niedziela, 21 stycznia 2018

Wolność finansowa - utopia czy realny cel?

Wolność finansowa to często mgliste marzenie wielu osób. W takim razie zacznijmy od próby jej zdefiniowania - dla mnie wolność finansowa oznacza taki stan, w którym nie musisz pracować zarobkowo do końca życia.

Owszem, możesz, jeśli chcesz, ale nie musisz. To istotna różnica.

Fot. SuzyT
Trudność polega na tym, że po pierwsze, nie wiemy dokładnie, jak długo będziemy żyli, a po drugie, ile faktycznie będziemy potrzebowali pieniędzy w przyszłości. Niełatwo prognozować inflację za 10 czy 20 lat, podobnie, jak nasze przyszłe potrzeby. Poza tym poważna choroba potrafi skutecznie storpedować najpiękniejsze plany.

Z tych powodów warto w naszych szacunkach dorzucić jakąś rezerwę na wypadek błędu.

Jeżeli zakładamy, że zadowala nas styl życia, w którym wydajemy średnio 5 000 zł miesięcznie, potrzebujemy 60 000 zł rocznie. Jeżeli dołożymy kolejny warunek: 3 procent zysku netto powyżej inflacji, oznacza on kapitał o wartości 2 mln zł. Niemało. A trzeba jeszcze dołożyć jakiś margines błędu, czyli z 2 mln robi się już 2,5 czy nawet 3 mln zł.

Oczywiście kapitał może być mniejszy, jeśli osiągamy wyższą stopę zwrotu lub jeśli nie planujemy go zachować, tylko docelowo przejeść.

Mimo tych zastrzeżeń i sporej dawki niepewności, zachęcam wszystkich do wykonania takiego obliczenia.

Jeśli zdefiniujesz cel finansowy wyrażony konkretną kwotą, łatwiej do niego dążyć, niż do bliżej nieokreślonej, mglistej "wolności finansowej."


Kolejnym punktem jest ustalenie, w którym miejscu jesteś obecnie, czyli wyliczenie wartości netto majątku: sumujemy wszystko, co posiadamy i dałoby się spieniężyć, a następnie odejmujemy od tej kwoty długi i inne zobowiązania.

Nie jest to proste zadanie - łatwo o zawyżenie rzeczywistej wartości większości posiadanych rzeczy. Starajmy się szukać ceny, jaką faktycznie uzyskalibyśmy obecnie na przykład przy sprzedaży naszego samochodu, a nie jak nam się jedynie wydaje. Podobnie zróbmy w przypadku mieszkania. Trudniej o taką wycenę dla domu.

To całkiem ciekawe i przydatne ćwiczenie. Mam nadzieję, że większość z Was jest na plusie.

Warto regularnie sporządzać takie zestawienie (na przykład raz w miesiącu) i zapisywać sobie wynik - w ten sposób skuteczniej zmotywujesz się do budowy majątku.

Niestety część osób zupełnie nie radzi sobie z finansami i znajduje się grubo pod kreską. W takim przypadku proponuję nie zwlekać i od razu chwycić byka za rogi. Podsuwam darmowy kurs Michała Szafrańskiego.

W finansach osobistych najważniejsza sprawa to doprowadzenie do sytuacji, aby przychody przewyższały wydatki.

Na początku najprościej racjonalizuje się wydatki, w czym pomaga prowadzenie budżetu domowego, a następnie zaczynamy szukać dróg na zwiększenie przychodów - negocjowanie podwyżki w pracy, zmiana pracy, szukanie dodatkowych źródeł przychodu, również przez udział w promocjach bankowych itd.

300 zł na zakupy w Biedronce za założenie darmowej karty kredytowej Citi Simplicity >>

W naszych polskich realiach często najprostszym sposobem jest wyjazd za granicę.

Jeżeli regularnie generujemy nadwyżki finansowe, szybko powinno nam się udać stworzyć poduszkę finansową pozwalającą przeżyć bez dochodów kolejne 6-9 miesięcy - polecam to uczucie!

Te pieniądze powinny być przede wszystkim łatwo dostępne, czyli najlepszym dla nich miejscem jest konto oszczędnościowe.

Jeżeli pozbyliśmy się długów konsumpcyjnych, zbudowaliśmy fundusz awaryjny i bezpieczeństwa, czujemy się znacznie pewniej i łatwiej się prze do przodu.

Kolejnym punktem może być tworzenie różnych źródeł dochodu pasywnego. Jednak wcześniej warto zebrać odpowiedni kapitał.

W zeszłym roku taką szybką ścieżką okazała się inwestycja w kryptowaluty, nieco mniej spektakularnie wyglądały wzrosty na giełdach, ale też dały zarobić całkiem przyzwoicie.

Można też pójść w zupełnie innym kierunku i postawić na dobrze płatną pracę (lekarz, programista itp.) albo połączyć wysokie dochody z pracy z inwestowaniem nadwyżek finansowych.

Co dalej?

Często różni guru polecają, aby zbudować własny biznes, jako najlepszą drogę do bogactwa.

Faktycznie, jeśli spojrzymy na listy najbogatszych, dominują na nich tacy ludzie. Jednak nie każdy ma predyspozycje czy ochotę do prowadzenia biznesu, co wcale nie przeszkadza w zgromadzeniu naprawdę pokaźnego majątku.

