piątek, 13 listopada 2009

W co inwestować małe kwoty?

Wiele osób nie inwestuje, bo twierdzi, że tak małe kwoty, które posiadają lub mogliby odkładać nie pozwolą na zgromadzenie sensownego kapitału. Tu widzę zasadniczy błąd w rozumowaniu. Jeżeli uzbierasz choćby kilka tysięcy złotych, mobilizacja do dalszego oszczędzania i inwestowania gwałtownie rośnie, bo widzisz realne efekty w postaci konkretnych pieniędzy.

Z tego powodu zachęcam do rozpoczęcia oszczędzania i inwestowania zwłaszcza tych, którzy uważają, że 100 czy 200 złotych miesięcznie to tak mało, że nie ma sensu w ogóle zaczynać.

Daj sobie szansę, sprawdź i dopiero potem oceniaj.

No dobra, ale teraz powraca pytanie w co inwestować małe kwoty?

Na początek proponuję utworzenie funduszu awaryjnego (jeśli nie masz) o wysokości minimum 1000-2000 zł i powolne dopłacanie do niego nawet po kilkadziesiąt PLN, powiedzmy z końcówek wynagrodzenia czy stypendium.

Środki musza być płynne i łatwo dostępne. Z tego powodu idealny wydaje się rachunek oszczędnościowy (w tym momencie najwyższe oprocentowanie daje Polbank - obecnie 3 konta po 5000 zł na 6,5% rocznie netto).

Kolejny krok to redukcja zadłużenia.

Jeśli dręczy cię niespłacona karta kredytowa czy kredyt gotówkowy – wybór jest oczywisty: po prostu zmobilizuj się do spłacania wyższych kwot niż spłata minimalna czy rata podstawowa (w tym drugim przypadku trzeba sprawdzić warunki umowy z bankiem).

Co do kredytu hipotecznego nie jestem już aż taki radykalny, bo oprocentowanie jest z reguły niskie, ale trzeba brać pod uwagę, że możesz na przykład stracić pracę, więc w tym wypadku wskazana jest spora poduszka gotówkowa do wykorzystania w razie nieszczęścia.

Następna sprawa.

Inwestuj w siebie – czyli naukę, kursy, szkolenia itd., szczególnie dotyczy to młodych ludzi, których głównym kapitałem są oni sami. Lepiej zrobić sobie prawo jazdy niż walczyć z dwoma tysiącami na giełdzie. Przy okazji ryzyko jest nieporównywalne: jeśli na przykład chodzisz na kurs angielskiego i przykładasz się do nauki - na pewno na tym zyskasz. Jeżeli walczysz na GPW czy Forexie, możesz starać się ze wszystkich sił, a i tak czasem poniesiesz klęskę, mimo najlepszych chęci i doskonałych (na papierze) strategii (bardzo łatwo optymalizuje się na danych historycznych).

Kolejna kwestia to cel i horyzont inwestycji. Prosta zasada brzmi, że jeśli zamierzasz wykorzystać pieniądze w ciągu najbliższego roku. nie ma sensu podejmować ryzyka na giełdzie czy Forexie, ponieważ w razie straty nie będziesz miał zwyczajnie czasu na odrobienie wtopy. Tu zostaje konto oszczędnościowe uzupełnione jakąś lokatą (na przykład teraz Meritum Bank czy Open Finance).

Zresztą przy małych kwotach i tak liczy się systematyczność, a nie sama stopa zwrotu – co staram się udowodnić na tym blogu. Pisałem o tej stopie wcześniej, ale naprawdę na początku ważniejsze jest regularne oszczędzanie, a nie polowanie na wysokie zyski w procentach – w końcu 20% od 2000 złotych oznacza raptem 400 PLN. To naprawdę dobry wynik na giełdzie, te 20% przez rok, ale 400 złotych zysku netto równa się nieco ponad złotówkę dziennie. Według mnie łatwiej odkładać dodatkowo te nieco ponad 30 zł miesięcznie niż godzinami ślęczeć nad notowaniami. Ten czas można spożytkować efektywniej, na przykład poszerzając swoją wiedzę o giełdzie i ekonomii czy zwyczajnie relaksując się.

