środa, 9 lipca 2014

Broń masowej zagłady czy szansa na duże zyski, czyli pora na derywaty

W liście do akcjonariuszy Berkshire Hathaway podsumowującym 2002 rok Warren Buffett określił derywaty mianem "broni masowej zagłady" i ostrzegał, że prędzej czy później ich niekontrolowany wzrost doprowadzi do katastrofy. Zresztą wtedy wszyscy mieli świeżo w pamięci spektakularny upadek funduszu hedgingowego LTCM stworzonego przez noblistów Roberta Mertona i Myrona Scholes'a wraz z doświadczonym traderem Johnem Meriwetherem. Merton i Scholes wcześniej budowali teoretyczne podstawy do wyceny opcji, a jednak dogłębna wiedza nie uchroniła ich przed klęską w zderzeniu z realiami rynku, który w lecie 1998 roku przestał zachowywać się zgodnie z ich założeniami.

Myron Scholes
Później okazało się też, że Buffett miał rację i faktycznie w 2008 roku instrumenty pochodne oparte o kredyty hipoteczne okazały się bombą zegarową, która niemal rozsadziła system finansowy, a przy okazji dostało się również nowalijkom finansowym.

Jednak niedługo potem świat dowiedział się, że ten sam Buffett w międzyczasie zbudował olbrzymią pozycję na rynku... instrumentów pochodnych. Inwestor wystawił warte miliardy dolarów wieloletnie europejskie opcje put na koszyki indeksów giełdowych, takich jak amerykański S&P 500, japoński Nikkei 225, brytyjski FTSE 100 oraz ogólnoeuropejski EuroStoxx 50. Tym samym zawarł zakład, że długoterminowo ani światowa gospodarka, ani giełdy nie zawalą się.

Jak zinterpretować takie zachowanie "wyroczni z Omaha"?

Może po prostu tak, że derywaty są świetnym narzędziem w ręku wytrawnego inwestora, ale równocześnie szalenie niebezpiecznym. Dlatego tym bardziej ostrożnie powinien do nich podchodzić nowicjusz. Jednak warto je poznać i dowiedzieć się do czego służą, ponieważ część osób właśnie tu odnajdzie swój sposób na pomnażanie pieniędzy na rynkach finansowych. Jedna osoba będzie nożem kroić chleb, a inna utnie sobie palec i powie, że nóż nie nadaje się do niczego i jest niebezpieczny.

Najrozsądniejszą zasadą powinno być dokładne rozpracowanie tematu, a dopiero potem angażowanie się z poważnymi pieniędzmi, co zresztą zgadza się z filozofią "Elementarza Inwestora".


Partnerem cyklu "Elementarz Inwestora” w okresie od maja do lipca 2014 r. jest TMS Brokers - najstarszy w Polsce dom maklerski działający na rynku walutowym. Nasz Partner od ponad 15 lat należy do liderów w świadczeniu usług doradztwa na rynkach walut, CFD, kontraktów terminowych i opcji. Daje dostęp do ponad 6000 instrumentów, najnowszych analiz, rekomendacji oraz indywidualnej opieki maklerskiej. TMS Brokers jest polskim podmiotem, regulowanym przez Komisję Nadzoru Finansowego. 


To jest artykuł z cyklu "Elementarz Inwestora" prowadzonego równolegle na blogach Jak oszczędzać pieniądze? oraz App Funds. Jeśli chcesz być na bieżąco powiadamiana/-y o nowych artykułach, zapisz się na newsletter. Akcję można śledzić też na Facebooku przez dołączenie do grupy Elementarz Inwestora (tu na bieżąco podajemy zawierane transakcje) oraz na Twitterze - #ElementarzInwestora. Aktualny spis wszystkich materiałów znajdziesz tutaj.



UWAGA! Informacje przedstawione w tym artykule i na tej stronie internetowej są prywatnymi opiniami autora i nie stanowią rekomendacji inwestycyjnych w rozumieniu Rozporządzenia Ministra Finansów z dnia 19 października 2005 roku w sprawie informacji stanowiących rekomendacje dotyczące instrumentów finansowych, ich emitentów lub wystawców (Dz. U. z 2005 roku, Nr 206, poz. 1715).Czytelnik podejmuje decyzje inwestycyjne na własną odpowiedzialność!

