W poniedziałek amerykańskie akcje zanotowały swój najgorszy dzień w bieżącym roku: indeks szerokiego rynku S&P 500 zanurkował o blisko 3 procent i była to już jego szósta z rzędu sesja spadkowa.
Mimo wszystko, z technicznego punktu widzenia obserwujemy jedynie korektę wzrostów - dopiero co 26 lipca S&P 500 ustanowił kolejny rekord wszech czasów.
Natomiast sporo daje do myślenia nerwowość i szybkość przeceny. W sumie nie było jakichś nadzwyczajnych powodów do paniki - kolejne tweety Donalda Trumpa, lekka dewaluacja juana czy obawy związane z perspektywą wojen handlowych nie są niczym nowym. A jednak giełdy poleciały ostro w dół, a kapitał szukając bezpiecznej przystani kierował się do amerykańskich obligacji, złota czy wręcz kryptowalut (ta ostatnia klasa aktywów wciąż wymaga dalszej weryfikacji przez rynek).
Całkiem możliwe, że inwestorzy w końcu realnie obawiają się globalnego spowolnienia gospodarczego, którego nie powstrzyma luźna polityka banków centralnych.
Gorsze nastroje za granicą odbiły się też negatywnie na naszym grajdołku.
SYTUACJA NA GPW
Ostatnie spadki zniweczyły nadzieje na wybicie się WIG-u górą z wielomiesięcznej konsolidacji. Nic z tego. Teraz posiadaczom akcji wypada ściskać kciuki za obronę wsparcia wyznaczonego przez majowe minima.
Łatwo nie będzie, ponieważ okrojony z dywidend WIG20 już zaczął walkę o utrzymanie swoich majowych okopów w rejonie 2150 pkt, a za chwilę może bronić okolic 2100 pkt, czyli ubiegłorocznych dołków.
Na dodatek robi się nieciekawie fundamentalnie - w dłuższym terminie dla wielu spółek problemem będzie skokowa podwyżka cen energii elektrycznej, a w tym momencie na celowniku znalazły się banki. Wciąż czekamy na rozstrzygnięcia w sprawie Idea Banku, a tymczasem nad resztą sektora zbierają się czarne chmury związane z kredytami frankowymi. Coraz więcej klientów wygrywa z bankami sprawy w sądzie i zbliża się orzeczenie Trybunału Sprawiedliwości UE. Ewentualne koszty dla banków i całej gospodarki, czyli pośrednio giełdy, byłyby olbrzymie, liczone w miliardach złotych - tutaj więcej na ten temat.
Moje zdanie o kredytach frankowych z czasem nieco uległo zmianie: od "pożyczający w CHF byli sami sobie winni" do "jednak wiele umów zawierano z co najmniej wątpliwymi zapisami".
Inwestorzy dostrzegli potencjalne zwiększone ryzyko i w ostatnich dniach indeks branżowy WIG-banki prezentuje się gorzej od WIG-u:
Z drugiej strony drożeje frank. Czy przebije poziom 4 zł?
MÓJ PLAN
Osobiście akurat wzrosty franka mnie nie martwią, ponieważ od dawna buduję rezerwę walutową, regularnie kupując również franki w kantorze internetowym - Walutomacie.
W sierpniu nie zanosi się, żebym dokładał franki, ponieważ zrobiły się dla mnie za drogie. Gdybym na przykład jechał w najbliższym czasie do Londynu, chętniej wziąłbym teraz funty po niecałe 4,7 zł.
A co do naszej giełdy, nie widzę na razie powodów do optymizmu. Dlatego poza regularnymi zakupami funduszy indeksowych i ETF-ów za nieduże kwoty na razie nie mam zamiaru wracać na GPW z poważniejszymi pieniędzmi. Podejrzewam, że nie tylko ja.
Mogę uśredniać w dół fundusze indeksowe i ETF-y, a potem czekać nawet bardzo długo na sensowny zysk. W przypadku pojedynczych akcji taka taktyka zupełnie mi nie odpowiada i nie jestem do niej przekonany.
Generalnie mój plan giełdowy na wakacje przedstawiony w czerwcu na blogu uważam za całkiem niezły i nie odczuwam potrzeby, aby cokolwiek w nim zmieniać. Relaks i unikanie stresu, bez angażowania istotnego kapitału na giełdzie bardzo mi teraz pasują.