środa, 18 lutego 2009

Co zrobić z opcjami?



Dziś napisałem artykuł, w którym można znaleźć link do ciekawego raportu dr Mariusza Andrzejewskiego na temat opcji. Spodobał mi się ten fragment tekstu:

„Polscy eksporterzy zostali wciągnięci w grę hazardową w wyniku której, przez pewien czas owe określane przez banki jako „zero kosztowe” instrumenty pochodne przynosiły im zyski.Zachowanie tych ludzi było takie samo jak osób grających na automatach potocznie określanych „jednoręki bandyta”. W tego typu grach hazardowych najpierw osobie podejmującej taką grę hazardową daje się kilka razy wygrać, a potem wciągnięta przegrywa, ponosząc przeważnie o wiele większe straty od
wcześniej uzyskanych wygranych.”



W normalnych warunkach rynkowych nierozważne firmy powinny zbankrutować, a ich menadżerowie wyrzuceni na bruk lub w niektórych przypadkach wręcz znaleźć się za kratkami, bo dali się zwieść jak małe dzieci i narazili na straty właścicieli.
Jednak znaleźliśmy się w sytuacji patowej, bo drugą stroną, która teraz kosi miliardy są zagraniczne banki inwestycyjne, a nasze tylko pośrednikami otrzymującymi prowizję jak zwykli sprzedawcy.

Załóżmy, że dana spółka upada, to kto oddaje kasę? Czy nie czasem nasze pseudosprytne banki?

Cała sprawa jest mocno cuchnąca i nie wiadomo jaka jest jej dokładna skala. W raporcie autor ostrożnie szacuje, że 40 mld zł, ale przecież z każdym groszem, o który drożeje euro rośnie (przed chwilą dostało strzał od Tuska i nieco spadło do 4,84 zł). W dodatku umowy są często wieloletnie z wieloma obwarowaniami i karami za zerwanie.

Ogólnie jestem zawsze za wolnym rynkiem, ale sam nie wiem czy to jeszcze wolny rynek czy wolnoamerykanka?