Informacje zalewają nas w niespotykany w historii sposób, przede wszystkim dzięki rozwojowi mediów elektronicznych. Właściwie nie da się tego wszystkiego ogarnąć i jeden z Czytelników zapytał mnie w mailu jak sobie z tym wszystkim radzić? W takim razie pójdźmy jeszcze krok dalej i pomyślmy jak zarobić na newsach i informacjach?
Kiedyś uważałem, że jeśli będę miał dostęp do płatnych serwisów informacyjnych (które teraz zdecydowanie staniały), takich jak Reuters czy PAP, w ten sposób będę więcej zarabiał. Nic podobnego.
Owszem przydają się czasem, ale z reguły tylko wzmacniają niepotrzebny szum.
Przypomnę piosenkę Eda Seykoty (przyznam, że dla mnie muzyka country jest ciężkostrawnym daniem), który w zasadach inwestowania przypomina „File The News”, czyli o ignorowaniu wiadomości.
Zdecydowanie polecam budowę logicznego systemu inwestowania (oraz przetestowanie go na różnych ciągach danych i w realu), który zdefiniuje wielkość pozycji, zasady wejścia i wyjścia na dowolnym rynku oraz (co najtrudniejsze) stosowanie się do niego.
No ale gdzie tutaj jest zarabianie na newsach?
Najpopularniejszą taktyką jest postępowanie odwrotne i na przykład media świetnie spisują się w ekstremalnych momentach.
Spójrzmy na okładkę „Gazety Wyborczej” z 6 sierpnia 2010 roku:
A teraz obejrzyjmy wykres certyfikatu na pszenicę notowanego na GPW o symbolu RCWHTAOPEN:
Najwyższy poziom intraday w 2010 roku zanotował on… 6 sierpnia 2010 i było to 18,09 zł. Teraz, ponad rok później certyfikat kosztuje 11 złotych.
Taki wskaźnik jest bardzo dobry do odszukania szczytu lub dna. W końcu „Gazeta Wyborcza” raczej nie zajmuje się na co dzień rolnictwem i sytuacją na rynku pszenicy, tylko prędzej polityczną młócką, prawda?
Zauważyliście jak ostatnio przycichła medialna gorączka złota? Nie bez powodu:
Kierując się tą logiką, czyli postępowania kontrariańskiego bada się nastroje inwestorów i najczęściej w momencie ekstremalnego wychylenia następuje ruch w przeciwną stronę (najchętniej śledzony wskaźnik nastrojów amerykańskich inwestorów oraz dodajmy polski INI od niedawna konstruowany przez SII).
Jak jeszcze wykorzystuje się newsy?
Przydają się do oceny siły rynku.
Jeśli na przykład na rynek napływa bardzo zła wiadomość, typu obniżenie ratingu jakiegoś dużego państwa i rynek nie reaguje, oznacza to jego siłę. Odwrotnie- jeśli na rynek napływa jakaś pozytywna informacja- czyli niespodziewany wzrost PKB albo gwałtowny ruch na budowach kartonowych wigwamów i rynek nie chce rosnąć, wtedy widać jego słabość.
Z kolei gracze korzystający z potężnej dźwigni na rynkach walutowych w dużej mierze poruszają się w szumie i muszą inaczej traktować godziny publikacji danych, ponieważ po nich często rynek rusza dość gwałtownie w jednym z kierunków (głównie w ich mniemaniu – z powodu lewara), ale nie wiem czy to się wiele różni od błądzenia losowego. Nie chcę się wypowiadać, a jednostkowe pozytywne przypadki nie przekonują mnie za bardzo.
Moim zdaniem zasadniczo dobrym pomysłem jest nie tylko ignorowanie newsów, albo traktowanie ich kontrariańsko, ale pójdę dalej i proponuję nie oglądać za często notowań, ani nie podejmować żadnych decyzji w trakcie ich oglądania. Większości graczy/inwestorów intuicyjnych to pomaga osiągać istotnie wyższe stopy zwrotu z inwestycji.
Może nie powinienem się przyznawać, ale sam traktuję programy w telewizjach biznesowych czy mniej lub bardziej zgrabną narrację ze szlaczkami w internecie jako rozrywkę i nieodmiennie moją wesołość wzbudza zwłaszcza epatujący miną z cyklu "wiem wszystko" kolejny Pan Ekspert "Wydajemisię", który baja z powagą często zupełnie coś odwrotnego niż pytany o to samo dwa dni wcześniej.
Przepis na wybitnego analityka: podawaj dużo prognoz z niezrozumiałym (może być nawet bełkotliwym czy absurdalnym, i tak połapie się tylko kilka procent odbiorców) uzasadnieniem i potem cytuj tylko te trafne. Co prawda sam na tym nie zarobisz na inwestowaniu, ale jako analityk dla mas powinieneś funkcjonować.
Istnieją też wyjątki w ignorowaniu newsów. Jeśli słyszymy, że nasza spółka zbankrutowała, to nie ma co czekać aż na wykresie zobaczymy sygnał sprzedaży, albo system wygeneruje nam taki sygnał. Jednak warto posłuchać Eda Seykoty i wyłączyć szum.
Z tego wynika, że także moim zdaniem najłatwiej zarobić na newsach po prostu je ignorując, czasem postępując odwrotnie do ich wskazań.