Amerykańska klasa średnia pauperyzuje się coraz szybciej. Rośnie też liczba osób, których status materialny spadł poniżej granicy ubóstwa i otrzymuje pomoc rządową w postaci kuponów żywnościowych (teraz są nimi karty podobne do zwykłych kart debetowych) - obecnie jest to rekordowa liczba w historii USA: ponad 40 mln ludzi.
Dla kontrastu - najbogatsi mają się świetnie, jak nigdy do tej pory, co zaczyna zmieniać USA bardziej w republikę bananową niż "Promised Land".
O nastrojach społecznych świadczy fakt jaką irytację wywołała kolejna informacja o tym jak wielki bank zarabia na najbiedniejszych.
Program kuponów żywnościowych obsługuje bank JP Morgan i zarabia na tym zapewne wcale nie takie znowu wielkie pieniądze, ale tego typu wiadomości co najmniej irytują przeciętnych Amerykanów zastanawiających się czemu wszędzie pod działania Waszyngtonu podczepiają się "banksterzy" i zarabiają na czym się da. Wcześniej przetrwali dzięki transferowi kasy z kieszeni podatnika do ich sejfów, co określono mianem ratunku Ameryki i całego świata.
Nie jest to jeszcze Egipt, lecz społeczeństwo zaczyna lekko wrzeć.
Przy okazji zauważmy jak absurdalnie tłumaczy się na nagraniu wideo reprezentant JP Morgan, mówiąc, że uczestnicząc w programie bank spełnia ważną misję społeczną. Kpina z inteligencji widza wydaje się mocno przesadzona.
Przy okazji okazało się, że bank JP Morgan obsługuje też program alimentacyjny oraz zasiłki dla bezrobotnych w kilku stanach.
A co się stanie jeśli masz jakiś problem z kartą i dzwonisz do "call center"? Najprawdopodobniej połączysz się z ... Indiami. Tak jest, w ramach outsourcingu JP Morgan przerzucił większość operacji do tańszych Indii. Co na to amerykańscy bezrobotni?
Moglibyśmy wzruszyć ramionami i powiedzieć: takie są wilcze prawa amerykańskiego socjalizmu kapitalizmu, ale możliwe, że jednak rację ma Umair Haque, który uważa, że w XXI wieku przetrwają firmy potrafiące skalkulować także koszty społeczne swojej działalności.