Zacznijmy od tego, że derywaty powstają w oparciu o instrument bazowy - stąd ich inna nazwa: instrumenty pochodne. Tym instrumentem bazowym mogą być waluty, indeksy giełdowe, akcje, obligacje, stopy procentowe, surowce, płody rolne i wiele innych. Z reguły charakteryzuje je określona cena i/lub termin zapadalności w przyszłości.

Do czego służą pochodne?

1. Zabezpieczanie się (hedging).

Pierwszym znanym rynkiem futures była giełda ryżu Dojima w Osace, gdzie zawierano tego typu transakcje już na początku XVIII wieku. Rolnicy chcieli z góry wiedzieć, po ile sprzedadzą ryż, a druga strona ich transakcji (spekulanci) liczyła na zysk wynikający ze zmiany jego ceny na rynku.

Praktyczny przykład zastosowania takiego hedgingu przedstawił Michał Szafrański w artykule "Jak zabezpieczyć kredyt hipoteczny w CHF lub EUR przed ryzykiem walutowym? – przewodnik".

2. Spekulacja i arbitraż.

Dzięki wysokiej dźwigni rynki terminowe przyciągają żądnych wysokich zysków spekulantów. Poza tym stosowany jest też arbitraż, czyli zarabianie na różnicach w notowaniach tych samych instrumentów na różnych rynkach.

Dominuje spekulacja - pamiętajmy, że tu zysk jednej strony jest stratą drugiej.

Zdecydowana większość obrotów instrumentami pochodnymi dokonuje się na rynkach nieuregulowanych (OTC). Jak szacuje Bank Rozrachunków Międzynarodowych, wartość nominalna tych derywatów jest gigantyczna i sięga kwoty 710 bln dolarów (z czego aż 584 bln dol obejmują instrumenty związane ze stopami procentowymi, 71 bln dol. Forex, a zaledwie 9 bln dol. pochodne  rynków akcji i surowców). Dla porównania - globalny PKB w 2013 r. wyniósł około 74 bln dolarów.

Z kolei instrumenty pochodne notowane na rynkach regulowanych, takich jak GPW posiadają wartość nominalną "tylko" niespełna 73 bln dol.

Tak, nie ma pomyłki, mowa jest o bilionach, nie miliardach dolarów.

Dlatego derywaty są tak często krytykowane, ponieważ większość obrotu odbywa się poza giełdami, głównie za pośrednictwem banków, co w istocie jest tykającą bombą, o której wspomina Buffett.

DERYWATY W POLSCE

W tym miejscu zauważmy, że jednym z największych sukcesów GPW okazały się uruchomione w 1998 roku kontrakty terminowe na indeks WIG20 - w 2013 r. udział inwestorów indywidualnych w obrotach tymi instrumentami wyniósł aż 50 proc. (dla porównania - w przypadku akcji na rynku głównym GPW tylko 15 proc.).

Inwestorów przyciągnęła do nich płynność, której brakuje wielu akcjom, możliwość zarabiania zarówno na wzrostach jak i spadkach, stosunkowo niskie koszty, dywersyfikacja portfela oraz dźwignia finansowa. Poza tym niektórzy wykorzystują je do zabezpieczenia portfela akcji.

Niedawno doszło na tym rynku do rewolucyjnych zmian - przede wszystkim wprowadzono nowy mnożnik, czyli 20 złotych za punkt.


Na platformie GO4X istnieje kontrakt CFD na FW20 z mnożnikiem 10 zł za punkt.

O co chodzi?

Powiedzmy,  że kurs kontraktu terminowego FW20U1420 wynosi 2350 punktów. Najpierw rozszyfrujmy sam skrót:

F - futures
W20 - WIG20
U14 - miesiąc i rok wygasania kontraktów wrzesień 2014 r.
20 - mnożnik 20 zł

Następnie policzmy jego wartość: 2350 x 20 zł = 47 000 zł.

Jednak wcale nie musimy posiadać tych 47. tysięcy złotych, aby zająć jakąś pozycję (długą na wzrosty lub krótką na spadki). Wystarczy nam jedynie 7,4 proc. tej kwoty, czyli obecnie 3478 zł (wysokość depozytu ustala biuro maklerskie na podstawie wyliczeń KDPW i zależy ona w dużej mierze od zmienności panującej na rynku). Co istotne, wcześniej należy otworzyć w biurze rachunek instrumentów pochodnych i poczekać na nadanie nam specjalnego numeru NIK wymaganego do późniejszych rozliczeń.

