W serwisie Reddit ukazał się wpis, który powinien zainteresować również polskiego czytelnika.
Autor pisze tak (przetłumaczyłem z drobnymi poprawkami):
Zawsze pracowałem na nisko płatnych stanowiskach, zarabiając ok. 25 tys. dolarów rocznie. Dowiedziałem się o tradingu na kontraktach CFD 4 lata temu i pomyślałem: świetnie, to wygląda na łatwy sposób zarabiania.
W pierwszym roku rozwaliłem konto warte 10 tys. dolarów. W kolejnych latach straciłem 25 tys. dolarów. W zeszłym roku próbowałem handlu amerykańskimi akcjami i indeksami - straciłem ok. 20 tys. dolarów.
Potem odkryłem Świętego Graala - oscylator stochastyczny i RVI (Relative Vigor Index). Używałem ich jako narzędzia do wyszarpania z powrotem moich pieniędzy i zyskałem 15 tys. dolarów.
Podpaliłem się i rzuciłem pracę. Potem dowiedziałem się, że te wskaźniki nie działają, kiedy rynki są w silnych trendach i parabolach.. No i straciłem 45 tys. dolarów w 3 miesiące.
Wykorzystałem do maksimum limit mojej karty kredytowej, mam pożyczkę do spłaty i jestem bez pracy.
Przy okazji - dałem się oszukać przez telefon prawnikowi na 10 tys. dolarów w 2014 r.
Nigdy nie chodziłem do college'u. Jestem niewykwalifikowanym pracownikiem. Straciłem 4 lata życia, nigdy nie miałem dziewczyny. Mieszkam z rodzicami i nie posiadam samochodu. Mam 26 lat, bez przyjaciół i życia towarzyskiego.
Mój ojciec był biedny, jego ojciec był biedny i ja też będę biedny.
Historia wzbudziła duże zainteresowanie na Reddicie i wywołała długą dyskusję (2,5 tys. komentarzy). Ze względu na jej uniwersalność sądzę, że może być przydatna również dla nas.
Ciekaw jestem, co o tym myślicie. Zapraszam do dyskusji w komentarzach.
Nie wiem, czy ta historia jest prawdziwa. Wiem, że wielu młodych ludzi wpada w tę pułapkę i popełnia podobne błędy.
Po pierwsze, w wieku 26 lat niczyje życie nie jest skończone i da się wszystko jeszcze naprawić.
Zacznijmy od tego, że dla młodego człowieka największym aktywem jest on sam i na dodatek posiada coś, czego nie mają starsi - dużo, bardzo dużo czasu.
W tym konkretnym przypadku autor powinien przestać użalać się nad sobą, tylko poszukać pracy i zacząć spłacać długi. Równocześnie wrócić do nauki i zdobyć jakieś kwalifikacje, aby zwiększać zarobki.
Mrzonki o życiu z tradingu lepiej zostawić innym. Badania pokazują, że szanse na sukces są nikłe (przykład), a użytkownik Reddita już stracił wystarczająco dużo czasu i pieniędzy, aby ochłonąć.
Czy to znaczy, że w ogóle nie powinien nigdy próbować spekulacji? Wcale nie. Młodzi ludzie mogą testować przeróżne rzeczy, w tym spekulację i przekonać się, czy nadają się do tego, ale robienie w kółko tych samych błędów i oczekiwanie zamiany strat w zyski jest absurdalne. W tym przypadku wygląda to na niebezpieczny hazard (rosnące stawki, rosnące przegrane, rosnące długi...).
Dodam, że spekulacja/trading to bardzo stresujące zajęcie, zawsze z nieznanym wynikiem końcowym, a rachunki trzeba płacić co miesiąc. Dlatego ważne jest też posiadanie alternatywnego źródła/źródeł regularnych przychodów. Inne rozwiązanie: praca na tym stanowisku dla instytucji finansowej.
Dla zdecydowanej większości ludzi najlepszym pomysłem jest skupienie się na własnej karierze i rodzinie oraz inwestowanie w pasywny sposób w tanie fundusze indeksowe i ETF-y.
Na przykład w bezprowizyjne oferowane przez holenderskie DeGiro.
Disclaimer AFM:
Inwestowanie może być satysfakcjonujące, ale nie jest pozbawione ryzyka. Możesz stracić (część) swojego depozytu.
Jakże absurdalnie wyglądają straty tego młodego człowieka w trakcie takiej hossy:
Jeżeli ktoś na takim rynku traci pieniądze, naprawdę powinien dać sobie spokój ze spekulacją. Na zawsze.
Oczywiście tu może zaprotestować jakiś pseudoszkoleniowiec czy pracownik brokera oferującego kontrakty CFD - zdaję sobie z tego doskonale sprawę. Nie wykluczam, że w komentarzach pojawi się jakiś elaborat o wspaniałych perspektywach gry przeciw brokerowi na jego platformie.
Owszem, kontrakty CFD mogą przydać się na demo i małych kwotach do poznania zachowania różnych instrumentów, rynków, testowania strategii i własnych reakcji na zmiany cen. Natomiast angażowanie w nie poważnych sum nie ma dla mnie sensu. Tak samo nie polecam grać w kasynie przeciw kasynu.
Gdyby nie marnował czasu, pieniędzy i energii na "trading" (tak naprawdę gambling), tylko dalej pracował i po prostu dokładał ETF-y, zgromadziłby już jakiś kapitał, na dodatek bez niepotrzebnego szarpania się i stresu. A zmarnowany czas mógł poświęcić na naukę/podniesienie kwalifikacji zawodowych lub granie w grę.
Nawet jeśli nadejdzie bessa, osoba z wieloletnią perspektywą oszczędzania i inwestowania, powinna sobie z nią poradzić, o ile rozsądnie zbuduje portfel, który nie opiera się wyłącznie o same akcje (przykładowy portfel).
A jakie są Wasze przemyślenia na ten temat? Może macie podobne lub zupełnie inne doświadczenia? Zapraszam do komentarzy.