niedziela, 21 lipca 2013

Jak słyszę, że trzeba oszczędzać, to mnie skręca

W wakacje moja aktywność na blogu nieco spadła (reset przydaje się każdemu), a błogie lenistwo przerwały mi dwa fakty.

1. Niepokojący komentarz, który ukazał się dzisiejszej nocy (wykropkowałem wulgaryzmy i minimalnie poprawiłem interpunkcję oraz styl). Zwykle takich rzeczy nie wpuszczam (chodzi mi o nagromadzenie fucków) ale ładunek emocjonalny oraz sam temat wydały mi się interesujące dla szerszego grona, więc zacytuję całość:.

Rzygać mi się chce jak słyszę o oszczędzaniu . k... j... mać, czy wy mieszkacie w jaskiniach? Jestem w sumie młodą osobą (26 lat) i jak słyszę, że trzeba oszczędzać, to mnie skręca.

Nie zarabiam źle, jakieś 5k na rękę, i po tylu latach życia za 1000 zł miesięcznie na studiach , jak jakiś kundel w akademiku z 3 osobowymi pokojami, wpier…. ryżu, i mrożonej pizzy z Biedronki mam kur... dość!!

 Pier… to, nie oszczędzam ani grosza!!! I myślę, że tak ogólnie ma cale społeczeństwo (po 50 latach komuny) , każdy chce sie poczuć, że go stać. 

Serio udaje wam się uskładać 1-3k zł miesięcznie?! Przecież to jest 200-600 funtów, buty sobie można za to kupić, a nie nazwać oszczędnościami - TO ŻAŁOSNE!!! 

Nie chcę nikogo obrażać, ale na miłość boską, przecież to jałmużna, a nie oszczędności!!!

 I jeszcze to prześciganie się, kto jak bardzo może sobie odmówić normalnego życia , dziurki w pasku, jak już zaczyna brakować, tez gwoździem robicie, bo nowego szkoda kupować? (no bo nie wierzę, ze ten co zarabia 4400 i odkłada 3000, normalnie żyje , no dochodzi jeszcze definicja normalności) .

Gotowanie w domu to w ogóle już inna bajka. Jak ja policzę, ile czasu mi zajmie ugotowanie posiłków + koszty na produkty, to już wole zapłacić te 15-25 złotych i zjeść na mieście - ja mam święty spokój i zamiast bujać się w kuchni, wolę poczytać książkę , albo pouczyć się czegoś do pracy. No i ktoś tez na mnie zarobi, co jest plusem.

Z postów rysuje się obraz zagonionych ludzi ciułających każdy grosz byle by uskładać na upragniony wymarzony wkład własny.

 Ja takie życie serdecznie pie… ,osobiście skupiam się na tym, żeby więcej zarabiać!!! Żyć w Polsce nie zamierzam (a tym bardziej kupować nieruchomości), bo to i tak wszystko w ciągu 7-8 lat pier… z hukiem , albo ZUS, albo budżet przekroczy 65% - to jest więcej niż pewne, i w piz… dostana jak zwykle ci, którzy mają jakieś oszczędności - możecie być tego pewni. No bo komu mają zabrać? Przecież nie bezdomnym. 

Jest tyle miejsc na świecie, w których normalnie płacą, w których jest lepsza pogoda , trzeba tylko chcieć tam być.

OFC nie każdy ma 26 lat i jest kawalerem, wszystko rozumiem. 

PS 

Jeśli kogoś uraziłem, to przepraszam, za przekleństwa również, ale inaczej się już nie da. 

2. Rzucenie ręcznika przez Andrzeja:

"Po przeszło trzech latach walki o każdy grosz, zostawiam tą drogę. Okazuje się, że inwestowanie nie jest moją dobrą stroną, o czym świadczy choćby kupno akcji KGHM prawie że na górce. Tak samo pakowanie się w złoto czy srebro też okazało się finansową katastrofą. Oprócz tego zostałem dusigroszem, który na wszystkim oszczędza. Nie jeździ na wakacje, nie kupuje dzieciom 5 zabawki czy nie posiada pakietu telewizji cyfrowej. (...) Kolejnym argumentem za porzuceniem marzeń o byciu rentierem, jest to, iż tego celu nie da się zrealizować z obecnymi dochodami i wydatkami na czteroosobową rodzinę. (...)  Od dzisiaj przestaję oglądać każdą złotówkę. Nie będę się martwił czy starczy od pensji do pensji, czy tym za co będę żył na emeryturze."


Sam wskażę w pierwszym przypadku na możliwy problem inflacji życia, czyli nasz 26-latek może za 10-15 lat ocknąć się ze stosunkowo wysoką pensją i... długami do spłaty. Może, nie musi. Życie różnie się toczy. Oby nie tak, że naszego bohatera wywalą po ciężkiej harówce w firmie za X lat i zamienią na nowszy, tańszy model, a on sam zostanie z długami i niemodnymi już gadżetami.

W drugim przypadku dostrzegam częściowe pomieszanie oszczędzania z dziadowaniem i coś znacznie poważniejszego - w pewnym momencie docieramy do ściany: spłacamy długi, zaczynamy oszczędzać i inwestować, a tu życie płata nam przykre figle i pojawiają się nieoczekiwane wydatki (na przykład związane z chorobą) lub inwestycje okazują się nietrafne. I zamiast rosnąć, kapitał zaczyna nam się kurczyć. W takiej chwili najtrudniej o motywację do dalszego oszczędzania. Mam nadzieję, że Andrzej odpocznie i odzyska równowagę. A jako bonus dorzucam ważny do jutra link do pobrania za darmo e-booka "Shareholder Yield" (autor Mebane Faber). Może się przydać w budowaniu akcyjnych strategii inwestycyjnych.

Z mojej strony są to tylko luźne uwagi, a coś bardziej konkretnego i wartościowego mógłbym spróbować podpowiedzieć, gdybym znał nieco więcej danych.

Ciekaw jestem Waszych opinii.