Najnowsza okładka magazynu Barron's wygląda tak:
Co więcej, w towarzyszącemu temu byczemu tytułowi artykule stwierdza się, że amerykańscy zarządzający funduszami wykazują rekordowy poziom optymizmu. Aż 74 proc. z nich (najwięcej w historii) liczy na dalsze wzrosty na amerykańskiej giełdzie, pomimo dość słabej koniunktury gospodarczej.
Podręcznikowo jest to ewidentny sygnał... sprzedaży (skrajny optymizm często oznacza przesilenie i zmianę kierunku - szerzej ten temat omawiał artykuł "Jak zarobić na newsach i innych informacjach") i dla polujących na odwrócenie trendu na giełdzie w USA wydaje się interesującą wskazówką.
John Hussman nawet przedstawił kilka okładek z "Barron's" na tle wykresu:
To jest ten sam Hussman, który niedawno nas straszył, że "akcje mogą potanieć nawet o 40 proc."
Patrząc na wykres Dow Jones IA trudno mi wyrokować, że rozpoczęta 6 marca 2009 roku fala wzrostowa skończyła się 11 kwietnia 2013 roku. Na razie brak dowodów słuszności tej hipotezy i rynek musi nam ją potwierdzić:
Natomiast początkowo żartobliwa myśl o "przestawieniu wajchy" na GPW równo z początkiem roku przedstawiona przeze mnie dwa miesiące temu okazuje się zaskakująco skuteczną strategią (czyli poza rynkiem, albo obstawiać spadki):
Teraz rozjazd jest jeszcze bardziej widoczny: S&P 500 zyskał od początku roku blisko 10 proc.. a WIG20 schudł już o 11,8 proc.
Jeśli faktycznie spełni się okładkowy sen Hussmana, wątpliwe, żeby przestraszona wizją zalewu akcji ze zdemontowanych OFE (obecnie warte są one niecałe 100 mld zł) nasza giełda zachowywała się spokojnie. Dokładając do tego nadchodzącą sezonową słabość giełd, byłbym mile zaskoczony, gdyby jednak udało się naszym indeksom do jesieni wspiąć wyraźnie powyżej obecnych poziomów.