusze, nie polega na łapaniu świetnych okazji, które właśnie się gdzieś pojawiły i wszyscy o nich mówią. To raczej bieg długodystansowy, który można zacząć w dowolnym momencie ale do którego trzeba się solidnie przygotować zadając sobie kilka pytań:
Czego oczekuję?
Ile mogę poświęcić?
Ile daję sobie czasu, jaki jest horyzont inwestycji?
Oczywiście zawsze będzie tak, że po jakimś czasie okaże się, że gdzieś mogłem lub mogłam zarobić więcej. Ale najważniejsze jest to, żeby robić swoje – także na rynku.
- Z funduszami wiąże się problem podatkowy, czyli przy sprzedaży jednostek płacimy podatek od zysków, a nie możemy odliczać strat. Jakimś rozwiązaniem tego problemu są fundusze parasolowe. Ile jest takich TFI dostępnych w bossaFund? Czy klienci chętnie wykorzystują możliwość konwersji pomiędzy różnymi funduszami w ramach jednego TFI i czy nie kryją się za tym jakieś dodatkowe opłaty?
- Rzeczywiście rozwiązania podatkowe przyjęte dla rynku funduszy delikatnie mówiąc nie są zbyt szczęśliwe – mam na myśli właśnie brak możliwości rozliczania poniesionych strat i kompensowania ich z zyskami z przyszłych inwestycji – jak ma to miejsce na przykład na rynku akcji. Rozwiązaniem tego problemu rzeczywiście są tzw. fundusze parasolowe, czyli tak naprawdę pewien wehikuł prawny pozwalający traktować kilka subfunduszy realizujących różne strategie i cechujących się różnym ryzykiem, jako jeden fundusz i jedną inwestycję – z podatkowego punktu widzenia. Dzięki temu możemy przenosić środki pomiędzy subfunduszami (np. z rynku akcji na obligacje lub ze spółek rolnych do energetycznych) bez konieczności odprowadzenia podatku od zamykanej inwestycji (jeśli była zyskowna), jak miałoby to miejsce w innych, nie-parasolowych funduszach.
Kwota należnego podatku oczywiście nie jest nam darowana i musimy ją zapłacić przy wychodzeniu z kapitałem z całego „parasola”. Jednak dopóki pozostajemy w jego ramach, możemy tę kwotę swobodnie reinwestować powiększając swoje zyski. Jeśli zdarzy się nam ponieść stratę, możemy ją także skompensować z zyskami z innych inwestycji w ramach „parasola”. Zyskujemy przez to podwójnie – po pierwsze płacimy podatek od sumy zysków i strat, po drugie odraczamy zapłacenie należnego podatku mogąc go reinwestować.
W bossaFund w chwili obecnej aż 152 spośród wszystkich 226 dostępnych funduszy wchodzi w skład jakiegoś „parasola”. Są one stosownie oznaczone na platformie i warto je wybierać. Przy wyborze jednak polecam sprawdzić jakie inne fundusze wchodzą skład tego samego „parasola” aby móc ocenić czy będą nas w przyszłości interesować. Dodam że wielu inwestorów nie wybiera danego funduszu patrząc wyłącznie na jego wyniki, ale zwraca dodatkowo uwagę na kontekst „parasola” zakładając, że będą chcieli mieć możliwość przebudowania portfela w przyszłości bez konieczności zapłaty podatku.
- Dziękuję za rozmowę.
Najpierw sprawdźmy, jak wygląda mój portfel prowadzony w ramach "Elementarza Inwestora". Po wpłaceniu tradycyjnych dwustu złotych na konto oszczędnościowe na początku września największą pozycją nadal pozostawała gotówka: 1184,07 zł. Poza tym posiadam w nim jednostki funduszu indeksowego Ipopema m-Indeks B (naśladuje zachowanie indeksu średnich spółek mWIG40) o wartości 311,42 zł oraz 14 akcji Cyfrowego Polsatu wycenianych na 353,22 zł (stan na 9 września 2014 r.).
Łącznie wpłaciłem w tym roku 1800 zł (9 x 200 zł), a wartość portfela wynosi obecnie 1848,71 zł (stan na 9 września 2014 r.).
Jak widać, gotówka stanowi w nim aż 64%, a fundusze akcji i bezpośrednio akcje zaledwie 36%.
Patrząc na mój profil inwestora z ankiety, możecie dojść do wniosku, że coś tu nie gra - wygląda on zupełnie odwrotnie. I słusznie - od początku zastrzegam, że te inwestycje są jedynie poglądowe (choć prowadzone na prawdziwych rynkach i za prawdziwe pieniądze) i nikomu nie polecam ślepego naśladownictwa. Jedynie chodzi o przedstawienie pewnego procesu decyzyjnego na praktycznych przykładach.
