sobota, 4 czerwca 2011

Trwa grupowe szaleństwo

Moda na zakupy grupowe spowodowała, że jak grzyby po deszczu powstają klony Groupona. Wygląda to o tyle zabawnie, że sam Groupon przynosi kolosalne straty i nie wiadomo czy ten model biznesowy kiedykolwiek okaże się zyskowny.

Ile dokładnie traci Groupon?

W pierwszym kwartale tego roku było to prawie 150 mln USD, w całym zeszłym roku blisko pół miliarda. Więcej danych znajduje się tutaj.


Czy przy takich wynikach normalna spółka wchodzi na giełdę?

Raczej rzadko - wręcz "podkręca" się je, żeby wskaźniki finansowe ładniej wyglądały.

Dlaczego zatem Groupon organizuje zbiórkę 750 mln dolarów?

W kasie już pusto i większość ze styczniowej zrzutki 950 mln dolarów właściciele ... wypłacili sobie sami. Czyżby nie wierzyli w sukces swojego przedsięwzięcia?

Oficjalna wersja brzmi, że Groupon teraz wydaje dużo na marketing i akwizycje, żeby zbudować sobie silną pozycję rynkową i dopiero później zacznie zarabiać pieniądze. Czy na pewno?

Jaką posiada przewagę konkurencyjną poza armią bankierów ze świeżo wydrukowanymi dolarami w kieszeniach podbijającymi bębenek -także przez nowe, specjalistyczne fundusze tworzone dla zamożnych?

Trudno powiedzieć.

Jeśli w tym roku przychody sięgną kilku miliardów dolarów i Groupon nadal będzie wyraźnie na minusie, to gdzie leży próg rentowności?

Znaków zapytania pojawia się bardzo wiele, a ja jak widzę takie slogany jak "Life is too short to be a boring company" zapala mi się czerwona lampka. Halo, Panie Prezesie, firma jest od zarabiania pieniędzy, a nie od dostarczania Panu rozrywki.

Mimo tych zastrzeżeń i innych kwiatków (jak nowa kreatywna księgowość), wcale nie jest powiedziane, że akcje Groupona nie będą drożały. W końcu to najgorętszy sektor i niedawny debiutant (oczywiście przynoszący straty) LinkedIn wciąż szybuje stosunkowo wysoko.

Jaki to wszystko ma związek z naszą giełdą i inwestowaniem? Pozostawiam do samodzielnego przemyślenia.