Poza tym proponuję nagradzanie swojej systematyczności i kiedy uzbierasz określoną kwotę (dobrze ustalać sobie konkretne cele w konkretnych liczbach i terminach), kup sobie jakiś gadżet czy wybierz do kina korzystając z tych pieniędzy, aby poczuć ich realną moc. To daje dodatkowego motywacyjnego kopa i gwarantuje, że w kolejnych miesiącach będziesz nadal oszczędzać i inwestować.

No a co z celami dłuższymi typu emerytura, studia dzieci, budowa domu itp.?

Tu posiadamy dwie ważne przewagi: margines błędu oraz dużo czasu, który jest potrzebny do pełnego wykorzystania siły procentu składanego.

Przy okazji zabezpieczenia dzieci – proponuję nie mieszać ubezpieczeń z inwestowaniem. Polisa ubezpieczeniowa służy do ubezpieczenia i kropka.

Przy małych kwotach idealne na początku są fundusze inwestycyjne, bo wystarcza niewiele, aby zacząć - naprawdę istnieje cała gama różnorodnych funduszy, gdzie możesz zacząć od stu złotych (zestawienie w tabelce).

Przydaje się fundusz parasolowy, żeby konwertować jednostki bez płacenia podatku Belki, co ma znaczenie przy długoterminowych inwestycjach.

Ogólnie z zasady należy kontrolować fundusze na zasadzie dość szerokiego stop-lossa, ja proponuję rzędu 20-25% dla ryzykownych fundów (akcyjne, surowcowe, zagraniczne) od sumy łącznych wpłat. Po przekroczeniu dolnej bariery bezlitośnie konwertowałbym na bezpieczne lub kasował i szukał innych.

Jeżeli masz kłopoty z regularnością, spróbuj planu systematycznego oszczędzania, gdzie z przymusu stale wpłacasz pieniądze – trudno mi tu wypowiadać się o Skandii czy Aegonie jednoznacznie, bo pobierają dodatkowe opłaty i ciężko się z nich wycofać, ale jeśli do wyboru masz Skandia lub zero oszczędzania i inwestowania, lepsza będzie Skandia.

Można zainteresować się też IKE (w 2009 roku limit 9579 zł), choć po planach rządowych w sprawie OFE nie jestem przekonany czy i tu czasem nie czeka uczestników jakaś niespodzianka, kiedy będą chcieli skorzystać z tych środków na emeryturze.

Co do bezpośredniej gry na giełdzie, uważam, że kapitał powinien być zdecydowanie wyższy niż w przypadku funduszy (na przykład rzędu 10 000 zł na start), ponieważ zapakowanie się w jedną spółkę oznacza zbyt duże ryzyko - w czasie hossy pokazuje ono swoją jasną stronę, ale później wszystko się wyrównuje i jedna nieudana transakcja kasuje delikwenta.

Można tez próbować sił na modnym od kilku lat Forexie, nawet z niewielkim kapitałem, ale drobni gracze grają nie tylko przeciwko innym graczom, ale także przeciw swojemu brokerowi (więcej można poczytać na przykład tutaj), który stosuje różne dziwne sztuczki, co mnie na przykład nieco zniechęciło po krótkiej, testowej przygodzie –zdecydowanie lepszy broker ECN, a tu już wymagania kwotowe są wyższe. Jak wszędzie, potrzeba tu doświadczenia i należy unikać zbyt dużego lewara, a większość początkujących na pewno robi dokładnie odwrotnie traktując ten rynek mocno kasynowo - z wiadomym skutkiem.

Większość ludzi niestety kończy na rozważaniu, a ja proponuję konkretne działanie i nieprzekonanym wpłacenie 100 czy 200 złotych na początek na konto w banku i powtórzenie manewru w grudniu, styczniu itd. Nasz wewnętrzny komputer od razu uruchomi się i podświadomie będzie prowadził dalszą kalkulację i analizę co dalej robić. Należy jednak zacząć już dziś, a jeśli ktoś jest przesądny i nie pasuje mu piątek trzynastego, sugeruję w takim razie poniedziałek.