Proponuję wykonać podobne ćwiczenie dla waszych inwestycji i porównać profil z rzeczywistym portfelem inwestycyjnym.
Natomiast nie da się ukryć, że nie czuję się z takim portfelem komfortowo i uznaję go za zbyt defensywny. Pora dodać coś agresywniejszego.
We wrześniu wybieram jakiś fundusz (-e), a w październiku ponownie akcje.
Zanim przystąpię do wyboru konkretnego funduszu, muszę zadecydować, który z proponowanych modeli najbardziej mi odpowiada. Przed podobną decyzją stoją wszyscy, którzy wypełnili ankietę.
Nie jest to takie proste i oczywiste. Dlatego może podpowiem, że w klasycznym długoterminowym portfelu emerytalnym za punkt wyjściowy przyjmuje się proporcje 60% akcje oraz 40% obligacje (i ich ekwiwalenty).
W moim przypadku we wszystkich propozycjach obecne są fundusze akcyjne z minimalnie różniącym się udziałem 70-75%.
Dlatego na razie je pominę i zastanowię nad "domieszką" do portfeli.
W pierwszym przypadku mowa jest o funduszach dłużnych. W ostatnim roku osiągnęły one bardzo dobre wyniki, głównie dzięki hossie na obligacjach, także polskich. Teraz powstaje pytanie, czy ten trend nadal się utrzyma?
Pomocniczo można posługiwać się takim oto schematem cyklu gospodarczego sugerującym, w którą klasę aktywów powinniśmy lokować większą część swoich środków w danym momencie:
źródło: infoinwestor.pl |
Polskie obligacje również zachowują się znakomicie i rentowność 10-latek spadła poniżej 3. procent, co martwi oszczędzających, a cieszy ministra finansów.
Zauważmy, że w lipcu zanotowaliśmy w Polsce deflację, a rynek oczekuje obniżek stóp procentowych przez Radę Polityki Pieniężnej, co może znowu pomóc obligacjom, choć możliwe, że część tego ruchu jest już zdyskontowana w cenach. Trudno mi wyrokować. Jednak w tej bezpiecznej części portfela wolę nie spekulować, więc rezygnuję z funduszy dłużnych, co nie znaczy, że jest to optymalna decyzja.
Co do funduszy mieszanych zalecanych w portfelu nr 2 mam... mieszane uczucia. Nie jestem pewien, czy chcę ponosić ich stosunkowo wysokie koszty zarządzania, nie będąc w stanie kontrolować tego, co się w nich rzeczywiście dzieje.
Dlatego stawiam na portfel nr 3, czyli 75% funduszy akcyjnych oraz 25% pieniężnych. Zauważmy, ze w ten sposób sam tworzę fundusz mieszany o proporcjach 75% akcje i ich odpowiedniki oraz 25% gotówka.
Wybieram najprostszy wariant, choć docelowo niekoniecznie w takich dokładnie proporcjach. Trzy czwarte portfela w akcjach to opcja, w której zmienność jest na tyle duża, że nie zawsze czułbym się wtedy najlepiej. Poza tym na pewno nie jest to wczesne stadium hossy na giełdzie i wskazana jest pewna ostrożność.
Podobnie proszę nie powielać moich pomysłów, tylko uznać je jako punkt wyjścia do własnych przemyśleń i decyzji. Tym bardziej, że sam podchodzę bardzo sceptycznie do swoich prognoz rynkowych.
W takim razie zobaczmy, co oferuje bossaFund.pl. Skorzystam ze specjalnej wyszukiwarki funduszy (podobne znajdziemy na innych platformach z nieco zmienionymi parametrami).
I teraz pozwolę sobie coś wam przypomnieć. W mojej strategii wobec funduszu indeksowego Ipopema m-Indeks B stosuję podejście typowo techniczne. Kilka miesięcy temu założyłem, że powiększę tę pozycję o kolejne 100 zł, jeśli indeks mWIG40 przebije się powyżej oporu na poziomie 3600 pkt. Z kolei w razie zejścia poniżej wsparcia na 3240 pkt na zamknięciu sesji, zlecam umorzenie jednostek - miesiąc temu było blisko realizacji negatywnego scenariusza, ale na szczęście rynek wybronił się:
Kliknij, aby powiększyć |
Dlatego pomyślałem, że w celu lepszej dywersyfikacji spróbuję znaleźć coś na zagranicznych rynkach. Skoro na GPW notuje się ETF-y na amerykański S&P 500 oraz niemiecki DAX i będę je rozważał jako alternatywę dla akcji w październiku, to poszukam czegoś tam, gdzie dostęp dla polskiego inwestora jest znacznie trudniejszy, zwłaszcza dla tego, który posiada ograniczony kapitał.
