Kilka dni temu w brytyjskim "Telegraph" ukazał się interesujący artykuł "Quants: the maths geniuses running Wall Street."
Kim są quanci (skrót od quantitative methods - metody ilościowe)?
Zazwyczaj matematykami czy fizykami tworzącymi zaawansowane modele i algorytmy, za pomocą których prowadzą automatyczne transakcje na rynkach kapitałowych, często z wybitnymi rezultatami.
Sztandarowym przykładem człowieka sukcesu jest wymieniony także w artykule Jim Simons, który do czterdziestki zajmował się (z sukcesami) matematyką, aby dopiero później wkroczyć do świata tradingu. Przez pierwsze dziesięć lat istnienia funduszu Medallion wypracował w nim z innymi quantami blisko... 2500 procent zysku. Od trzech lat Simons przebywa na emeryturze, a aktualnie jego majątek wycenia się na 11,7 mld dol.
Co ciekawe, przy okazji obserwujemy zmianę optyki postrzegania takich funduszy i ich zarządzających. Jeszcze kilka lat temu byli podziwiani, a obecnie bardzo często kwestionuje się zarówno ich użyteczność dla społeczeństwa, jak też uczciwość (czasem słusznie).
W podobnym tonie konkluduje "Telegraph":
“Humans just found a new way of being greedy.”
Sam nie mam teraz zamiaru zajmować się moralizowaniem - jednak na pewno jest to ukryty koszt tradingu, prowadzonego w dowolnej skali, czy na rzecz instytucji, czy też na prywatny rachunek.
Natomiast na pewno zwróciłbym uwagę na fakt, że skoro nawet 70 proc. transakcji na giełdzie w Nowym Jorku odbywa się w ramach algotradingu zaprojektowanego przez naprawdę tęgie umysły, jakie szanse w starciu z nimi ma drobny inwestor, którego głównym orężem bywa zbyt wysokie mniemanie o swoich umiejętnościach oraz wiara, że jego naiwna metoda da mu przewagę nad innymi?
Moim zdaniem lepiej poszukać sobie pola, gdzie nie ma wielkich funduszy i quantów (na przykład mniejsze spółki), albo zmienić interwał czasowy na o wiele dłuższy - taki, który nie interesuje rywalizujących o milisekundy. Gwarancji żadnych nie ma, tylko nieco zwiększymy szanse.
Możemy się pocieszać, że GPW dopiero co wprowadziła system UTP ledwie kilka miesięcy temu i jest za płytkim rynkiem dla poważnych graczy. Jednak w końcu quanci trafią i do nas.
A co radzi "król quantów" - Jim Simons?
Na pytanie o to, czy warto budować swoje modele (systemy transakcyjne) w oparciu o dane ekonomiczne, czy też może same ruchy cen, odparł, że nie istnieje jedna, idealna odpowiedź i najlepiej próbować uwzględniać wszystko i sprawdzać co działa, a co nie.
Natomiast co do zasad, którymi kierować się w życiu i karierze zawodowej, Simons wymienia następujące:
1. Zrób coś nowego
Na przykład spróbuj rozwiązać dany problem niestandardowo. Doskonały przykład stanowi fundusz Simonsa - celowo zatrudnia się w nim ludzi nieskażonych ani Wall Street, ani edukacją stricte ekonomiczną, tylko doskonałych fizyków czy matematyków.
2. Współpracuj z najlepszymi
Jeśli spotykasz utalentowaną osobę, znajdź sposób, aby z nią razem pracować. Tylko z najlepszymi osiągniesz najlepsze wyniki.
3. Kieruj się pięknem
Tu Simonsowi chodzi o robienie biznesu we właściwy sposób - z najlepszymi ludźmi i wypracowanymi przez nich modelami tworzy się pewną estetykę. W jego funduszu zapewniono pracownikom wspaniałą infrastrukturę, motywuje się ich premiami za wyniki całego funduszu, a nie poszczególnych zespołów. Dodatkowo dąży do szybkiego przepływu informacji i idei - jeśli ktoś wpadnie na jakiś pomysł, nie pracuje sam nad nim, tylko dzieli się z resztą, co podnosi efektywność pracy.
4. Nie poddawaj się
5. Licz, że szczęście uśmiechnie się także do ciebie
Czy to nie paradoks, że nawet matematyk wymienia znaczenie pierwiastka szczęścia?
poniedziałek, 29 lipca 2013
Quanci - ci matematyczni geniusze zarabiają krocie i wywołują skrajne emocje
Napisane przez
Zbyszek Papiński
o godz.
12:36
Tagi Forex, giełda, inwestycje, matematyka, metody ilościowe, quanci, Simons, statystyka