Tina Seelig z Uniwersytetu Stanforda dała kiedyś swoim studentom do wykonania następujące zadanie:
Co byście zrobili, aby pomnożyć pieniądze, gdybyście dysponowali kapitałem w wysokości zaledwie pięciu dolarów i dwiema godzinami wolnego czasu?
14 zespołów otrzymało w kopertach po wspomniane 5 dolarów kapitału początkowego i każdy z nich mógł dowolnie długo debatować nad sposobami, którymi mogą pomnożyć pieniądze. Natomiast po otwarciu koperty studenci dostali tylko dwie godziny na realizację projektu, a efekt swojej pracy mieli przedstawić później na prezentacji na uczelni.
W polskich realiach przyjąłem, że te 5 dolarów możemy przyrównać do naszej dyszki.
Co prawda bezpośredni przelicznik daje nam trochę ponad 15 zł, lecz ważniejsza jest siła nabywcza danej waluty i na przykład korzystając z porównania ceny Big Maca wychodzi nam właśnie wartość bliska dychy.
W sumie nie jest to takie istotne, bo zarówno 5 dolarów, jak też 10 zł są kwotami niewielkimi i nie ma co tracić czasu na dalsze dywagacje na ten temat.
Oczywiście część odpowiedziała, że kupiłaby kupony na loterię czy pojechała do Las Vegas, co jest absurdalne z punktu widzenia logiki i zostali oni wyśmiani przez resztę (podejmujesz ryzyko utraty całości kapitału z minimalną szansą zysku - równie dobrze możesz przestać przechodzić przez ulicę, ponieważ czasem samochód potrąci pieszego).
Kolejne pomysły polegały na przykład na sprzedaży lemoniady z naprędce przygotowanego stoiska, czy myciu samochodów - za 5 dolarów można coś kupić i próbować sprzedać drożej, czy wykorzystać zakupiony za takie pieniądze sprzęt do mycia szyb (w naszych realiach oczywiście trzeba zakładać działalność gospodarczą itd.).
Natomiast prawdziwy sukces odnieśli ci, którzy zupełnie inaczej zdefiniowali problem. 5 dolarów, czy 10 złotych w naszym przypadku, stanowi tak mały kapitał - praktycznie żaden, że można równie dobrze założyć, że nie mamy nic, więc lepiej zadać sobie pytanie - co byś zrobił, aby zarobić pieniądze nie posiadając wcale kapitału?
Najbardziej kreatywni wpadli na prosty pomysł i po obserwacji swojego otoczenia doszli do wniosku, że częstym problemem bogatych miasteczek uniwersyteckich (Uniwersytet Stanforda znajduje się w Dolinie Krzemowej) jest brak miejsc w modnych restauracjach w trakcie weekendu. Przed lokalami ustawiają się kolejki osób czekających na wolne miejsca, więc przedsiębiorczy studenci dokonywali wcześniej rezerwacji, które później sprzedawali w kolejkach. Przy okazji wykryli, że klienci chętniej odkupują je od młodych kobiet, więc do końcowego zadania wysyłano studentki.
Inny zespół za darmo mierzył ciśnienie w oponach rowerowych, a w razie zbyt niskiego ciśnienia oferował napompowanie powietrza za dolara i znalazło się nadspodziewanie wielu chętnych, na dodatek wdzięcznych im klientów.
A kto zarobił najwięcej? Zespół studentów, który sprzedał swoją prezentację z projektem firmie, która chciała rekrutować najzdolniejszych z Uniwersytetu Stanforda.
Więcej szczegółów znajduje się w tym materiale wideo (ang.):
Do czego teraz zmierzam?
Zawsze warto spojrzeć na dany problem z nieco innej perspektywy.
Zauważyłem, że bardzo wielu ludzi teraz rozpacza, ze oprocentowanie lokat i kont w bankach drastycznie spada i nie może nic znaleźć dla siebie.
A może lepiej policzmy konkretne pieniądze, które nam płacą banki - jeśli trzymasz lokatę o wartości 10 tys. zł w banku, przez rok uzbierasz raptem 400-500 zł odsetek, czyli sporo mniej niż 50 zł miesięcznie. Czy zamiast się zamartwiać spadającym oprocentowaniem nie prościej odłożyć kolejne 50 zł na koncie i nie tracić czasu na poszukiwanie banku płacącego o 0,5 proc. więcej?
A może wycisnąć te pieniądze z banku, który nam zapłaci za konto?
Trochę inaczej wyglądają inwestycje (obojętnie czy na giełdzie, foreksie czy w realnym biznesie) - tu stopy zwrotu mają znaczenie, zwłaszcza długoterminowo. Jednak absurdem jest spędzanie całych dni przed monitorem, jeśli posiadasz kilka-kilkanaście tysięcy złotych (chorujący na FX często tak mają).
Dlatego w przypadku inwestowania proponuję jednak najpierw skupić się na zbudowaniu kapitału. Nie mówię, że nie należy inwestować posiadając kilka czy kilkanaście tysięcy. Absolutnie nie, wręcz odwrotnie. Jednak na pierwszym miejscu postawiłbym budowę solidnej bazy, a proces zajmuje raczej lata niż miesiące, niektórym całe życie...