Załóżmy, że liczymy na wzrost kursu kontraktu, który zależy od zachowania indeksu WIG20. W takim przypadku składamy zlecenie kupna, na przykład z limitem 2350 punktów. Jeśli zostanie ono zrealizowane, broker pobierze od nas prowizję, standardowo 8-10 zł i zablokuje kwotę 3478 zł (czasem może być to nieco więcej niż depozyt minimalny wymagany przez KDPW).

I teraz pojawia się zjawisko nieznane inwestującym wyłącznie na rynku akcji. Po zakończeniu sesji giełdowej następuje jej rozliczenie na rachunkach polegające na dopisaniu zysków osobom, których pozycje są danego dnia na plusie i odpisaniu strat tym na minusie, czyli nie musimy nic robić danego dnia, a i tak saldo ulega zmianie.

Posiadacze pozycji na platformach brokerów rynku FX obserwują te zmiany wartości rachunku w czasie rzeczywistym.

Jeśli przykładowo kurs na koniec dnia wyniesie 2370 punktów, wtedy za każdy kontrakt "dopisują" nam do rachunku 20 x 20 zł = 400 zł. W tym samym czasie ktoś inny traci te 400 zł i jemu z kolei te 400 zł jest zabierane z konta.

Z tego powodu trzeba utrzymywać zdecydowanie więcej środków niż depozyt minimalny, ponieważ w razie jakichkolwiek braków makler wezwie Ciebie do uzupełnienia depozytu, a jeśli tego nie zrobisz, zamknie pozycję na rynku w niezaplanowanym przez nas momencie.

Oczywiście ostateczny wynik transakcji zależy od tego po jakim kursie zamkniesz dany kontrakt lub ewentualnie poczekasz do jego wygaśnięcia (wygasają one w trzeci piątek marca - seria H, trzeci piątek czerwca - seria M, trzeci piątek września - seria U oraz trzeci piątek grudnia - seria Z).

Warto dodać, że na GPW dostępne są również kontrakty na poszczególne akcje:



Jeśli chcesz pogłębić wiedzę w tej dziedzinie, przeczytaj przewodnik dla początkujących inwestorów "Podstawy inwestowania w kontrakty terminowe i opcje" Krzysztofa Mejszutowicza oraz odwiedź serwis instrumentów pochodnych GPW.

GPW ogłosiła wprowadzenie zmiany mnożnika kontraktów jako wielki sukces. Jednak nie wszyscy są tak entuzjastyczni - w tej chwili brak wiarygodnej historycznej bazy danych z notowaniami tych futures, co odstrasza korzystających z systemów mechanicznych. A co najistotniejsze, z końcem przyszłego roku giełda zaprzestanie publikacji indeksu WIG20, który całkowicie zastąpi indeks WIG30. Stanie się on instrumentem bazowym zarówno dla kontraktów terminowych jak też opcji, a proces migracji ma się rozpocząć w grudniu tego roku i zakończyć we wrześniu 2015 r. Powstało naprawdę spore zamieszanie...

Co gorsza, od długiego czasu WIG20 i tym samym kontrakty FW20 pogrążyły się w nudnym ruchu bocznym:
Kliknij, aby powiększyć
Dlatego wiele osób liczących na kontynuację hossy kieruje się ku innym rynkom i indeksom giełdowym, które wspinają się coraz wyżej:

Kliknij, aby powiększyć
A MOŻE ZAGRANICA?

O ile w przypadku "dużych" kontraktów terminowych na rozwiniętych rynkach istnieje spora bariera kapitałowa utrudniająca wejście, to dzięki kontraktom CFD oferowanym przez brokerów zyskaliśmy zdecydowanie łatwiejszy dostęp do niemieckiego DAX-a, amerykańskiego S&P 500, ropy naftowej, złota czy miedzi.

I to też są instrumenty pochodne, które warto zbadać. Natomiast ze względu na wysoką dźwignię najlepiej rozpocząć od rachunku demo, co zresztą podkreślaliśmy przy omawianiu podstaw rynku walut.


