czwartek, 7 lutego 2013

"Akcje mogą potanieć nawet o 40 procent"

Widząc całkiem spore grono optymistów giełdowych (urosło po udanym 2012 r.), którzy zakładają, że nasza gospodarka wyrysuje dno jakoś tak w połowie roku i potem zacznie rosnąć, wspierana przez tani pieniądz podawany przez obniżającą stopy procentowe RPP, postanowiłem dziś pokazać coś w kontrze. Nie chodzi o to, żeby być na nie dla zasady. Na rynkach nie wolno po prostu kurczowo trzymać się jednego wariantu, bo łatwo można zbankrutować.

Jako motor wzrostu dla rynków akcji wskazuje się teraz nie tylko tradycyjnie rynki wschodzące, ale także Stany. Dlatego przedstawiam bardzo niedźwiedziego Johna Hussmana, który przestrzega, że w trwającym cyklu rynkowym posiadaczy amerykańskich akcji mogą dosięgnąć głębokie i bolesne spadki,  rzędu 40 procent.

A skoro giełdy funkcjonują trochę jak system naczyń połączonych, zapewne nie pomogłoby to słabej w tym roku GPW.

Hussman bardzo ładnie argumentuje i wylicza, że wg niego S&P 500 w najbliższej pięciolatce będzie przynosił niemalże zerowe zyski, a w sumie czeka nas stracona dekada z średnioroczną stopą zwrotu na poziomie 4 proc.

Na dodatek w tym momencie rynki są gdzieś tu:


Taka hipoteza pasuje do mojej aktualnej pozycji po sprzedaży wszystkich akcji z portfela IKE na początku tygodnia.

Jednak w przeciwieństwie do Hussmana nie znam przyszłości i równie dobrze mogę prognozować, że rynek akcji wzrośnie o 40 procent i dla mnie osobiście taka opinia ma dość podobną wartość (tzn. prognozę mam głęboko w tyle, a analizę chętnie przeczytałem).


Natomiast zastanowiło mnie coś, co zilustrowałem we wtorek na Facebooku i stanowi świetną pożywkę dla miłośników teorii spiskowych:




Przez pół roku WIG20 wyrażony w dolarach leciał do góry jak rakieta. i zyskał do początku stycznia ponad 45 procent. Po nowym roku nagle wszystko zgasło i mimo wzrostów na innych rynkach WIG20USD słabnie w oczach i od początku roku stracił już blisko 5 procent.

Fajnie byłoby wierzyć w  Mikołaja  Onych (wielkich manipulatorów rynków finansowych - w Polsce wizerunek musi uzupełniać haczykowaty nos) odpowiedzialnych za nasze porażki, ale rynki są zbyt skomplikowane, aby dało się nimi sterować długoterminowo. Za dużo czynników na nie wpływa, których nie są w stanie skontrolować "Goldmany", więc nawet najpotężniejsi mogą się przewrócić. Owszem, ruchy krótkoterminowe da się wykreować, co potwierdza reakcja rynków na próby sterowaniem kursów walut przez banki centralne, ale długoterminowo jest to niezwykle trudne, praktycznie niewykonalne na płynnych i przejrzystych rynkach

Czy GPW się do nich zalicza? Świetne pytanie.

Nie sposób jednak zauważyć, że obecnie nasza giełda (a precyzyjniej mówiąc największe spółki)  jest w takiej fazie, że ignoruje dobre informacje, a każdą gorszą wykorzystuje do przeceny. Dlatego zalecam solidne przejrzenie swojej strategii i przygotowanie się na wypadek spadków (jedno z testowych pytań: co zrobię, jeśli moje akcje/jednostki funduszu/cokolwiek potanieją o 10/20/30 proc.? ), Spadki rzecz jasna mogą się okazać jedynie korektą i wbrew Hussmanowi, wtedy chętnie wrócę na rynek akcji...