sobota, 7 listopada 2009

Pokonaj system i zacznij zarabiać

Aby zarabiać pieniądze. trzeba pokonać system.

O co chodzi?

Ostatni raz wrócę do IPO PGE (tak, ten temat też już mi się znudził). Kto zarobił na emisji bez ryzyka?

Banki. W końcu udzieliły wirtualnych kredytów, od których pobrały realne prowizje i zwykle doliczyły sobie odsetki za te kilka dni. W sumie zysk banków wyniósł mniej więcej 80 mln złotych. Świetny sposób na zarobek, tym bardziej, że niemal bez ryzyka, bo w końcu kredytobiorcy nawet nie powąchali tych pieniędzy, a zdecydowana większość z nich nie potrzebuje kredytów na co dzień, więc są tym cenniejszym skalpem.

Komuś już zaczyna świtać jaki system trzeba pokonać?

Jeśli nie, podam kolejny przykład.

Miliony ludzi grają w Lotto. Nieliczna garstka wygrywa, a jednak jest sposób na pewną wygraną.

Trzeba znaleźć się po drugiej stronie lustra, czyli sprzedawać marzenia, a nie kupować.

Możesz organizować loterię (tu monopol państwa walczy z konkurencją – nawet TVN ma kłopoty), albo po prostu być pośrednikiem i sprzedawać kupony. Teraz jak zaraza plenią się durnowate konkursy smsowe (z giełdy cieszy to spółkę One-2-One).

Nie do końca zgadzam się z filozofią zarabiania za wszelką cenę, bo na przykład koszenie kasy na automatach do gier to dla mnie patologia prawie taka sama jak sprzedawanie narkotyków.

Chodzi mi o sam sposób myślenia – większość ludzi pożąda szybkiej i łatwej kasy. W swojej chciwości są tak zaślepieni, że nie odstrasza ich żaden Madoff, Ponzi czy Grobelny.

Chcesz naprawiać i zbawiać świat? Proszę bardzo, ale przynajmniej nie kupuj losów.

Chcesz zarabiać? Sprzedawaj marzenia.

To samo dotyczy giełdy.

Kto zarabia?

Przede wszystkim spółki i stojący za nimi ludzie, którzy produkują akcje dla ludu spragnionego milionów. Tu trzeba oddać sprawiedliwość tym, którzy ciężko pracują na swój sukces i zbierają potem owoce wchodząc na giełdę. W sumie to modelowa kariera: zbudować biznes z niczego i spieniężyć go potem na giełdzie oddając część lub całą kontrolę w zamian za konkretną kasę –super przykład z Polski: Roman Kluska.
Prawdziwa droga od zera do milionera.

Dużo jednak osobników nie ma żadnych skrupułów i wchodzi na giełdę (uwaga na NewConnect ze względu na niższe wymagania) w poszukiwaniu jeleni.

Zarabia sama giełda pobierając różne opłaty, także za dostęp do dość podstawowych informacji – zobaczcie jaki to paradoks – czy ktoś sobie wyobraża, że musiałby płacić w sklepie za odsłanianie mu cen na półkach, albo za samo wejście do środka?

Zarabiają biura maklerskie (najlepszy klient to aktywny klient, nie musi być zamożny, niech tylko wykonuje jak najwięcej transakcji), fundusze inwestycyjne i inni.

Kolejny krąg to cały przemysł skupiony wokół giełdy, Forexu czy w ogóle inwestowania: autorzy książek, prowadzący szkolenia, sprzedawcy genialnych systemów, fachowa prasa itd. W jakiś sposób sam tu znalazłem się, trochę przez przypadek.

To wszystko jest sprzedawanie marzeń.

Czy to znaczy, że giełda nie ma sensu i daje tylko zarabiać wyżej wymienionym? Nie, ale im jest najłatwiej.

Pozbądź się złudzeń, że istnieją darmowe obiady – zarabianie z tej drugiej strony jest diabelnie trudne i tylko z tą świadomością masz szansę odnieść sukces na giełdzie czy gdziekolwiek indziej w inwestowaniu.

Podstawa to nie dać się omamić żadnemu sprzedawcy marzeń, ewentualnie samemu nim zostać.