czwartek, 4 listopada 2010

Ben Bernanke chce droższych akcji

Wczorajsza decyzja FOMC Banku Rezerwy Federalnej o kolejnym „dodruku”, tym razem 600 mld dolarów (po 75 mld miesięcznie) nie była jakąś wielką sensacją i rynki miały pewien problem z jej interpretacją.

Najpierw indeksy giełdowe poleciały w dół, ale potem odbiły i odrobiły straty, wychodząc nad kreskę.

Również euro wyraźnie umocniło się wobec dolara.

Nas jednak w tym momencie zapewne najbardziej interesuje jaki będzie to miało wpływ na polską giełdę?

Wiele osób obawiało się przeceny, czyli klasycznej sprzedaży faktów, o czym świadczą odpowiedzi na pytanie w ankiecie na blogu „Czy po komunikacie Fed zaczną się spadki”:


Nie będę bawił się w zgadywanki co stanie się dalej na giełdach, lecz zwrócę uwagę na takie z pozoru niepowiązane fakty.

Wczoraj główny strateg amerykańskiego rynku akcji w banku JP Morgan Chase Thomas J. Lee stwierdził, że dzięki decyzji Fedu indeks S&P 500 do końca roku skoczy o kolejne 10%. Nieco mniej optymistycznie wyrażali się analitycy banku Goldman Sachs, ale na przyszły rok również celują mniej więcej w 10% do góry, przynajmniej w tych oficjalnych raportach.

No i jeszcze pozostaje zdanie Bena Bernanke, który jednoznacznie oznajmił, że interesują go droższe akcje i chce „pomagać” giełdom. W komentarzu, który dziś opublikuje „The Washington Post” napisał tak:

„higher stock prices will boost consumer wealth and help increase confidence, which can also spur spending. Increased spending will lead to higher incomes and profits that, in a virtuous circle, will further support economic expansion.”

Zdaniem prezesa Banku Rezerwy Federalnej wyższe ceny akcji sprawią, że konsument stanie się zamożniejszy i wzrośnie jego zaufanie, co przełoży się na większe wydatki. Z kolei wydatki konsumpcyjne przyniosą wyższe przychody spółek i zyski, co wesprze rozwój gospodarczy.

Tak mówi oficjalnie, jakby udając, że nie wie, że na wzroście cen akcji zarabiają głównie wielcy gracze z banków inwestycyjnych, a nie bezrobotni, o których tak się niby martwi.

Poza tym era gospodarki centralnie sterowanej skończyła się katastrofą i manipulowanie giełdami zmierza w tym samym kierunku.

Trudno powiedzieć kiedy balon pęknie, ale uważam, że giganci wciąż są zainteresowani jego pompowaniem i zapewne pozwoli to indeksom WIG i WIG20 co najmniej bić tegoroczne rekordy, zapewne przy pomocy kilku dużych spółek z WIGu20, no i może trochę publiki wciągnie się do zakupów, na co też stawiam. Do zakończenia wzrostów brakuje entuzjazmu tłumu.

A jak będzie naprawdę? Zobaczymy.