środa, 11 marca 2009

Kredyt – prosta zasada


Prawie każdy z nas staje w pewnym momencie przed dylematem czy wziąć kredyt lub pożyczkę, czy też nie. Aby pomóc rozwiązać problem, proponuję postępować zgodnie z prostą zasadą:

Nigdy nie pożyczaj na aktywa, które na pewno nie zyskają na wartości.

Inaczej mówiąc kredyt - tak, ale na bardzo szeroko rozumiane inwestycje.
Reguła wydaje się przejrzysta i ważny jest dodatek „na pewno”, bo czasem ciężko ocenić czy dany wydatek przyniesie nam w przyszłości dochód czy nie. Na przykład boleśnie przekonali się o tym spekulujący na nieruchomościach w poprzednich latach. Teraz został im kredyt do spłaty i taniejące mieszkanie, ale to i tak jest mądrzejsze niż pożyczki na wydatki typowo konsumpcyjne.

W każdym przypadku trzeba jednak sprawę rozpatrywać indywidualnie. Jeśli samochód jest niezbędny w czyimś życiu, bo na przykład musi dojeżdżać do pracy, w takim przypadku czasem nie ma rady i trzeba kupić auto na kredyt. Wtedy można zastosować regułę 20/10/4, czyli 20% własnej kasy, rata maksymalnie 10% twoich dochodów i pożyczka na 4 lata. Tak mniej więcej można zdroworozsądkowo podejść do kredytu samochodowego.
Zresztą warto pamiętać, że najczęściej taniej jest naprawić nasze auto niż kupować następne, no chyba, że jeździsz kilkunastoletnim gratem –tu sprawa jest dyskusyjna.
Fachowcy twierdzą, że przeciętny człowiek powinien kupować dwu-pięcioletnie solidne auta, na przykład japońskie i jeździć nimi przynajmniej 5 lat, a potem zmieniać na kolejne.

Niebezpieczną pułapką wydaje się karta kredytowa, która wbrew nazwie nie służy do pożyczania pieniędzy, jak sądzą naiwni, tylko do płacenia za bieżące zakupy z odroczoną płatnością. Kto umie się zdyscyplinować, to oczywiście zyska na niej, tylko zawsze musi pamiętać o 100% spłaty zadłużenia. Wtedy faktycznie opłaca się.

Wracając do tematu, kryterium badania opłacalności kredytu należy stosować przy każdym większym zakupie. Telewizor na kredyt? Nie (co innego na raty, o ile są naprawdę 0% bez haczyków). Komputer na kredyt? O i tu mamy ciekawy dylemat. Ktoś kto pracuje na laptopie z czystym sumieniem może nieco posiłkować się kredytem konsumpcyjnym, ale do gier czy surfowania po sieci nie bierzemy na krechę.
Za każdym razem wykonaj taką kalkulację i będziesz wiedział czy brać kredyt czy nie.

Sam jestem w tej kwestii mocno konserwatywny i na przykład zamiast brać kredyt na akcje wolałbym wykorzystać kontrakty terminowe lub opcje z odpowiednio skalkulowanym ryzykiem.