Regularni czytelnicy bloga wiedzą, że od dawna posiadam rachunek w DM BOŚ i nie mam zamiaru go zamykać. Oferta obejmuje:
* Rachunek maklerski
* Rachunek z funduszami inwestycyjnymi
* Rachunek maklerski IKE
* Rachunek maklerski IKZE
* Rachunki instrumentów pochodnych (w tym intraday)
* Rachunek Forex
* Rachunek zagraniczny akcyjny
Aby zyskać do nich dostęp w najłatwiejszy sposób, najlepiej podpisać umowę ramową. Następnie wybrane przez nas rachunki otwieramy samodzielnie w sposób elektroniczny.
Na początku wypełniamy wniosek online. I teraz ważna sprawa - najlepiej zróbcie to przez specjalnie dedykowany link:
Dlaczego jest to ważne? W ramach "Elementarza Inwestora" przygotowujemy dla Was niespodziankę, ale będzie ona dostępna w październiku tylko dla osób, które zakładają rachunki za pośrednictwem blogów Michała i mojego. Poczekajcie jeszcze chwilę na szczegóły i wykorzystujcie ten link do rejestracji.
Uwaga! Promocja obejmie także rachunki zakładane we wrześniu, pod warunkiem, że składacie wniosek poprzez nasz specjalny link.
Dla jasności - ani Michał, ani ja nie otrzymujemy żadnego dodatkowego wynagrodzenia za otwierane przez Was rachunki w DM BOŚ.
Ważne! Jeśli założycie rachunek poprzez powyższy link, nie musicie wpłacać do DM BOŚ kwoty minimalnej 1000 zł, która jest wymagana w przypadku innych klientów.
Wypełniając wniosek należy zdecydować, w jaki sposób i gdzie podpiszecie umowę ramową. Zalecaną opcją jest oddział DM BOŚ (osobiście) lub kurier.
A może warto postawić na Azję?
Uważam, że tam konflikt Rosji z Zachodem ma mniejszy negatywny wpływ na politykę i gospodarkę, a azjatyckie tygrysy po cichu rosną.
Tym bardziej spodobała mi się taka idea, że po sprawdzeniu w wyszukiwarce fundusze inwestujące w tamtym rejonie świata uzyskały w ostatnim roku najlepsze wyniki - należy kliknąć kolumnę stopa zwrotu (12M):
Kliknij, aby powiększyć |
W takim razie przyjrzyjmy się liderowi pod względem stopy zwrotu, czyli funduszowi MetLife Akcji Chińskich i Azjatyckich. Przed zakupem warto dokładnie przestudiować wszelkie możliwe dokumenty dotyczące funduszu.
Tak naprawdę jego polityka inwestycyjna polega na... zakupie jednostek innych funduszy, za co TFI MeLlife pobiera rocznie opłatę 3% za zarządzanie. To dużo i niestety taki standard obowiązuje w Polsce. Pewną pociechą jest fakt, że nie ponosimy kosztu opłaty dystrybucyjnej. Jednak zasadniczo zamiast typowych funduszy inwestycyjnych generalnie preferuję znacznie tańsze ETF-y, do których również wkrótce wrócimy.
A jednak mimo tych ograniczeń fundusz w ostatnim roku wypracował dla klientów niemal 25% zysku (po uwzględnieniu wszystkich opłat) i został ostatnio doceniony także przez serwis Analizy.pl. który przyznał mu w swoim najnowszym rankingu najwyższą notę 5:
Kliknij, aby powiększyć |
Osobiście podoba mi się w tym momencie, że walutą bazową funduszu jest dolar amerykański, który od pewnego czasu drożeje względem europejskich walut, w tym złotego, co na pewno pomaga wynikom MetLife.
Dlatego spróbuję podłączyć się do trendu wzrostowego tego funduszu i zainwestuję poprzez bossaFund (w ten sposób omijam opłatę dystrybucyjną 4% za nabycie) minimalną możliwą kwotę, czyli 500 złotych:
Przy okazji zwróćmy uwagę na terminy realizacji zleceń.
