Na środowej sesji giełdowej doszło do prawdziwego trzęsienia ziemi na notowaniach LiveChata. Akcje spółki potaniały aż o 20 procent przy wysokich obrotach zbliżonych do 30 mln zł. Bezpośrednim katalizatorem przeceny okazała się informacja podana przez Facebooka o wprowadzeniu nowej funkcjonalności komunikatora Messenger, która umożliwi firmom bezpośredni kontakt z klientami.
Na inwestorów padł blady strach, że w ten sposób Facebook zacznie odbierać LiveChatowi klientów i dlatego rzucili się do wyprzedaży akcji.
Sama spółka próbuje uspokajać sytuację i tłumaczy, że Facebook wcale z nią nie konkuruje a w przyszłości może wręcz stać się kanałem dystrybucji jej nowych produktów, takich jak na przykład BotEngine.
Zobaczymy, czy rynek uwierzy w tę narrację. Na razie mleko już się rozlało i warto z tego krachu wyciągnąć kilka przydatnych lekcji.
1. Zawsze posiadaj plan awaryjny.
Nie ukrywam, że przyglądam się tej spółce od dłuższego czasu. Wahałem się z wejściem w jej akcje z powodu nieco gorszych wyników finansowych w dużej mierze spowodowanych niekorzystnym dla LVC osłabieniem dolara do złotego. W końcu podjąłem decyzję.
W październiku kupiłem symboliczny pakiecik akcji na rachunku maklerskim w ING Banku Śląskim.
Skąd w ogóle wziął się u mnie ten rachunek maklerski? Otworzyłem go przy okazji udanej promocji z premią za regularne inwestowanie w ING BSK. Skoro jest za darmo i płacimy dość niską prowizję za akcje (0,3 proc., min 3 zł), świetnie nadaje się do testowania różnych koncepcji przedstawianych na blogu. Poza tym zaletą tego rachunku jest fakt, że szybko i bezpłatnie przerzucam z niego środki na konto oszczędnościowe w ING i z powrotem. Zawsze wpada dodatkowe parę groszy.
Aktualnie nadal możecie otworzyć Konto Direct z Lwem w ING i zgarnąć 100 zł premii w zamian za wydanie kartą debetową 1000 zł.
Dlaczego kupiłem trochę akcji LiveChata?
Uznałem, że istnieje szansa przynajmniej na odbicie w stronę 50 zł, a dodatkowo mniejszym spółkom powinna w końcu zacząć pomagać statystyka.
Faktycznie w końcu października wydawało się, że coś drgnęło na plus i na wykresie pojawiło się kilka białych świec.
Nadzieja zgasła od razu po Wszystkich Świętych, kiedy LiveChat zaraportował tylko 292 nowych klientów w poprzednim miesiącu.
Dla mnie oznaczało to poważne ostrzeżenie i wdrożenie w życie planu B. Uznałem, że należy akcje bezwzględnie sprzedać po spadku poniżej ostatnich dołków na 44,40 zł.
W poniedziałek niechętnie wykonałem zlecenie sprzedaży. Niechętnie dlatego, że zaledwie kilka dni wcześniej byłem jeszcze na plusie. Informację podałem też na blogu.
Gdybym czekał ze sprzedażą do dziś, aktualna strata wynosiłaby nie 6,2, ale aż 25 procent i to już po czwartkowym odbiciu notowań.
Po spadku o 25 procent potrzebujemy wzrostu aż o 33,3 procent, aby choćby wyjść na zero.
Jak widać, wykres często mówi bardzo wiele, więcej niż wydaje się zagorzałym przeciwnikom takiej analizy. Stąd wynika kolejna lekcja.
2. Nie lekceważ analizy technicznej.
Wykres LiveChata od dawna odstraszał, co zresztą sam wskazywałem we wrześniu na Twitterze.
Mimo tego czytelnego ostrzeżenia postanowiłem przekonać się na własnej skórze, jak czują się łapacze spadających noży. Na szczęście za symboliczną stawkę.Generalnie nie wierzę w gusła, ale takie coś powstrzymuje mnie przed kupnem teraz. #LiveChat #LVC #AT #wróżby #znachor #deathcross pic.twitter.com/2DU55pEMHX— Zbyszek Papiński (@appfunds) 28 września 2017
3. Nie zapomnij o dywersyfikacji.
Z tą dywersyfikacją wiąże się pewien problem - za mała jest zła, za duża też niedobra. Dlatego moim zdaniem warto uzupełniać portfel nie tylko bezpiecznymi instrumentami typu obligacje czy lokaty, ale również dokładać do portfela akcyjnego tanie fundusze indeksowe lub ETF-y. W ten sposób rozpraszamy ryzyko i nie musimy śledzić równocześnie na przykład trzydziestu spółek.
Brak dywersyfikacji jest też problemem wewnętrznym LiveChata. Spółka opiera się tylko o jeden produkt i dopiero poszerzenie portfela da jej większą stabilność.
4. Nigdy nie da się całkowicie wyeliminować strat na giełdzie.
Ze względu na konstrukcję naszej psychiki źle przyjmujemy straty. Siedzą w nas głębiej niż nawet wyższe wygrane. Najlepiej starać się je traktować jak koszt prowadzenia biznesu czy kolejny rachunek do zapłacenia.
Zwłaszcza dlatego, że drobni inwestorzy są ostatni w kolejce, jeśli chodzi o informacje.
5. Insiderzy wiedzą więcej od ciebie.
We wrześniu również zatrzęsło notowaniami LiveChata, kiedy okazało się, że insiderzy postanowili sprzedać 1,9 mln akcji spółki. Jeśli w grę wchodzą dziesiątki milionów złotych, nie ma sentymentów.
6. Z wielkim dystansem traktuj rekomendacje maklerskie.
Zamiast się rozpisywać, wrzucę tabelkę:
źródło: Bankier.pl |
7. Nie przywiązuj się emocjonalnie do spółki.
To bardzo niebezpieczna pułapka psychologiczna. Po zakupach danych akcji zwykle zaczynamy widzieć w wybranej spółce więcej plusów niż ona posiada. Po prostu podświadomie chcemy utwierdzić siebie i innych w przekonaniu, że jesteśmy racjonalnymi, wytrawnymi inwestorami, a tacy przecież byle czego nie kupują.
Czy LiveChat spełni obietnice prezesa i wydobędzie się z problemów? Nie mam zielonego pojęcia i raczej na razie nie będę tego sprawdzał na swoich pieniądzach.
A jakie są Wasze przemyślenia? Jak kontrolujecie poziom strat? Zapraszam do komentarzy.
Otwórz Konto z Lwem Direct w ING Banku Śląskim i zgarnij 100 zł>>