piątek, 29 stycznia 2016

Nie walcz z trendem czy łap okazje?

Powoli kończy się kolejny miesiąc spadków na warszawskiej giełdzie, którego kulminacyjnym momentem stało się obcięcie ratingu Polski przez agencję Standard & Poor's.

Ostatnie dni przyniosły uspokojenie na złotym i GPW. Jednak nadal nie możemy mówić o końcu przeceny, tylko jakiejś niedużej korekcie.

Przy okazji zauważmy, że wysoko wyceniany rynek amerykański walczy o utrzymanie się w wielomiesięcznej konsolidacji. Wyłamanie z niej dołem grozi kolejną dynamiczną falą wyprzedaży.

Kliknij, aby powiększyć wykres
Dane i wykresy zostaną zaktualizowane według stanu na koniec stycznia w najbliższy weekend.

W uproszczeniu przyjmijmy, że wszelkie odczyty indeksu S&P 500 poniżej 1900 punktów uznajemy za co najmniej niepokojące.

Nasze spadki są silniej dodatnio skorelowane z innymi rynkami wschodzącymi:

Kliknij, aby powiększyć wykres
Jednak trudno byłoby nam rosnąć przy spadającym Zachodzie (pomocniczo patrzcie na DAX - Niemcy to nasz główny wróg partner gospodarczy).

Spadki trwają na tyle długo i sprowadziły ceny do tak niskich poziomów, że rodzi się pytanie, czy warto już zabrać się za zakupy akcji na GPW czy lepiej nie walczyć z trendem i czekać aż spadki wygasną.


Przypomnę, że byłem sceptycznie nastawiony do odbicia w grudniu i zakończyło się ono gwałtownym powrotem do trendu głównego, czyli bessy. Klasycznie powinno sprzedawać się w nim górki (przez instrumenty pochodne typu kontrakty terminowe, opcje, kontrakty CFD czy produkty ETP), a nie na siłę szukać dołków.

Kto podejmuje ryzyko, musi liczyć się z ewentualnymi stratami.

Sam zresztą wtopiłem w styczniu na Vistuli ponad 600 zł (zadziałał SL na 2,66 zł).

Jednak już rok temu zrobiłem następujący wykres:

Kliknij, aby powiększyć
No i teraz widzimy WIG na poziomie pierwszego koszyka po zrealizowaniu minimalnego zasięgu spadku mierzonego jako szerokość kanału wcześniejszej konsolidacji:

Kliknij, aby powiększyć
W takim razie dla mnie przyszła pora na niewielkie zakupy w portfelu IKE. W styczniu doszły do niego papiery J.W. Construction (900 akcji), Rafako (500 akcji), PKO BP (64 akcje) i PZU (72 akcje).

Wykorzystałem środki z nowych wpłat oraz ze sprzedaży Vistuli. Poza tym zostało mi jeszcze kilka tysięcy limitu wpłat na 2016 r.

Do J. W. Construction wracam po przerwie i liczę, że spółka pokaże w 2016 roku co najmniej dobre wyniki finansowe. Podobnie Rafako. Ta druga spółka może spodziewać się wielu nowych zleceń, ponieważ rząd wyraźnie stawia na energię konwencjonalną i węgiel, więc wskaźnik C/Z producenta kotłów mocno spadnie (przy obecnym kursie do wartości jednocyfrowej).

Natomiast w przypadku PKO BP uznałem że 23 złote to już jest poziom, gdzie mogę zacząć budować długoterminową pozycję, choć moim głównym bankiem dywidendowym pozostanie Handlowy (100 akcji) - powinno wpaść 4-4,5 zł dywidendy na akcję w tym roku. Ta sama motywacja, co w przypadku PKO BP kierowała mną przy łapaniu PZU poniżej 32 zł.

Moim zdaniem banki i sektor finansowy mają szansę solidnie odreagować, zwłaszcza po dość prawdopodobnym rozmyciu w parlamencie prezydenckiego projektu ustawy o przewalutowaniu kredytów hipotecznych. Decyduje polityka - większość zadłużonych nie należy do twardego elektoratu PiS.

Nikogo nie zachęcam do powielania mojej strategii, wręcz przeciwnie. Stwórzcie własną i jej się trzymajcie.

Moja optymistycznie zakłada, że polska giełda jakoś przetrwa ciężkie czasy, choć nie postawię na ten scenariusz wielkich pieniędzy (w sumie maksymalnie kilkadziesiąt tysięcy zł na rachunku IKE).

Nie jest wykluczone, że będzie dużo niżej niż teraz, kiedy zabraknie pieniędzy w budżecie i trzeba będzie dokonać ostatecznej rozbiórki OFE. Wtedy pamiętajcie o tej tabelce.

A jakie są Wasze plany inwestycyjne na luty i kolejne miesiące? Zapraszam do komentarzy.