Fot. stock.xchng
Jeśli znasz rachunek prawdopodobieństwa w stopniu choćby podstawowym, to wiesz, że w kasynie się nie wygrywa, tylko możesz tam na pewno pójść z założeniem, że przegrasz i po prostu spędzisz miły wieczór, czasem bardzo kosztowny. Sam raczej unikam takich miejsc, bo obawiam się, że hazard mógłby mnie wciągnąć – świadczy o tym moje zamiłowanie do obstawiania wyników zdarzeń sportowych.
Jedyne pieniądze jakie się da wygrać w dłuższym terminie mogą być z liczenia kart w niektórych wersjach blackjacka oraz z gry przeciw innym – na przykład w pokera.
A jeśli nawet ktoś ma szczęście, czy znajdzie sposób – na przykład przy pomocy krupiera lub wadliwego sprzętu, wiadomo, że kasyno szybko go wyłapie i pożegnanie może być dość bolesne – przynajmniej tak pamiętam z filmu Scorsese „Kasyno”.
Znamy jednak przecież stare przysłowie: jeśli nie możesz pokonać wroga, przyłącz się do niego.
Na pewno założenie kasyna jest trudne i kosztowne, ale znalazłem coś ciekawego na giełdzie. Od blisko roku na naszym parkiecie mamy notowaną dość egzotyczną spółkę, bo z Estonii – Olympic Entertainment Group (OEG).
Olympic jest właścicielem ponad 100 kasyn w środkowej i wschodniej Europie, w tym największego w Polsce w hotelu Hilton w Warszawie.
Być współwłaścicielem sieci kasyn brzmi bardzo kusząco. Ludzie będą uprawiać hazard czy będzie recesja czy nie. Wręcz można powiedzieć, że zazwyczaj w czasach trudności gospodarczych hazard rozkwita. Zatem spółka z tego sektora wydaje się bardzo dobra do dywersyfikacji portfela.
Ostatnie podane wyniki za pierwsze sześć miesięcy 2008 roku pokazały wzrost przychodów i spadek zysku netto. Tym ostatnim specjalnie nie przejmowałbym się skoro spółka ciągle inwestuje. Rok temu cena debiutu wyniosła 22,30 zł, a dziś jesteśmy ledwie nad poziomem 7 zł. Co istotne został przełamany długoterminowy trend spadkowy, po ubiciu dna nad 5 zł.
Jakie są minusy? Po pierwsze, siedziba firmy znajduje się w Estonii i przepływ informacji do akcjonariuszy jest mocno okrojony. Naprawdę ciężko rzetelnie ocenić kondycję firmy nie będąc w Tallinnie.
Po drugie, obrót akcjami jest dość szczątkowy i ciężko wejść jak i wyjść z Olympica po rozsądnych cenach. W tej chwili na k mamy 5 zł a na s 7,15 zł i to może posłużyć za cały komentarz. Walor zupełnie odpada ze spekulacji.
Ostatecznie zdecydowałem się, że w najbliższych latach nie wybieram się do kasyn, a ewentualną przegraną 1000 zł zamieniłem na 140 akcji Olympica po 7,15 zł za sztukę. Mam świadomość ryzyka utraty nawet 50% włożonych środków i z tego powodu realizacja zysku może nastąpić dopiero po dojściu ceny przynajmniej do 15 zł. Ciekawe czy uda się wygrać w tę ruletkę?
Treści przedstawione w artykule są prywatnymi opiniami autora i nie stanowią rekomendacji inwestycyjnych w rozumieniu Rozporządzenia Ministra Finansów z dnia 19 października 2005 roku w sprawie informacji stanowiących rekomendacje dotyczące instrumentów finansowych, ich emitentów lub wystawców (Dz. U. z 2005 roku, Nr 206, poz. 1715). Autor nie ponosi odpowiedzialności za decyzje inwestycyjne podjęte na podstawie niniejszego artykułu, ani za szkody poniesione w wyniku decyzji inwestycyjnych podjętych na podstawie niniejszego artykułu.