czwartek, 20 lutego 2020

Rzucił pracę, aby żyć z tradingu. Stracił wszystko i zmarnował 4 lata życia

W serwisie Reddit ukazał się wpis, który powinien zainteresować również polskiego czytelnika.

Autor pisze tak (przetłumaczyłem z drobnymi poprawkami):

Zawsze pracowałem na nisko płatnych stanowiskach, zarabiając ok. 25 tys. dolarów rocznie. Dowiedziałem się o tradingu na kontraktach CFD 4 lata temu i pomyślałem: świetnie, to wygląda na łatwy sposób zarabiania.

W pierwszym roku rozwaliłem konto warte 10 tys. dolarów. W kolejnych latach straciłem 25 tys. dolarów. W zeszłym roku próbowałem handlu amerykańskimi akcjami i indeksami - straciłem ok. 20 tys. dolarów.

Potem odkryłem Świętego Graala - oscylator stochastyczny i RVI (Relative Vigor Index). Używałem ich jako narzędzia do wyszarpania z powrotem moich pieniędzy i zyskałem 15 tys. dolarów.

Podpaliłem się i rzuciłem pracę. Potem dowiedziałem się, że te wskaźniki nie działają, kiedy rynki są w silnych trendach i parabolach.. No i straciłem 45 tys. dolarów w 3 miesiące.

Wykorzystałem do maksimum limit mojej karty kredytowej, mam pożyczkę do spłaty i jestem bez pracy.

Przy okazji - dałem się oszukać przez telefon prawnikowi na 10 tys. dolarów w 2014 r. 

Nigdy nie chodziłem do college'u. Jestem niewykwalifikowanym pracownikiem. Straciłem 4 lata życia, nigdy nie miałem dziewczyny. Mieszkam z rodzicami i nie posiadam samochodu. Mam 26 lat, bez przyjaciół i życia towarzyskiego. 

Mój ojciec był biedny, jego ojciec był biedny i ja też będę biedny.


Historia wzbudziła duże zainteresowanie na Reddicie i wywołała długą dyskusję (2,5 tys. komentarzy). Ze względu na jej uniwersalność sądzę, że może być przydatna również dla nas.

Ciekaw jestem, co o tym myślicie. Zapraszam do dyskusji w komentarzach.


Nie wiem, czy ta historia jest prawdziwa. Wiem, że wielu młodych ludzi wpada w tę pułapkę i popełnia podobne błędy.

Po pierwsze, w wieku 26 lat niczyje życie nie jest skończone i da się wszystko jeszcze naprawić.

Zacznijmy od tego, że dla młodego człowieka największym aktywem jest on sam i na dodatek posiada coś, czego nie mają starsi - dużo, bardzo dużo czasu.

W tym konkretnym przypadku autor powinien przestać użalać się nad sobą, tylko poszukać pracy i zacząć spłacać długi. Równocześnie wrócić do nauki i zdobyć jakieś kwalifikacje, aby zwiększać zarobki.

Mrzonki o życiu z tradingu lepiej zostawić innym. Badania pokazują, że szanse na sukces są nikłe (przykład), a użytkownik Reddita już stracił wystarczająco dużo czasu i pieniędzy, aby ochłonąć.

Czy to znaczy, że w ogóle nie powinien nigdy próbować spekulacji? Wcale nie. Młodzi ludzie mogą testować przeróżne rzeczy, w tym spekulację i przekonać się, czy nadają się do tego, ale robienie w kółko tych samych błędów i oczekiwanie zamiany strat w zyski jest absurdalne. W tym przypadku wygląda to na niebezpieczny hazard (rosnące stawki, rosnące przegrane, rosnące długi...).

Dodam, że spekulacja/trading to bardzo stresujące zajęcie, zawsze z nieznanym wynikiem końcowym, a rachunki trzeba płacić co miesiąc. Dlatego ważne jest też posiadanie alternatywnego źródła/źródeł regularnych przychodów. Inne rozwiązanie: praca na tym stanowisku dla instytucji finansowej.

Dla zdecydowanej większości ludzi najlepszym pomysłem jest skupienie się na własnej karierze i rodzinie oraz inwestowanie w pasywny sposób w tanie fundusze indeksowe i ETF-y.

Na przykład w bezprowizyjne oferowane przez holenderskie DeGiro.

Disclaimer AFM:

Inwestowanie może być satysfakcjonujące, ale nie jest pozbawione ryzyka. Możesz stracić (część) swojego depozytu.

Jakże absurdalnie wyglądają straty tego młodego człowieka w trakcie takiej hossy:


Jeżeli ktoś na takim rynku traci pieniądze, naprawdę powinien dać sobie spokój ze spekulacją. Na zawsze.

Oczywiście tu może zaprotestować jakiś pseudoszkoleniowiec czy pracownik brokera oferującego kontrakty CFD - zdaję sobie z tego doskonale sprawę. Nie wykluczam, że w komentarzach pojawi się jakiś elaborat o wspaniałych perspektywach gry przeciw brokerowi na jego platformie.

Owszem, kontrakty CFD mogą przydać się na demo i małych kwotach do poznania zachowania różnych instrumentów, rynków, testowania strategii i własnych reakcji na zmiany cen. Natomiast angażowanie w nie poważnych sum nie ma dla mnie sensu. Tak samo nie polecam grać w kasynie przeciw kasynu.

Gdyby nie marnował czasu, pieniędzy i energii na "trading" (tak naprawdę gambling), tylko dalej pracował i po prostu dokładał ETF-y, zgromadziłby już jakiś kapitał, na dodatek bez niepotrzebnego szarpania się i stresu. A zmarnowany czas mógł poświęcić na naukę/podniesienie kwalifikacji zawodowych lub granie w grę.

Nawet jeśli nadejdzie bessa, osoba z wieloletnią perspektywą oszczędzania i inwestowania, powinna sobie z nią poradzić, o ile rozsądnie zbuduje portfel, który nie opiera się wyłącznie o same akcje (przykładowy portfel).

A jakie są Wasze przemyślenia na ten temat? Może macie podobne lub zupełnie inne doświadczenia? Zapraszam do komentarzy.