Zaczęły się wakacje. Większość inwestorów zapewne prędzej myśli o tym, gdzie wyjedzie odpocząć, niż o zarabianiu na giełdzie, zwłaszcza dlatego, że w 2014 r. GPW praktycznie kręci się w kółko i nic ciekawego tu się nie dzieje.
Znacznie lepiej radzą sobie wybrane giełdy zagraniczne (na przykład: Argentyna +46,6%, Dania +20%, Indie +18,6%, Turcja +15,7%...).
Bardziej zajmujące są mistrzostwa świata w piłce nożnej, a nawet prognoza pogody na kolejny dzień.
No właśnie - czy zastanawialiście się kiedyś, jak pogoda wpływa na giełdę i inwestorów?
Naukowcy z kanadyjskiego University of York - Ming Dong oraz Andréanne Tremblay podeszli poważnie do tematu i zebrali wnioski w niedawno opublikowanej pracy "Does the Weather Influence Global Stock Returns?"
O ile fenomen pozytywnego oddziaływania dni słonecznych na nastroje inwestorów i ich zwiększoną chęć do zakupów akcji jest znany i opisany, to zupełnie nieintuicyjne wydaje się inne zaobserwowane zjawisko związane z mroźną pogodą.
Fot. sxc.hu |
Jeżeli temperatura w zimie spada znacznie poniżej normy, nasz apetyt na ryzyko gwałtownie rośnie, co winduje kursy akcji. Podobne zjawisko zwiększonej agresji w niskiej temperaturze zaobserwowano w innych badaniach.
Poza tym, kiedy pogoda jest sprzyjająca spędzaniu więcej czasu na powietrzu, wtedy także można oczekiwać wyższych stóp zwrotu na giełdzie dzięki lepszemu nastrojowi inwestorów. W naszych warunkach klimatycznych może to być na przykład ciepły i słoneczny dzień we wrześniu.
Dong i Tremblay zbadali dzienne stopy zwrotu głównych indeksów giełdowych w 49. państwach w latach 1973-2012. Podzielili kraje na trzy grupy: zimne, umiarkowane i gorące.
W tej pierwszej znalazła się Polska.
Test polegał na sprawdzeniu warunków pogodowych w pobliżu siedziby giełdy przed otwarciem notowań (w godzinach 5-9 rano) i na ich podstawie zajęciu odpowiedniej pozycji. W ich przypadku była to pozycja długa (na wzrosty) na ich zdaniem najlepiej rokującym w danym dniu rynku (z najbardziej optymalną pogodą) oraz równoczesną pozycją krótką (na spadki) na rynku, gdzie pogoda wskazywała na zniżki.
W efekcie udało im się opracować strategię, która w latach 1993 -2012 przynosiła średnio (w zależności od regionu) od 17,6 do 25,1 procent zysku rocznie.
Doskonały wynik. Godny Buffetta.
Pozostaje tylko malutki problem: koszty transakcyjne.
Ich pominięcie sprawia, że ta strategia jest głównie matematyczną sztuczką, taką pewnego rodzaju ciekawostką przyrodniczą.
Naukowcy przyjęli że w roku mamy zazwyczaj 250 sesji giełdowych. Jeśli równocześnie zajmujemy pozycję długą i krótką, otrzymujemy dwa razy więcej transakcji, czyli 500 rocznie. Teraz wystarczy coś wydłubać z danych i można triumfalnie ogłosić 25 procent rocznie. Zresztą te dane są przecież historyczne, a na takich danych można wyczarować wszystko, tak samo jak na wykresach.
Co więcej, arbitralnie wyrzucili wszystkie odczyty z wynikiem powyżej 2,5 procent dziennie, bo im nie pasowało do modelu - uznali, że wpływają na nie aktualne wydarzenia neutralizujące wpływ pogody.
A jeśli interesuje Was GPW, dane są jeszcze mniej przekonujące.
Średnia dzienna stopa zwrotu +0,008%, odchylenie standardowe 1,746, liczba próbek od 1994 roku: 4912 (nie sprecyzowano, czy chodzi o WIG, czy WIG20).
Po uwzględnieniu prowizji zarabia wyłącznie broker.
Poza tym rynki ciągle się zmieniają i obecnie na tych najbardziej rozwiniętych coraz więcej transakcji zawierają komputery. Czy one też reagują na pogodę?
Z tych powodów naukowcy z Toronto nie powinni jeszcze zakładać funduszu hedgingowego, ale poszukać solidniejszej strategii, Natomiast wpływ pogody na inwestorów wymaga dalszych badań.