Od 1 czerwca dostęp do stron brytyjskiego dziennika „the Times” będzie kosztował funta dziennie. Z kolei tygodniowy 2 funty i powraca pytanie czy zapłacisz za dostęp do treści w internecie, czy może poszukasz sobie innego źródła wiadomości?
Osobiście uważam, że obecnie zalew informacji jest tak olbrzymi, że podobne wiadomości i artykuły bez trudu znajdziesz za darmo gdzie indziej i pomysł zaliczam do gatunku poronionych.
Inaczej można podejść do serwisu, który faktycznie oferuje coś unikalnego, niedostępnego gdzie indziej.
W pozostałych przypadkach stwierdzę żartobliwie-cynicznie, że zadaniem dziennikarzy jest wypełnienie pustych miejsc między reklamami.
Nie podchodzę do tego bloga typowo biznesowo, bo wtedy pewnie miałbym podobny plan jak „the Times”, czyli z czasem ograniczenie darmowej treści, ale wydaje mi się, że wymagałoby to naprawdę wielkiego ruchu i teraz powstaje pytanie czy z abonamentu ściągnąłbym więcej niż ze zwykłych reklam i dotacji?
Ktoś naiwnie pewnie stwierdzi, że wystarczy, że każdego czytelnika zmonetyzowałbym choćby na 1 zł miesięcznie i byłbym bogaty (blisko 25 000 użytkowników miesięcznie). Jednak (niestety dla mnie) nadal ludzie w zdecydowanej większości uważają, że to co znajdą w necie musi być za friko, a obowiązkiem innych jest regularne dostarczanie wartościowych treści za free (dowód- mikry udział dotacji w finansowaniu bloga).
Z tego powodu ciekawi mnie czy „the Times” nie zyskałby więcej spieniężając obecny ruch w alternatywny sposób niż kasując po tym funcie od zdecydowanie mniejszego grona czytelników?
Powiedzmy tak jak robi to Agora i wielu innych graczy - masz od groma materiałów w necie na ich stronach, ale możesz również kupić książki czy płyty z dość ciekawych serii.
Czy zapłaciłbyś/zapłaciłabyś na przykład złotówkę dziennie za dostęp do Onetu czy WP?