Bardzo podoba mi się idea, aby każdy dorosły Polak otrzymywał 1000 zł miesięcznie. Bezwarunkowo.
To cudo nazywa się "Europejska Inicjatywa dla Bezwarunkowego Dochodu Podstawowego" i obejmuje swoim zasięgiem 15 państw Unii (do których doszła później Chorwacja). W Polsce ze znanych ludzi dołączył do niej Ryszard Kalisz i jego Dom Wszystkich Polska.
A ja się w tym miejscu chciałem zapytać: dlaczego tylko tyle? A nie można byłoby podbić stawki do powiedzmy trzech tysięcy? Wtedy wszyscy moglibyśmy zostać skromnymi rentierami zaraz po ukończeniu 18. roku życia. A jak ktoś chciałby mieć więcej, musiałby iść do pracy czy zakładałby biznes.
W końcu skoro banki otrzymują miliardy wsparcia, dlaczego nie pomóc obywatelom?
Niestety, inicjatywa nie znalazła zbyt szerokiego zrozumienia w Europie:
W Polsce zebrano do tej pory tylko 2098 podpisów, a łącznie w całej Europie 127 553 (stan na 12.11 o 8:30 rano). Aby Komisja Europejska w ogóle zajęła się projektem, potrzeba milion podpisów do 14 stycznia 2014 roku. Skoro akcja trwa od 14 stycznia 2013 r., szanse powodzenia są bardzo nikłe.
A przecież to taka piękna inicjatywa!
Niestety, posiada ona jedną małą wadę. Skąd wziąć na nią pieniądze?
Policzmy. Jeśli w Polsce żyje około 30 mln pełnoletnich, to koszt tego wspaniałego programu wynosiłby rocznie 30 mln x 12 tys zł. Wychodzi mniej więcej 360 mld zł. I to nie jednorazowo, tylko każdego roku.
Dla porównania - cały dług publiczny Polski rok temu przekroczył 800 mld zł, akcja likwidacji obligacji z portfeli OFE przyniesie niespełna 150 mld zł, a postulowana przez MFW ewentualna grabież oszczędności jakieś 50-70 mld zł.