wtorek, 21 września 2010

Jak zarobić 10% rocznie?

Dla niektórych osób tytułowe pytanie jak zarobić 10% rocznie wyda się trywialne, głównie dla takich, które nie mają pieniędzy i ich kapitał oscyluje w granicach kilku-kilkunastu tysięcy (ciekawy paradoks). W praktyce w takim wypadku lepiej dorzuć do skarbonki 100 zł co miesiąc (odpowiednik zysku >12% netto dla kapitału 10k), zamiast tracić czas na poszukiwanie magicznego systemu zarabiania na giełdzie czy Foreksie.

Z kolei inni, którzy posiadają już jakiś kapitalik czy kapitał i trzymają dużą jego część na lokatach w banku chętnie sprawdzą jak zarobić 10% rocznie nie ryzykując wielkiego obsunięcia wartości portfela.


Na mapie ryzyka przesuwamy się od obligacji skarbowych (dla niewierzących w nasze światłe rządy. bez względu na plakietkę z nazwą zadłużające się na potęgę, alternatywą może być złoto, srebro lub CHF), przez lokaty w największych bankach, lokaty i konta oszczędnościowe w bankach typu Polbank (bez BFG) czy SKOKach, potem obligacje komunalne i korporacyjne aż do świata prawdziwych inwestycji wliczając w to akcje, kontrakty terminowe, opcje, rynek surowcowy i walutowy itd. (a przed nimi rozpraszające ryzyko fundusze inwestycyjne). W tym ostatnim nie ma gwarancji zysku i raz ktoś tam chwali się, że udało mu się wycisnąć 26,5% w 3 dni, a innym razem płacze, że stracił.

W tej sytuacji dość dobrym połączeniem odpowiedniego zysku, rzędu 10% rocznie (czasem więcej) ze stosunkowo niskim ryzykiem są obligacje korporacyjne z rynku Catalyst (komunalne są moim zdaniem zbyt nisko oprocentowane).

Aby je kupić, potrzebny jest nam do tego rachunek maklerski i uwaga na znacznie różniące się prowizje.

W chwalonym zwykle przeze mnie DM BOŚ wynosi ona 0,19% aż 0,39%, czyli tyle co standardowo za akcje, co mnie zdziwiło i w rozmowie z jednym z pracowników stwierdziłem, że to lekka przesada, na co on odparł, żebym napisał to w systemie internetowym w uwagach przy rachunku i po rozważeniu obrotów biuro może łaskawie mi obniżyć prowizję.

W takim razie bez pisania podania do prezesa Olszewskiego
i raczej wolę skorzystać z oferty XTB i standardowego 0,15% (popularny eMakler w mBanku 0,25%).

Proszę pamiętać, że tu zwykle z góry znamy nominalną stopę zwrotu i każdy ułamek procenta jest tak samo istotny jak w przypadku lokat.

Obligacje są standardowo sprzedawane w cenie po 1000 zł sztuka (są wyjątki - na przykład AOW Faktoring po 100 zł), czyli jeśli widzimy na przykład cenę 101 nie oznacza to, że kosztuje ona 101 zł, ale 101% x 1000 zł= 1010 zł + ewentualnie naliczone odsetki+ prowizja biura maklerskiego.

Zasadniczo na rynku Catalyst możemy znaleźć dwa typy obligacji, czyli zerokuponowe oraz płacące odsetki. Istnieją także zamienne na akcje i te pomijam, bo zahaczają one o spekulację z rynkiem akcji – opłaca się je kupić jeśli przewidujesz, że cena zamiany będzie znacząco niższa od kursu danej akcji obowiązującego w momencie konwersji itp.

Najciekawszą obligacją obecną na rynku dla mnie pozostaje GNT0312 (mam 11 sztuk), czyli rozszyfrowując skrót obligacja emitowana przez Gant wygasająca w marcu 2012 roku.

Atrakcyjność oferty polega na tym, że otrzymujemy co 3 miesiące odsetki (można je reinwestować zwiększając stopę zwrotu) naliczane w następujący sposób: WIBOR 3M +6,5%. Najbliższe ustalenie odsetek za kolejny okres nastąpi na podstawie WIBORa z 28 września. Dla aktualnej stawki wychodzi 3,83%+6,5% = 10,33% brutto.

Tak byłoby gdybyśmy mieli obligacje kupione za równo 100% nominału, ale na Catalyst trzeba zapłacić pewną premię i faktyczne oprocentowanie jest nieco niższe.

Przy kupowaniu uważaj na podatek i okres odsetkowy (dodatkowy haczyk system rozliczeniowy dla ustalenia posiadacza standardowo D+2), żeby nie kupić na samym końcu tego okresu, ponieważ zapłacimy zaraz podatek obniżając sobie rentowność papieru.

Więcej o Gancie pisałem w lipcu.

Z kolei teraz po wygaśnięciu lokaty w SKOKu zastanawiam się nad obligacjami zerokuponowymi Murapolu – symbol MUR0711.

Najprościej rzecz ujmując zakładamy tak jakby lokatę oprocentowaną na 14% rocznie wygasającą 14.07.2011 roku, ale na rynku trzeba za nią zapłacić premię od 3,5 do 4%, czyli w rzeczywistości mamy pewnego rodzaju lokatę z oprocentowaniem 10% brutto w skali roku.

No i teraz ktoś się może zapytać czemu nie podobają mi się obligacje Green House Development płacące aż 17% rocznie?

Trzeba patrzeć na kondycję i wielkość emitenta, a w tym przypadku nie jestem do końca przekonany o solidności drugiej strony.

Obligacja jest w końcu pożyczką i to najczęściej niezabezpieczoną, czyli jedynym gwarantem jej spłaty jest renoma danej spółki.

Z tego powodu najchętniej lokowałbym pieniądze w podmioty notowane na GPW lub o dużej kapitalizacji, bez złej historii w bankach.

Dlatego trzeba sprawdzać stan zadłużenia spółki, której powierzamy swoje środki badając dokument emisyjny oraz zastanowić się czemu nie pożyczyła w banku na te 15-20%?

Strategii obligacyjnych jest znacznie więcej niż proste „kup i trzymaj” do wygaśnięcia i na nich zarabiają fundusze obligacji – więcej na temat teorii w klasycznej książce Fabozziego „Rynki obligacji. Analiza i strategie.” Na pewno ważne jest przewidywanie kierunku stóp procentowych- wiadomo, że będą rosły i na przykład obligacja ze stałym oprocentowaniem powiedzmy 7% na najbliższe 3 lata wydaje się głupim pomysłem.

Jednak ze względu na płytkość i brak płynności na rynku Catalyst raczej postawiłbym na scenariusz prezentowany przeze mnie, czyli „kup i trzymaj”, ewentualnie wykorzystaj jakieś anomalie rynku.

Oprócz tego trzeba sobie zdawać sprawę z większego ryzyka niż w przypadku lokat i obligacji skarbowych i nie każdy powinien je podejmować. Dla portfela o wartości rzędu co najmniej kilkunastu tysięcy złotych nie widzę przeciwwskazań, żeby ulokować około 20% kapitału w tego typu papiery.