Derywaty dają przeróżne możliwości, ale skorzystanie z nich wymaga włożenia dużego nakładu pracy. Na przykład da się zarabiać także na tym, że rynek nie chce się wybić w żadną stronę stosując strategie opcyjne - więcej o opcjach przeczytasz w serwisie Opcje na Akcje oraz na stronie GPW.

Celowo nie rozwijam dziś tematu opcji (podobnie jak produktów strukturyzowanych), ponieważ nie chciałbym, aby z Elementarza Inwestora od razu zrobił się Uniwersytet.

DŹWIGNIA FINANSOWA

Przed czym chciałbym przestrzec?

Przed iluzją dźwigni finansowej.  Jeśli posiadasz 1000 zł kapitału, to zastosowanie lewara 200:1 nie oznacza, że masz choćby złotówkę więcej. Przede wszystkim wystawiasz się na ryzyko bankructwa, do którego prowadzi ruch instrumentu bazowego o zaledwie pół procenta.

Owszem, w ten sposób bardzo łatwo na początku uzyskać niesamowite stopy zwrotu, ale z każdą transakcją gwałtownie rośnie prawdopodobieństwo bankructwa, które w końcu zostanie zrealizowane.

Natomiast ta sama dźwignia oferuje coś innego.

Załóżmy, że posiadasz kapitał w wysokości ok. 50 tys. zł i chcesz zainwestować w portfel akcji, który zachowuje się podobnie jak indeks WIG20. Możesz kupić poszczególne akcje w odpowiednich proporcjach odzwierciedlając skład indeksu, kupić ETF na WIG20, albo wykorzystać omawiany dziś kontrakt terminowy na WIG20.

Zauważ, że zapłacisz prowizję łączną zaledwie 8-10 zł, czyli znacznie mniej niż kupując poszczególne akcje czy nawet ETF, a na dodatek wpłacasz tylko 3500 zł na depozyt plus jeszcze kilka tysięcy nadwyżki, a pozostałą gotówkę możesz przecież wpłacić na konto oszczędnościowe lub lokatę i zarabiać na ich oprocentowania.

Niestety na niekorzyść działa tu brak dywidend oraz konieczność "rolowania kontraktów", czyli regularnego ich odnawiania po wygaśnięciu.

W pewien sposób da się do tego wykorzystać też strategie opcyjne - np. kupno opcji call na indeks (na wzrosty) i pozostawienie reszty gotówki na wspomnianych lokatach.

NAJWAŻNIEJSZA ZALETA

W przypadku akcji czy typowych funduszy inwestycyjnych zarabiasz tylko wtedy, kiedy notowania wybranych aktywów rosną (ewentualnie otrzymujesz jeszcze dywidendy)

Instrumenty pochodne pozwalają zyskiwać także na spadkach, a nawet na ruchu bocznym (przy pomocy opcji).

Na dodatek przecena często bywa bardzo szybka i dynamiczne. Na pewno niejednokrotnie widzieliście taką panikę na rynkach finansowych i niektórzy spekulanci bardzo chętnie podłączają się do takich ruchów.

PODSUMOWANIE

Dlatego warto te rynki stopniowo poznawać, ale zachowujmy rezerwę i wyszukujmy wyłącznie transakcje z dużym potencjałem zysku i z góry określoną maksymalną stratą (z marginesem błędu, bo i tak przytrafiają się zupełnie nieprzewidziane zdarzenia). Temat do rozwinięcia dla ambitnych - automatyczne systemy inwestowania.

Rynek pochodnych nie wybacza błędów, tylko zwielokrotnia ich skutki.

Z tych powodów w ramach Elementarza Inwestora nie zalecamy rozpoczynania inwestycji na rynkach pochodnych od razu za prawdziwe pieniądze, tylko dokładne poznanie podstaw i naukę na rachunkach demonstracyjnych.

A kolejna okazja do nauki pojawi się już w przyszłym tygodniu, kiedy Michał opublikuje podcast, który nagrał z inwestorem z udokumentowanymi sukcesami na rynkach terminowych, Krzysztofem Pirógiem. Serdecznie zapraszam i przy okazji życzę wszystkim udanego wypoczynku.