W efekcie tej zmiany portfel zbliża się do modelowego kształtu - aktualnie 63% stanowią akcje i fundusze akcyjne oraz 37% gotówka:
Czy nie obawiam się, że wceluję w szczyt i stracę pieniądze? W końcu wzrost zaczyna przybierać na wykresie charakter hiperboliczny:
Kliknij, aby powiększyć |
Oczywiście, istnieje taka możliwość i mogę znaleźć się w sytuacji opisywanej na samym początku artykułu :) A może już w niej jestem?
Z tego powodu dla mnie ważna jest kontrola strat. Dlaczego?
Trzeba też zadać sobie pytanie - Czy jestem mentalnie przygotowany na taką zmienność, jak widać na wykresie?
Spójrzmy choćby na 2008 rok, kiedy jednostki tego funduszu potaniały aż o blisko 60%, a na dodatek zdarzył się miesiąc ze spadkiem powyżej 15%, czyli z 10 tys. zł na początku roku zrobiło się nieco ponad 4 tys. zł na koniec, jeżeli inwestor nie reagował.
Dlatego arbitralnie ustalam maksymalnie możliwą stratę na 20 procent od ceny zakupu, czyli kiedy zobaczę wycenę moich jednostek poniżej 400 zł, automatycznie pozbędę się ich z portfela. Dodam, że te 20 procent przekłada się na ok. 5% wartości całego portfela.
Z realizacją ewentualnego zysku nie będę się spieszył i tu powinienem wspomnieć o tym, że fundusz należy do parasola, w ramach którego możemy konwertować jednostki na inne bez płacenia podatku Belki. Dlatego być może wycofam się z ewentualnym zyskiem, konwertując jednostki na inny fundusz z parasola MetLife.
A jak się chronić przed wpadkami poszczególnych funduszy, które czasem kupią "trefne" aktywa?
Nie istnieje idealne rozwiązanie, ale jednym z nich jest zakup kilku funduszy w obrębie jednej klasy. I ta uwaga szczególnie dotyczy osób z większym kapitałem, które mogą sobie pozwolić na taki podział i dla których każdy procent zmiany wartości portfela przekłada się na konkretne kwoty.
Zauważmy, że moja strategia jest dość nietypowa, wymagająca pewnego zaangażowania - choćby takiego, że muszę regularnie sprawdzać notowania jednostek i na dodatek portfel obejmuje także poszczególne akcje.
Można podejść do tego zagadnienia zupełnie inaczej i na przykład regularnie dokupować jednostki funduszy za stałą kwotę pieniędzy. Strategia uśredniania (DCA) jest niby prosta, ale wcale nie łatwa w realizacji, ponieważ bombardowani negatywnymi informacjami nie chcemy inwestować w bessie, za to na szczytach potrafimy kupować za znacznie więcej niż nakazuje zdrowy rozsądek.
Taką strategię uśredniania prezentuje Michał, który w ramach portfela "Elementarz Inwestora" regularnie dobiera do niego ETF-y na amerykański indeks S&P 500. Michał ma wiele innych spraw na głowie i nie ślęczy nad notowaniami i wykresami. Dzięki takiej taktyce istnieje szansa na uzyskanie przyzwoitego wyniku - przypomnę, że na przestrzeni wielu lat indeks S&P 500 osiągnął średnią roczną stopę zwrotu na poziomie ok. 9 procent.
Z czasem strategię uśredniana można lekko zmodyfikować i na przykład kupować nieco więcej w bessie ze świadomością, że rynek nadal może spadać.
Innym sposobem jest tak zwany rebalancing, czyli co pewien czas (na przykład co kwartał lub pół roku) zmieniamy zaangażowanie w poszczególne klasy aktywów i dopasowujemy je do z góry zaplanowanych proporcji - na przykład: 60% fundusze agresywne, 40% fundusze bezpieczne.
Jeszcze innym - stopniowe przechodzenie z agresywnych instrumentów na bezpieczniejsze w miarę jak zbliżamy się do zakończenia inwestycji.
Strategii może być bardzo wiele, a najważniejsze jest, aby posiadać plan i go konsekwentnie realizować oraz zasadniczo używać funduszy do długoterminowego inwestowania, a nie spekulacji, do której przeznaczone są zupełnie inne instrumenty finansowe.
Więcej na ten temat przeczytasz tutaj. Pewną pomoc możesz znaleźć także w comiesięcznym biuletynie przygotowywanym dla klientów bossaFund.
To tyle na dziś. W kolejnym artykule w cyklu "Elementarz Inwestora" Michał między innymi przyjrzy się polisom inwestycyjnym.
Tymczasem zapraszam wszystkich do komentarzy i podzielenia się doświadczeniami z inwestowania w fundusze.