Tim Cook całe życie pracuje w firmach z branży IT, w tym od dwudziestu lat w Apple. Aktualnie wartość netto majątku Cooka wynosi ponad 600 mln dolarów (akcje i opcje Apple oraz Nike).

Pomyślmy też o znanych sportowcach, którzy przecież również są najczęściej "etatowcami" - na przykład pracodawcą Roberta Lewandowskiego jest Bayern Monachium. Lewandowski wcale nie musiał zakładać nowego klubu piłkarskiego, aby zarabiać miliony.

Co interesujące, w przypadku wielu sportowców często wręcz bywa tak, że właśnie w biznesach tracą oni dużą część lub nawet cały majątek uzbierany w czasie kariery sportowej.

Dlatego każdy powinien szukać własnej drogi.

Jedna osoba będzie świetnie realizować się w korporacji, inna nie znosi takiej pracy i do niej kompletnie się nie nadaje.

Poza tym wielu ludzi nawet po zdobyciu milionów dalej pracuje lub prowadzi biznes, bo to jest ich pasją i wcale nie chcą zamienić się w przedwczesnych emerytów.

Ja też zawsze będę interesował się giełdą i inwestowaniem, nawet jeśli nie będę odczuwał potrzeby, aby zarabiać na rynkach kapitałowych.

Teoretycznie często sądzi się, że osoba wolna finansowo posiada strumień lub strumienie dochodów pasywnych pokrywających jej wydatki (lub jej rodziny).

Oczywiście, jeśli jej kapitał jest odpowiednio duży, wcale nie musi się już tym dodatkowym dochodem w ogóle przejmować.

Jakie są najpopularniejsze źródła dochodów pasywnych?

oddzielnym wpisie podawałem przykładową siódemkę:

1. Lokata bankowa lub konto oszczędnościowe.

To faktycznie bardzo pasywna metoda. Właściwie musimy tylko wybrać właściwą lokatę lub konto, na przykład korzystając z comiesięcznego zestawienia i po zakończeniu lokaty przenieść środki na kolejną lub na konto oszczędnościowe.

Jednak aktualnie oprocentowanie z trudem pokrywa inflację CPI (2,1 proc.) i tak naprawdę depozyty bankowe głownie przydają się do utrzymania odpowiedniej płynności finansowej, a nie generowania dochodów.

2. Obligacje.

Mniej ryzykowne są obligacje skarbowe, bardziej korporacyjne. Osobiście od kilku miesięcy kupuję  10-latki indeksowane inflacją (2,7 proc. w pierwszym roku, 1,5 proc + inflacja CPI w kolejnych latach).

3. Nieruchomości.

To najpopularniejsza metoda budowania dochodu pasywnego. Klasycznie - kupujemy mieszkanie i je wynajmujemy.

Jednak metoda wymaga sporego kapitału lub podjęcia ryzyka przez lewarowanie się kredytem.

Przy niskich stopach procentowych wygląda doskonale, przy wyższych nieco gorzej.

4. Dywidenda otrzymywana ze spółek.

W USA wiele spółek wypłaca dywidendy nawet co kwartał. W Polsce powoli dopiero uczymy się tego modelu, choć znajdziemy już spółki z dość długą historią dywidend - na przykład Bank Handlowy (posiadam te akcje w portfelu IKE).

Oczywiście możemy też otrzymywać dywidendę z niepublicznych spółek.

5. Programy partnerskie i reklama.

Aby z nich korzystać, najlepiej posiadać własną witrynę internetową czy kanał na YouTube, choć to tez nie jest konieczne. Istnieją tez inne sposoby.

150 zł za założenie konta w Banku Millennium + 50 zł za polecenie konta znajomym >>

6. Prawa autorskie, licencje, patenty.

Klasycznym przykładem jest napisanie książki i otrzymywanie wynagrodzenia za każdy kolejny sprzedany egzemplarz.

7. Emerytura, renta, zasiłek itd.

Tak, to też jest jak najbardziej dochód pasywny.

Tych sposobów z pewnością znacie dużo więcej. Według mnie warto korzystać z kilku, aby nie być uzależnionym tylko od jednego z nich.

Poza tym ta pasywność często bywa umowna i w rzeczywistości wymaga się od nas sporego wysiłku.

A na koniec chciałbym przestrzec przed ekstremalnym oszczędzaniem i odkładaniem życia na później. Jestem absolutnie zwolennikiem racjonalnego gospodarowania pieniędzmi i bardzo nie lubię ostentacyjnego bogactwa, którym zwykle chełpią się nuworysze.

Równocześnie nie widzę sensu, aby na przykład odmawiać sobie wszystkiego, licząc na to, że w wieku 65 czy 70 lat zaczniemy realizować swoje marzenia dzięki uzbieranym setkom tysięcy czy milionom.

Jeżeli w ogóle dożyjemy, zapewne już nam się nie będzie wtedy chciało albo będziemy zbyt schorowani, aby ruszyć się z domu.

Dlatego oszczędzajmy i inwestujmy, równocześnie ciesząc się życiem tu i teraz.

Zapraszam do komentarzy i podzielenia się Waszymi doświadczeniami w drodze do wolności finansowej. A może w ogóle Was ona nie interesuje?