czwartek, 14 sierpnia 2014

Deflacja! Co robić z oszczędnościami?

Zgodnie z naszymi oczekiwaniami GUS podał  informację o pierwszej deflacji w historii trzeciej Rzeczpospolitej.

W skali rok do roku mierzonej od lipca 2013 r. do lipca 2014 r. zmiana cen wyniosła -0,2 proc., a  w rozbiciu na poszczególne kategorie wygląda to tak:

Kliknij, aby powiększyć tabelę (źródło: GUS)
Aby obraz był pełniejszy, musimy wziąć pod uwagę dokładny skład koszyka GUS, według którego oblicza się zmiany inflacji/deflacji konsumenckiej (CPI) i wbrew miejskim legendom nie znajdziemy w nim tankowców czy lokomotyw, choć na pewno da się trochę go "podrasować".

A co konkretnie zawiera koszyk inflacyjny GUS?



Z tego wynika, że jeśli ktoś na przykład wydaje więcej niż 6,56% budżetu domowego na alkohol i papierosy, jego prywatna inflacja będzie zupełnie inna, skoro w tym segmencie odnotowaliśmy wzrost cen o 4% przez ostatni rok.

Dlatego aby autorytatywnie wypowiadać się na temat "prawdziwej" inflacji,  trzeba poznać dokładne dane: prowadzić budżet domowy i spisywać wydatki.

Bardzo wiele osób zaskakuje, że wystarczy wykonać taki spis z kilku tygodni/miesięcy, aby bez problemu zidentyfikować sporo dziur, przez które uciekają pieniądze i dopiero wtedy zaczynają rozumieć, że "nie mam z czego oszczędzać" zazwyczaj jest tylko wymówką.

Alternatywnie teoretycznie można śledzić zmiany podaży pieniądza, ale przecież dla mnie ważniejsze jest, porównanie, ile konkretnie wydaję teraz, a ile wydawałem na to samo rok temu, niż badanie agregatów pieniężnych typu M3.

Dla kogo deflacja jest dobra?

Dla oszczędzających.

Nawet trzymane w skarpecie pieniądze realnie zyskują na wartości. Dlatego tak atrakcyjne wydają się lokaty.


Jednak tu pojawia się pewien problem. Patrzymy na przeszłe dane dotyczące inflacji i możemy teraz mówić o tym, co było. Natomiast zdecydowanie ważniejsze jest, co będzie i jak zachowają się banki w przyszłości.

Czy nadal będą bić się o depozyty oferując atrakcyjne oprocentowanie

Zapewne nie mają innego wyjścia, skoro z najnowszego badania Getinu wynika, że aż 64 proc. ankietowanych  jest niezadowolonych z oprocentowania lokat.

Na rynek lokat na pewno będzie miała wpływ wrześniowa decyzja RPP. Ta ostatnia znajduje się pod dużą presją, aby ciąć stopy procentowe.

Wbrew samozadowoleniu Marki Belki Rada nie spełnia jednego ze swoich głównych celów polityki pieniężnej na 2014 rok, czyli doprowadzenia inflacji CPI do okolic 2,5 procent.

Co prawda we wcześniejszej symulacji NBP wskazywał na dołek deflacyjny i powolny wzrost inflacji, ale wolniejszy wzrost gospodarczy spowodowany konfliktem z Rosją zapewne skłoni RPP do radykalniejszych posunięć i obniżki stóp, prawdopodobnie już na najbliższym posiedzeniu.
źródło: Raport o inflacji, NBP lipiec 2014 r.
W tej sytuacji teoretycznie jakimś rozwiązaniem byłoby wejście w dłuższą lokatę (6-12 miesięcy), a optymista wręcz zacznie namawiać do zakupu akcji na giełdzie i jednostek agresywnych funduszy inwestycyjnych, którym sprzyja środowisko niskich stóp procentowych.

Jednak trzeba nad tym dokładniej się zastanowić i w przypadku lokat unikałbym radykalnego rozwiązania, tylko raczej podzielił pieniądze na depozyty o różnym okresie trwania uzupełnione kontami oszczędnościowymi. W ten sposób zapewniasz sobie płynność oraz elastyczność.

A wracając do deflacji - to jest naprawdę temat rzeka, idealny dla miłośników dyskusji o wszystkim i o niczym ekonomistów.

Deflacja na pewno nie sprzyja zadłużonym rządom. Inflacja pomaga im po cichu pozbywać się długów.

W środowisku deflacyjnym spada konsumpcja - nie trzeba spieszyć się z zakupami, skoro później będzie taniej. Dlatego pogarsza się koniunktura dla przedsiębiorstw (najbardziej zagrożone są te zadłużone). Te ostatnie w związku z mniejszą sprzedażą redukują zatrudnienie, czyli początkowo cieszący się z zysku z lokaty Kowalski traci robotę i deflacja już nie jest taka zbawienna. Dlatego krótkoterminowa deflacja bywa nawet przyjemna, a trwająca dłużej mocno dyskusyjna.

W końcu w XIX wieku amerykańska gospodarka rozwijała się w warunkach deflacji. Ten sam spadek cen nie przeszkodził, a wręcz napędza gigantyczny rozwój technologiczny w informatyce i telekomunikacji - spójrzcie na zmiany cen różnych urządzeń na przestrzeni ostatnich kilku/kilkunastu lat.

Można podawać różne argumenty, ale wiadomo, że obecna doktryna obowiązująca w większości banków centralnych zakłada, że deflacja jest złem, a idealna sytuacja to taka, kiedy notujemy niedużą inflację. Według bankierów w tym środowisku następuje optymalny wzrost gospodarczy.

Utrzymywanie przez tak długi czas stóp procentowych na bardzo niskich poziomach powoduje różne nieprzewidziane skutki - przykład: bańka cenowa amerykańskich akcji spółek biotechnologicznych i związanych z mediami społecznościowymi. Dlatego cały czas należy obserwować sytuację makroekonomiczną, a w międzyczasie korzystać z dobrej koniunktury dla oszczędzających.